Marcin Miller udostępniał w sieci zdjęcia z sali szpitalnej. Wielu fanów życzyło liderowi "Boys" powrotu do zdrowia. Tymczasem, okazało się, że celebryta zrobił wszystkich w konia. - Bardzo lubię, jak ludzie współczują - przyznał.
Na Instagramie gwiazdę disco polo śledzi ok. 90 tys. internautów. Marcin Miller dzieli się tam migawkami z prywatnego życia. Ostatnio zaskoczył swoich odbiorców, ponieważ wstawił zdjęcie z sali szpitalnej. Był podłączony pod kroplówkę. Fani piosenkarza natychmiast rzucili się ze słowami otuchy dla bohatera fotografii w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze. Tajemnicze było to, że Miller nie zamieścił nawet zdania pod wpisem.
"Jedno zdjęcie wystarczy, żeby zrobić ruch"
Niektórzy podejrzewali, że może chodzi o kręcenie nowego teledysku. Lider "Boys" rozwiał wątpliwości, udzielając wypowiedzi dla "Plejady": - Bardzo lubię, jak ludzie współczują. Wiem o tym, że wystarczy jedno zdjęcie i ludzie sami dopiszą całą historię, a ja lubię prowokować. Jedno zdjęcie wystarczy, żeby zrobić ruch. Dyrektor tej kliniki jest moim bardzo dobry znajomym. Byłem z żoną u rodziny i odwiedziłem znajomego. Jestem zdrów jak ryba - zaskoczył wszystkich Miller.
- Dzięki za miłe słowa ale u mnie wszystko ok. Jeszcze raz dzięki całej ekipie - powtórzył w mediach społecznościowych.
Miller rozwścieczył internautów
W sieci dziennikarze i komentatorzy nie kryją oburzenia zachowaniem Millera, który udawał chorego na nowotwór, wykorzystując hasztag #onkolog. - Marcin Miller, lider zespołu Boys, wrzucił zdjęcia ze szpitala z #onkolog. Ruszyła lawina wsparcia i życzeń zdrowia. Teraz Miller wyznaje, że w sumie to nic mu nie jest, dyrektor kliniki to jego kolega, a on "bardzo lubi, jak ludzie współczują" i "lubi prowokować". Co za żenada - napisał dziennikarz "Super Expressu" Bartosz Wojsa.
"Brak słów", "idiota", "prowokator", "nie życzę mu choroby onkologicznej" - to najłagodniejsze określenia, które padają pod adresem artysty disco polo.
Fot. Instagram
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości