Wiele państw Europy Zachodniej mogłoby zrobić więcej, jeśli chodzi o dostawy broni dla Ukrainy - powiedział w wywiadzie dla dziennika "New York Times" premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu stwierdził też, że interwencja prezydenta Joe Bidena mogłaby wpłynąć na Koreę Południową, aby udostępniła Ukrainie swoje pociski artyleryjskie do wykorzystania w walce z Rosją.
Pociski z Korei Południowej dla Ukrainy - rola Polski
W wyciekłych dokumentach wywiadowczych, zamieszczonych w mediach społecznościowych w marcu i upublicznionych w ostatnich dniach, znalazły się informacje, że Polska może mieć rolę pośrednika w przekazywaniu pocisków artyleryjskich kalibru 155mm z Korei Południowej na Ukrainę.
Według tych raportów południowokoreańscy urzędnicy byli niechętni dostarczeniu amunicji, obawiając się, że mogliby przez to naruszyć zasady swojego kraju, zabraniające udzielania śmiercionośnej pomocy narodom w stanie wojny. W raportach były też informacje, że Seul obawia się presji ze strony Bidena. W jednym z dokumentów, datowanym na początek marca, amerykański wywiad doniósł, że wysoki urzędnik w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego Korei Południowej powiedział, że jego kraj "nie był przygotowany na rozmowę między głowami państw bez posiadania jasnego stanowiska" w tej sprawie.
Polski premier, pytany przez "NYT" potwierdził, że rozmawiał na ten temat z władzami Korei Południowej i ocenił, że bez zapewnienia Joe Bidena, że Stany Zjednoczone zaoferują im wsparcie w obliczu jakiejkolwiek agresywnej odpowiedzi Chin lub Rosji, może nie udać się zakupić kluczowej amunicji i broni z Seulu na użytek Ukrainy.
"Rozmawialiśmy z Koreą Południową o tym, o dostawie broni i dostawie amunicji" - powiedział Morawiecki. "Ale nie sądzę, że będzie to możliwe bez interwencji Stanów Zjednoczonych. Korea Południowa obawia się reakcji Rosji i reakcji Chin".
Morawiecki chciałby interwencji Bidena
Morawiecki podkreślił, że Polska nigdy nie przekaże broni bez negocjowania porozumienia z Koreą Południową. Polska zakupiła wiele systemów broni od Korei Południowej, ale polski premier powiedział, że zakup pocisków z Seulu specjalnie w celu wysłania na Ukrainę wymagałby zaangażowania USA.
"Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby prezydent Biden zainterweniował. Bo bez interwencji prezydenta Stanów Zjednoczonych i pewnego rodzaju gwarancji bezpieczeństwa nie sądzę, żeby do tego doszło" - powiedział premier. Jak stwierdził, dostawy z Korei - która posiada pokaźne zasoby amunicji - byłyby bardzo pomocne, bo obecnie to Rosja dysponuje dużo większymi zapasami pocisków artyleryjskich i wystrzeliwuje ich znacznie więcej niż Ukraina.
W środę południowokoreański dziennik „Tonga Ilbo" podał, że Korea Południowa uzgodniła w marcu ze Stanami Zjednoczonymi, że wypożyczy im 500 tys. pocisków artyleryjskich, co miałoby dać Waszyngtonowi większą swobodę w przekazywaniu amunicji Ukrainie. Ogromne zapasy 155-milimetrowych pocisków w Korei Południowej mogą być kluczowe dla utrzymania Ukraińców w walce.
Przedstawiciele obu państw nie odnieśli się dotąd ani do słów Morawieckiego, ani doniesień prasy.
Ukraina wypala pociski w zawrotnym tempie
Apel polskiego premiera pojawia się w momencie, gdy amerykańscy i europejscy urzędnicy ostrzegają Ukrainę, że wypala ona pociski artyleryjskie w niezrównoważonym tempie, starając się utrzymać wschodnie miasto Bachmut. To może zagrozić planowanej na wiosnę kampanii, która - jak mają nadzieję - okaże się decydująca dla Ukrainy i jej partnerów - komentuje "NYT".
Biorąc pod uwagę wysoką stawkę ukraińskiej kontrofensywy, Stany Zjednoczone ogłosiły ostatnio dwie kolejne natychmiastowe dostawy tysięcy pocisków artyleryjskich z zapasów Pentagonu, aby pomóc w uzupełnieniu zapasów Ukrainy. Jednak wysoki urzędnik amerykańskiej obrony powiedział, że te dostawy, ogłoszone przez administrację Bidena 20 marca i 4 kwietnia, będą ostatnimi dwoma dużymi dostawami amunicji dla Ukrainy przed rozpoczęciem ofensywy i w przewidywalnej przyszłości.
Amerykański urzędnik określił dostawy jako "wysiłek ostatniej szansy", ponieważ sojusznicy Kijowa nie mają wystarczającej ilości amunicji, aby nadążyć za tempem Ukrainy, a ich własne zapasy są krytycznie niskie. Poza walkami w Bachmucie, Ukraina szkoli tysiące żołnierzy i stara się gromadzić zapasy amunicji na wiosenną ofensywę.
W rozmowie z "NYT" Morawiecki przyznał, że wojna na Ukrainie pochłania wiele jego czasu i wysiłków rządu, ale zaznaczył, że wynik konfliktu ma dla świata fundamentalne znaczenie.
"Chcę, by Ukraina wygrała, bo - broń Boże - jeśli Ukraina zostanie podbita, będziemy w kompletnie innym świecie. Jeśli Rosja odniesie sukces i duży kraj może najechać mniejszy kraj, dlaczego tej samej sztuczki nie miałyby powtórzyć Chiny, z pomocą Rosji?" - tłumaczył Mateusz Morawiecki. "Jest to więc kluczowy moment w historii globu" - dodał.
Premier zaznaczył, że choć państwa regionu takie jak Polska rozumieją powagę tej sytuacji, to państwa Europy Zachodniej mogłaby robić więcej, by pomóc Ukrainie. "Myślę, że wiele z nich mogłoby robić więcej, dostarczać szybciej i więcej broni. To bogate kraje" - powiedział szef polskiego rządu.
ja
(Zdjęcie: Premier Mateusz Morawiecki odwiedził zakłady ANAD Anniston Army Depot, gdzie produkowane są czołgi Abrams, fot. PAP/Krystian Maj/KPRM)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka