Były prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili jest przekonany, że katastrofa smoleńska była zaplanowanym zamachem przez Kreml. - Putin zabił jego, a teraz zabija mnie - przekonuje w nagraniu. Były gruziński przywódca przebywa w areszcie, jest w fatalnej kondycji.
Gruzja aresztowała swojego prezydenta
Michaił Saakaszwili przebywa w areszcie domowym ze względu na stan zdrowia. W 2018 roku został skazany przez sąd w Tbilisi na karę trzech lat pozbawienia wolności oraz zakaz pełnienia funkcji publicznych za przekroczenie uprawnień i nadużycie stanowiska. Saakaszwili jako prezydent Gruzji ułaskawił funkcjonariuszy MSW, skazanych wcześniej za zabójstwo bankiera Sandra Girgwlianiego sprzed lat. Saakaszwilemu zarzucono, że pominął przy podejmowaniu decyzji opinię komisji ds. ułaskawień. W międzynarodowej opinii publicznej tak wysoki wyrok wywołał szok. Wymiar sprawiedliwości stwierdził, że stan zdrowia byłego prezydenta nie może stanowić podstawy do odroczenia kary. Gruzin podejmował wielokrotnie głodówki w areszcie.
Specjaliści od wschodu nie wykluczają ingerencji Rosji w ściganiu Saakaszwilego, który w 2008 roku przeciwstawił się inwazji na swój kraj. Wtedy do Tbilisi przybył też Lech Kaczyński, który zorganizował międzynarodową koalicję na rzecz Gruzji i wystąpił w centrum miasta w obronie tegoż państwa.
Saakaszwili: Smoleńsk był zamachem
Zdaniem Saakaszwilego, Putin zemścił się na polskim prezydencie za wsparcie Gruzji. - Kaczyński poświęcił swoje życie za Gruzję. (...) Kiedyś mi mówił - różnica między tobą a mną jest taka, że dzięki członkostwu Polski w Unii Europejskiej ja po okresie swojej prezydentury pozostanę przy życiu, a ty możesz zginąć. Cóż, Putin zabił jego, a teraz zabija mnie - komentuje na nagraniu, zamieszczonym na Facebooku.
- Miałem w tym samolocie wielu przyjaciół. Zresztą, przed wyjazdem Lech zadzwonił do mnie i zaproponował, żebym poleciał razem z nim, ponieważ wśród polskich oficerów zabitych w Katyniu było też wielu Gruzinów. Odpowiedziałem, że w takim przypadku ten samolot nigdy nie dotrze do celu, ponieważ nie będzie mógł wylądować. Cóż, tragedia wydarzyła się nawet bez mojej obecności w samolocie - wspomina Saakaszwili.
Pogrzeb Lecha Kaczyńskiego
Były gruziński prezydent wrócił myślami do pogrzebu Lecha Kaczyńskiego w Krakowie. Wówczas część polityków Zachodu nie dotarła na uroczystości pogrzebowe z powodu chmury pyłu wydostającej się z islandzkiego wulkanu. Nie pojawili się wówczas Barack Obama czy Angela Merkel. Saakaszwili dotarł w ostatniej chwili.
- Otrzymałem tę szokującą wiadomość podczas podróży do Stanów Zjednoczonych. Musiałem spieszyć się z powrotem, ponieważ europejskie lotniska były zamykane jedno po drugim. Polecieliśmy do Europy małym prywatnym samolotem, dłuższą drogą w kierunku południowym. Później czekał już na nas gruziński samolot prezydencki. Okłamaliśmy kontrolerów ruchu lotniczego we Włoszech i Turcji, nawet nie zapytaliśmy o pozwolenie Ukraińców i ostatecznie wylądowaliśmy w Krakowie - powiedział Saakaszwili.
- Boskim zrządzeniem losu wszedłem na Wawel dokładnie w chwili, gdy kondukt pogrzebowy udawał się w kierunku miejsca spoczynku. Zatrzymałem się, nie wiedząc, jak się zachować, ponieważ to już była prywatna uroczystość rodzinna. Ujrzał mnie Jarosław Kaczyński. Wskazał ręką, żebym dołączył. Zapamiętam tę chwilę do końca życia - dodał.
Fot. Były prezydent Gruzji, Michaił Saakaszwili.
Zobacz:
GW
Inne tematy w dziale Polityka