To, że program 500 plus będzie zwaloryzowany nie jest żadnym zaskoczeniem. Spekulowano jedynie, czy będzie to 700 plus, 800, czy może jakaś inna kwota. Nie będzie żadnym przełomem, punktem zwrotnym. Nie wpłynie na pozyskanie nowych wyborców, ale pozwoli utrzymać tych, którzy głosowali na PiS ze względu na programy socjalne. Partii rządzącej nie zaszkodzi, ale nie przesądzi o wyniku wyborów – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Prawo i Sprawiedliwość proponuje 800 plus, darmowe autostrady i kilka innych projektów socjalnych. Platforma Obywatelska w odpowiedzi proponuje, by 500 plus zostało natychmiast zwaloryzowane do 800 plus. Czy ta ofensywa programowa Zjednoczonej Prawicy będzie gamechangerem tych wyborów, pułapką na Tuska, czy przeciwnie - w związku z odpowiedzią KO - pułapka, ale taka, w którą wpada partia rządząca?
Dr Andrzej Anusz: Przede wszystkim dziwne jest takie poruszenie ogłoszeniem tych projektów. Te propozycje PiS-u nie są żadną sensacją, można się było ich spodziewać. To jest kontynuacja dotychczasowej polityki. W zasadzie już od jakiegoś czasu było pewne, że będzie waloryzacja programu Rodzina 500 Plus.
Spekulowano jedynie, czy będzie to 700 Plus, 800, czy może jakaś inna kwota. Ale, że taka zapowiedź padnie w kampanii, było moim zdaniem przesądzone. Jeśli coś jest zaskoczeniem, to fakt, że zostało to ogłoszone tak szybko. Można się raczej było spodziewać, że stanie się to bliżej terminu wyborów. Po wakacjach, lub pod ich koniec – a więc w sierpniu lub wrześniu. Natomiast wracając do pytania. Program 500 plus, czy 800 plus, jest sprawdzonym projektem, który gamechangerem nie będzie, to znaczy nie wpłynie na pozyskanie nowych wyborców, nie przesądzi o wyniku wyborów.
Natomiast będzie mieć znaczenie dla tych wyborców PiS-u, którzy są w tej chwili przy partii rządzącej, a opowiadają się za nią dlatego, że popierają programy socjalne. Myślę, że spośród zgłoszonych propozycji najciekawszym elementem, powiewem świeżości, jest propozycja darmowych autostrad. Ale i ten projekt nie jest żadnym punktem zwrotnym. Na tych propozycjach partia rządząca może trochę zyskać, na pewno na nich nie straci, ale one nie przesądzą o wyniku wyborów.
Zareagowała Koalicja Obywatelska, która wyszła z propozycją, by ten projekt był realizowany natychmiast. Czy to „sprawdzam” wobec rządu jest świetnym PR-owskim posunięciem, czy przeciwnie – w przypadku formacji liberalnej taki projekt jej na pewno nie pomoże, a wręcz zrazi część wolnorynkowych wyborców?
Tę próbę można zinterpretować jako chęć zneutralizowania tej propozycji, wepchnięcia PiS-u w pewną pułapkę polityczną. Natomiast myślę, że to o tyle nie będzie skuteczne, że pojawi się natychmiast kwestia wiarygodności. Akurat w kwestii programów socjalnych to PiS ma argumenty, szedł do wyborów w 2015 roku z hasłem 500 plus i obniżenia wieku emerytalnego i program ten zrealizował. Natomiast PO kojarzy się w dużej mierze z podniesieniem wieku emerytalnego, choć wcześniej i partia, i prezydent Bronisław Komorowski zapowiadali, że wieku emerytalnego nie podniosą.
Czy w takim razie Koalicja Obywatelska nie zyskałaby bardziej, gdyby zamiast proponować programy socjalne, które do niej średnio pasują, zaproponowała projekty bardziej pod przedsiębiorców, których są miliony, klasę średnią?
Wydaje się, że Donald Tusk kontynuuje linię, której początkiem było przejęcie pewnych haseł od lewicy. Chodzi o hasła typu mieszkanie jest prawem, a nie towarem, becikowe (babciowe), itd. Natomiast widać, ze w samej opozycji jest różnica. Bo Koalicja Obywatelska żąda przyśpieszenia 800 plus. Za to Szymon Hołownia jednoznacznie mówi, że jego formacja tego nie poprze, że to jest rozdawnictwo. Polskie Stronnictwo Ludowe przyjmuje pozycję neutralną. W związku z tym widać, że na razie Platforma, czy Koalicja Obywatelska, idzie w kierunku, powiedzmy, nachylenia socjalnego.
Oczywiście otwarte jest pytanie, czy KO jeszcze w tej kampanii przedstawi jakieś propozycje dla przedsiębiorców. Natomiast na razie te dwie główne siły polityczne, zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Koalicja Obywatelska z punktu widzenia przedsiębiorców są bardzo dużym rozczarowaniem. I osoby prowadzące działalność gospodarczą rzeczywiście mogą poszukiwać jakichś nowych elementów w innych ugrupowaniach, czy to w Konfederacji, czy właśnie w Polskim Stronnictwie Ludowym, czy ruchu Szymona Hołowni.
Czy „Trzecia Droga” Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza faktycznie ma szansę zostać tą trzecią siłą polityczną, czy to dość sztuczny twór, łączący zbyt przeciwstawne formacje?
Sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego określiłbym raczej jako taką próbę przykrycia formuły trzeciej siły, którą w pewnym momencie symbolizowała Konfederacja, i na tym haśle urosła. Hasło Trzeciej Drogi ma właśnie nieco przykryć ten efekt Konfederacji. Natomiast jeśli chodzi o kwestie programowe, widać, że są jeszcze niedogadane. Z jednej strony Szymon Hołownia mówi, że nie będzie powrotu do sytuacji sprzed 2015 roku. Z drugiej – to PSL przez 8 lat współrządził z Platformą. I teraz pytanie, co to znaczy, że powrotu do sytuacji sprzed 2015 roku nie będzie. Wyraźnie ta narracja nie jest jeszcze spójna.
PSL może mówić, że nastąpiła tam choć częściowa wymiana pokoleniowa. Bo wprawdzie Władysław Kosiniak-Kamysz był ministrem w rządzie PO-PSL, to jednak kluczowe postaci jak Waldemar Pawlak czy Janusz Piechociński są dziś w cieniu. Natomiast w PO mimo prób wymiany pokoleniowej żadna zmiana nie nastąpiła, rządzi Tusk. W PiS na zmiany się nie zanosi. Skoro formacje te walczą o władzę, to może wyborcy nie chcą żadnych zmian?
Ewidentnie najbliższa kampania wyborcza będzie jeszcze zdominowana przez historycznych liderów dwóch konkurencyjnych obozów politycznych. To znaczy przez Jarosława Kaczyńskiego z jednej strony i Donalda Tuska z drugiej. Oczywiście z gronem pracowników, ale liderami są politycy, którzy kształtowali polską scenę polityczną, mieli na nią wpływ od początku lat 90. Od początku wolnej Polski mieli swoje wzloty, upadki, ale cały czas ciągłość w polityce zachowali. Więc zmiany pokoleniowej, przełomu, w najbliższych wyborach nie będzie. Natomiast uważam, że prawdziwy przełom będzie mieć miejsce po wyborach prezydenckich.
Dojdzie nie tylko do zmiany pokoleniowej ale też odwrócenia pewnych narracji politycznych i spore przegrupowanie. Potencjalnie najmocniejszym kandydatem, po stronie opozycyjnej jest Rafał Trzaskowski. Z kolei najpopularniejszy polityk Zjednoczonej Prawicy, Andrzej Duda, nie będzie mógł już kandydować. W kontekście wyborów prezydenckich Prawo i Sprawiedliwość ma potencjalnie większy kłopot niż opozycja, która dziś ma kandydata. Po stronie PiS takiej osoby nie widać.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka