— Tragedie niestety zdarzają się wszędzie, w żaden sposób nie można powiedzieć, że w jakikolwiek sposób, czy to program 500+, czy nauka katolicka o rodzinie mają wpływ na to, że doszło do zbrodni, czy bestialskiego traktowania. Moim zdaniem jest wręcz odwrotnie — mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji św. Brata Alberta.
Polską wstrząsnęła śmierć zakatowanego przez ojczyma Kamila z Częstochowy. Pojawiły się głosy, komentarze, oskarżające Kościół katolicki, tradycyjne wychowanie. Niektórzy stwierdzili, że winny jest program Rodzina 500 Plus, bo matka i ojczym chłopca byli tego programu beneficjantami. Jak odnosi się Ksiądz do tych twierdzeń?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Są to absurdalne zarzuty. Dlatego, że takie tragedie niestety zdarzają się wszędzie na całym świecie i często jest to wypadkowa wielu przyczyn. Przede wszystkim zdarza się, że sprawca czy sprawczyni, bo przestępstw dokonują też kobiety, ma zaburzoną osobowość. Oczywiście liczą się też warunki społeczne. Natomiast w żaden sposób nie można powiedzieć, że w jakikolwiek sposób, czy to program 500+, czy nauka katolicka o rodzinie mają wpływ na to, że doszło do zbrodni, czy bestialskiego traktowania. Moim zdaniem jest wręcz odwrotnie. Można rządzących w różny sposób oceniać, ale jednak i obecna władza, jak i myślę także inne rządy, które były w Polsce, a także Kościół Katolicki, również inne wyznania, niekoniecznie nawet chrześcijańskie, przywiązują bardzo dużą wagę do wychowania młodych ludzi.
No i zgody na bestialstwo nie ma, nigdzie. Nie ma w kulturze, czy religii zachęcania, przyzwalania na tego typu rzeczy. Jeśli dochodzi do tragedii w Kościele, to nie przez jego naukę, ale właśnie przez jej wypaczenie. Myślę, że te krytyczne opinie opierają się takim klasycznym haśle „łapać złodzieja”. Środowiska, które same nie do końca wspierają rodziny, próbują teraz nagle znaleźć winnego w Kościele. Oczywiście ta sprawa wymaga wyjaśnienia od każdej strony i wyciągnięcia wniosku, co było przyczyną. Co należy zmienić w przyszłości, w jaki sposób pomóc rodzinom mającym jakieś problemy. Także związkom nieformalnym, żeby do tego typu spraw nie dochodziło.
Z kolei strona prawicowa, która antykościelna nie jest, ostro żąda kary śmierci, bardzo surowych kar dla sprawców. Kościół różnie na przestrzeni lat podchodził do kary śmierci. Jak Ksiądz ją ocenia?
Mówię tu swoje prywatne zdanie, ale jestem w takim pewnym, można powiedzieć, rozbiciu, czy rozdarciu. Bo przez wieki Kościół katolicki akceptował karę śmierci, nie wprost, tak, ale wynikało to z różnych doświadczeń, praktyk. Było przyjęte, że w wypadku zbrodniarzy mogą być w ten sposób eliminowani. Potem Jan Paweł II już miał do kary śmierci stosunek bardziej krytyczny. Natomiast obecny papież Franciszek poszedł moim zdaniem jeszcze jeden most dalej. Wręcz powiedział, że kara śmierci nie jest, zgodna z nauczaniem chrześcijańskim i to też wywołuje ogromne dyskusje. Natomiast po drugiej stronie zdarzają się wypowiedzi, że trzeba karać w ten sposób. I społeczeństwo na całym świecie jest bardzo podzielone w tej sprawie.
Jako zwolennik kary śmierci określił się premier Mateusz Morawiecki.
Takie głosy, jak ostatnio premiera, pojawiają się najczęściej po jakimś strasznym wydarzeniu. Ale później opadają emocje i wszystko wraca do normy, do tego punktu wyjścia. I znów wracając do mojego stosunku – ale zdecydowanie podkreślam, że jest to wyłącznie moje zdanie – kara śmierci nie powinna mieć miejsca. Natomiast musi być jasny i wyraźny sposób karania sprawców. To nie może być na tej zasadzie, że ktoś za zabójstwo, dostaje kilkanaście lat, nie dożywocie, nawet nie 25 lat. I po 5-6 latach wychodzi na wolność za dobre sprawowanie. Taka pobłażliwość obniża w ogóle wartość życia ludzkiego. Najbardziej jaskrawą sprawą jest zabójca z Norwegii, Breivik, który zabił łącznie 77 osób i usłyszał wyrok 21 lat więzienia. Łatwo policzyć, że otrzymał rok więzienia za zabicie kilku osób. Skrajność druga to takie kolokwialnie "przykręcanie śruby". Ja myślę, że to w żaden sposób te skrajności nie są właściwe. Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że życie jest wartością absolutną. W tym znaczeniu, że zabójstwo jest zawsze zabójstwem i nie może być takiego podejścia, że zabójca może łatwo się wywinąć od odpowiedzialności karnej. Albo karę sobie skrócić.
Tu pojawia się argument, że kara nie może być zemstą. Ale też przecież zbyt łagodna kara daje poczucie niesprawiedliwości.
Oczywiście, ten system penitencjarny to nie jest zemsta. Jednak po pierwsze wyrok jest oceną społeczną przestępstwa. Wskazaniem, że społeczeństwo ma swój system wartości. Niektórzy opierają to wprost na przekonaniach religijnych, bądź na innym systemie wartości, ale zawsze jest konkretna kara za konkretne popełnione przestępstwo. No i jest drugi wymiar kary – to ochrona społeczeństwa. Bo gdyby bagatelizować zbrodnie, łagodnie traktować sprawców, a nawet ich w ogóle nie osądzać, to by zachęcało innym do przestępczych działań. Społeczeństwo mogłoby się słusznie obawiać, że zbrodniarz łatwo może popełnić kolejną zbrodnię, co zresztą się zdarza.
Zabójstwo powinno być jednoznacznie negatywnie ocenione surowo karane. Łagodna kara, potraktowanie w białych rękawiczkach sprawcy zachęca kogoś innego do podobnego zachowania. Jeśli sprawca wie o tym, że jemu się i tak nic specjalnie nie stanie, że najwyżej jak złapią to parę lat sobie odsiedzi, a pozbędzie się jakiegoś swojego przeciwnika. Oczywiście są zabójstwa w afekcie, pod wpływem jakichś ogromnych emocji, czy zabójstwa w obronie, gdzie granice obrony koniecznej zostały przekroczone. Więc kara być musi, ale są okoliczności łagodzące. No, ale od tego są sądy, które powinny to oceniać.
(na zdjęciu: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / źródło: Facebook)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo