W długi majowy weekend opłaca się ogłaszać decyzje polityczne pod warunkiem, że nie nałoży się na nie pogoda. Im lepsza, tym mniejsze perspektywy dotarcia do szerokich grup odbiorców. Ugrupowanie Zbigniewa Ziobry ma trochę szczęścia, bo majówka przesadnie gorąca nie będzie – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
1 maja to święto lewicy i rocznica wejścia do Unii Europejskiej, 3 maja to narodowe święto. Ale wielu Polaków ten czas traktuje jako odpoczynek, długi weekend. Tymczasem partia Zbigniewa Ziobry właśnie teraz zmienia nazwę, z Solidarna Polska na Suwerenna Polska. – Czy to jest w ogóle dobry pomysł, żeby w majówkę z takim czymś występować?
Prof. Rafał Chwedoruk: Oczywiście jest dobre pod warunkiem, że na przykład nie będzie korelować z wydarzeniami o jeszcze większym ciężarze gatunkowym, tudzież nie nałoży się na jakieś inne aspekty polityczne, lub… pogodę. Jak sądzę, im lepsza pogoda, tym mniejsze perspektywy dotarcia z takimi informacjami do szerokich grup odbiorców. W tym wypadku na takie ryzykowne terminy często są skazane mniejsze formacje, które muszą się dostosowywać do kalendarzy większych partii. Można powiedzieć, że w tym wypadku ugrupowanie Zbigniewa Ziobry ma trochę szczęścia, bo majówka przesadnie gorąca nie będzie. Biorąc pod uwagę tę nazwę, którą chcę obrać jako nową, to pewnie kilka kontekstów dyskusji z ostatnich tygodni trochę takiej zmianie sprzyja.
No właśnie, nazwa Suwerenna Polska zamiast Solidarnej Polski. Warto pamiętać, że Solidarną Polską ta partia nazwała się w kontrze do „liberalnej polityki pierwszego PiS”. Odrzucała m. in. politykę śp. prof. Zyty Gilowskiej, wprowadzonego przez nią obniżenia składki emerytalno-rentowej . Nazwa Suwerenna Polska ma być niejako krytyką wobec uległości wobec UE. Może nie wyprowadzić nas z Unii, ale krytykować zbyt uległą politykę wobec Brukseli?
Oczywiście, ale jedno zastrzeżenie językowe jest tu niezbędne. Otóż samo pojęcie suwerenności obecnej nie tylko w publicystyce, ale w nauce o polityce, w stosunkach międzynarodowych absolutnie nie jest jednoznacznie interpretowane przez wszystkich. Są nawet opinie, że jest ono nadużywane w tym sensie, że każde państwo jest suwerenne.
I jest druga wersja, że żadne państwo nie jest w pełni suwerenne, niektórzy rozróżniają, że niepodległość oznacza, że mamy własną politykę, nie podlegamy nikomu. Ale suwerenności pełnej nie ma, bo należymy do międzynarodowych organizacji, do ONZ-u, do NATO, do WHO itd. Wracając jednak do decyzji „Ziobrystów”, są przynajmniej trzy interpretacje. Jedna, że jest to próba tak naprawdę targu wewnątrz Zjednoczonej Prawicy i wzmocnienia własnej pozycji wewnątrz koalicji rządzącej. Druga, że mamy do czynienia z próbą zawarcia w przyszłości współpracy z Konfederacją . No i trzecia wersja, że wcale Konfederacja nie musi chcieć iść z Solidarną Polską i że raczej właśnie Solidarna Polska rozważa start samodzielny. Czy można stwierdzić, z którą z tych wersji mamy tu do czynienia?
Tak naprawdę ze wszystkimi po trochu Nie ulega wątpliwości, że dla mniejszych ugrupowań każdy dzień uczestnictwa w polityce jest dniem walki o przetrwanie. Solidarna Polska walczy tak naprawdę o byt z kierownictwem PiSu. Paradoksem polityki jest to, że często walczy się z tym, z kim jest się w sojuszu, kto jest najbliższy programowo, a nie z tym, kto jest najodleglejszy. I działanie Ziobry jest w tym momencie jakby przetargiem . Zresztą od w zasadzie początków drugich rządów PiS-u Solidarna Polska próbowała z siebie uczynić takie prawicowe skrzydło prawicy, w dużej mierze odnoszące się do polityki suwerennościowej. I to rzeczywiście jest pewna nisza, no ale właśnie nisza wyłącznie pozwalająca na targi wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Na razie w polskim społeczeństwie to nie jest jeszcze nisza, która miałaby znaczenie w perspektywie usiłowań samodzielnego startu w wyborach. Wciąż jesteśmy społeczeństwem jednoznacznie prounijnym. Trudno sobie wyobrazić, żeby nagle próba, nie mówię tutaj o wyjściu z Unii, ale nawet próba zablokowania pogłębienia integracji europejskiej, wzbudziła zainteresowanie wyborców. Więc zaostrzanie retoryki partii Ziobry to broń wewnątrz koalicji przeciwko PiSowi. Groźba zasadzająca się w tym, że możliwy jest samodzielny Start Solidarnej Polski. W sytuacji, w której ta partia zdołałaby zgłosić listy w skali całego kraju we wszystkich okręgach, odebrałaby trochę głosów PiSowi. Nawet jeśli byłby to 1 czy 2 proc., to może być rezultat, który pogrzebałby resztki i tak niezbyt dużych nadziei na utrzymanie władzy. Więc pod tym względem ogłaszanie decyzji o nowej nazwie partii to ruch pragmatyczny, dość dobrze przygotowany. Natomiast w takim wymiarze strategicznym, realnej myśli o samodzielnym starcie nie ma większego znaczenia.
A na ile realna jest współpraca z Konfederacją, która jest bardziej wolnorynkowa, ale w podejściu do Unii podobnie sceptyczna jak partia Ziobry?
W kwestii współpracy z Konfederacją nie ulega dla mnie wątpliwości, że ten rok kalendarzowy osłabił i tak niewielkie perspektywy dla takiego mariażu. Dlatego, że po prostu wzrosła wartość Konfederacji, a zmalała wartość Ziobrystów na zewnątrz Zjednoczonej Prawicy, która mimo ewidentnego postępu w ostatnich tygodniach, jeśli chodzi o sondaże, strategicznie wciąż jest w tym samym miejscu, w którym była. To znaczy na pograniczu pewności utraty władzy. I tutaj Solidarna Polska czy Suwerenna Polska teraz niewiele zmienia, wnosi w kontekście pozyskiwania nowych wyborców. A dla Konfederacji wiązanie się z podmiotem związanym przez tyle lat z PiS-em, w opozycji, do którego Konfederacja się kształtowała, wiązałoby się z ogromnym ryzykiem.
fot. Pixabay
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo