(Fot. Pxhere.com)
(Fot. Pxhere.com)

Nowa miłość liberałów. Jak manipulują tematem inflacji

Redakcja Redakcja Rafał Woś Obserwuj temat Obserwuj notkę 50
Cooo??? Inflacja spada??? Skandal? Dawać mi tu zaraz jakąś inną inflację! Koniecznie taką, co jeszcze rośnie. Żeby było czym straszyć ludzi. Taka jest - nieco upraszczając - tajemnica niesamowitej kariery, którą robi ostatnio w mediach i wśród polityków tzw. inflacja bazowa.

Czym jest inflacja bazowa

Inflacja bazowa to jeden ze sposobów mierzenia tempa wzrostu cen. Polega on na wyjęciu niektórych produktów z inflacyjnego koszyka. Pierwszy takie ujęcie sprawy zaproponował amerykański ekonomista Otto Eckstein. Był rok 1981 i świat był właśnie w trakcie szoku cenowego wywołanego dwoma kryzysami paliwowymi lat 70. Ceny szalały. Eckstein mówił, że to szaleństwo nie pozwala na solidny pomiar długofalowych trendów. Proponował, by usunąć z koszyka ceny energii oraz żywności (najbardzej wtedy zmienne). Tak powstała miara znana w zachodniej ekonomii jako „core inflation”. A u nas jako inflacja bazowa. 

W Polsce NBP podaje cyklicznie cztery miary inflacji bazowej. Po wyłączeniu cen administrowanych, po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych, po wyłączeniu energii i żywności i 15 proc. średnią obcięta. W potocznej debacie medialnej za synonim inflacji bazowej zwykło się uważać tę przedostatnią.

"Moda" na inflację bazową w Polsce

O tej „inflacji bazowej” jest u nas ostatnio głośno. Można nawet powiedzieć, że w niektórych dyskusjach zastępuje ona inflację CPI - czyli tę uzyskaną po uwzględnieniu pełnego koszyka. Dlaczego tak się dzieje? To proste - akurat obecnie jednej ze stron politycznego sporu bardzo pasuje do narracji. Pozornie inflacja bazowa obala dwa argumenty podnoszone przez rządzących. 


Po pierwsze jej wzrost zdaje się przeczyć tezie, że rozpoczęła się faza dezinflacji czyli stopniowego schodzenia z podwyżek cen towarów i usług. Rząd mówi, że „najgorsze już za nami” i pokazuje na dynamikę CPI - z 18,2 w lutym do 16,1 proc. w marcu i prawdopodobnie (dane będą za kilka dni) 14,5-15proc. w kwietniu. Ale antyPiSowska opozycja ani myśli patrzeć na te liczby. Dużo bardziej woli wskazywać na inflację bazową. Bo ta ma - wciąż - tendencję wzrostową. W styczniu 11,7proc. W lutym 12proc. W marcu 12,3proc. 

Po drugie inflacja bazowa ma rozbijać w proch i pył korzystną dla rządu interpretację kryzysu inflacyjnego z lat 2021-2023. W myśli tego tłumaczenia za wzrost cen odpowiedzialne są kilkusetprocentowe skoki cenowe na rynkach surowców - najpierw żywnościowych a potem energetycznym - wywołane pandemią i wojną. No dobrze - powiadają krytycy takiej argumentacji - no to wyłączmy z inflacji ceny żywności i energii. I co? Widzicie, że nadal rośnie. 

Manipulacja inflacją bazową

Nie jestem czteroletnim dzieckiem. Nie łudzę się, że siła argumentu może przekonać nagrzanych uczestników naszego politycznego sporu. Pozwolę sobie jednak wskazać zwolennikom fetyszyzowania (nadawania przesadzonego znaczenia) inflacji bazowej na słabość i chciejstwo w ich rozumowaniu. 

Po pierwsze: trudno zgodzić się z używaniem tej miary jako magicznego środka na odwirowanie wpływu skoku cen surowców na ceny. To, że w koszyku pozwalającym określić poziom inflacji bazowej nie ma żywności i energii, nie znaczy jeszcze, że ten koszyk pozostaje niezależny od trendów na rynkach ropy czy gazu, które wydarzyły się rok czy dwa lata temu. Przecież do wytworzenia mebli, ubrań albo nawet dowolnych usług użyte zostały surowce energetyczne kupowane właśnie wtedy w czasie „górki”. Tym samym producent musiał ponieść koszt horrendalnego wzrostu cen surowców sprzed kilku czy kilkunastu miesięcy. I w pewnym momencie odbił to sobie w cenie oferowanego towaru. Tyle widać w inflacji bazowej. Ona mówi nam więc zaledwie tyle, że szoki surowcowe weszły już do środka gospodarki. Ale absolutnie nie dowodzi tego, że szoki surowcowe nigdy nie miały wpływu na obecne problemy z inflacją. 

I po drugie. Czy wzrost inflacji bazowej podpowiada nam coś nowego na temat sposobu w jaki należy walczyć z inflacją? Ekonomiczny liberał powie, że tak. Będzie dowodził, iż rosnąca inflacja bazowa to najlepszy dowód na to, że gospodarkę trzeba chłodzić i wpędzać w recesję. Bo tylko wtedy inflacja może zostać pokonana. Na szczęście nie żyjemy już jednak w czasach, gdy taki podejście było jedynym i dominującym. A każdego inaczej myślącego cancelowano z debaty ekonomicznej. Dziś mamy w klasie politycznej, wśród ekonomistów i w opinii publicznej także inne punkty widzenia. Wielu powie, że walka z inflacją przy pomocy bezrobocia i recesji (wywołanych nadmiernym podniesieniem stóp procentowych) jest pomysłem fatalnym, antyspołecznym i kontrproduktywnym. Oni opowiedzą się po stronie wolniejszego schodzenia z wysokiej inflacji i liczenia na to, że wzrost płac oraz pomoc państwa mogą osłonić koszty wzrostu cen najbardzej wrażliwym klasom społecznym. Z tego punktu widzenia inflacja bazowa niczego znaczącego do obrazka nie dodaje. 

Rafał Woś

(Fot. Pxhere.com)

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj50 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Polityka