Na łamiące serce wyznanie zdobył się Jan Englert. Wybitny polski aktor usłyszał jakiś czas temu druzgocącą diagnozę. Dokładnie dziś, 11 maja obchodzi 80. urodziny, a tymczasem... modli się o szybką śmierć.
Jan Englert urodził się 11 maja 1943 r. Na ekranie debiutował jeszcze jako nastolatek, a przez lata kariery dał się poznać jako wszechstronny i wybitnie utalentowany aktor. Dziś, zbliżając się do 80. urodzin, przebywa na zasłużonej emeryturze u boku swojej żony, Beaty Ścibakówny. Kilka lat temu jednak jego spokój legł w gruzach – został zdiagnozowany u niego nieoperacyjny tętniak w aorcie szyjnej. Życie z tym wyrokiem opisał w książce "Bez oklasków".
Straszna diagnoza Jana Englerta
"Niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko - tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle", napisał w autobiografii aktor. Diagnoza jest o tyle tragiczna, że z tętniakiem można żyć przez lata, nie wiedząc o jego istnieniu. W przypadku pęknięcia, a może się to stać w każdym momencie, dochodzi do wstrząsu hipowolemicznego. Jeżeli zaraz potem nie zostanie przeprowadzona operacja, prowadzi to do szybkiego zgonu.
Jan Englert o swoim losie: "Mnie się to podoba"
Englert nie traci jednak ducha. Aktor zupełnie na poważnie stwierdza, że taki los mu nawet pasuje. Jak zapewnia, wizja szybkiego i bezbolesnego odejścia z tego świata przemawia do niego bardziej, niż ta powolnego wygasania.
"A mnie się to podoba, bo jakbym nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta - idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę?"
"Coraz bardziej jestem fatalistą"
W jednym z wywiadów promujących autobiografię "Bez oklasków" Englert podzielił się z czytelnikami swoimi poglądami na życie. Bez ogródek, w swoim charakterystycznym stylu powiedział:
"Zauważam, że z wiekiem coraz bardziej jestem fatalistą. Dlatego nie boję się śmierci, bo przed nią nie ma ucieczki. Jeśli czegoś się obawiam, to niedołężności, zwłaszcza intelektualnej"
Jak uważasz, czy to słuszne nastawienie?
Salonik
(na zdjęciu: Jan Englert / źródło: Facebook)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura