Niemieckie media informują, że ludzie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, którzy przyjechali w okolice Darmstadt na protest kierowców ciężarówek zostali już zwolnieni. Strajk trwa nadal, gdyż kierowcy firmy Mazur, należącej do polskiego spedytora, nadal nie dostali wynagrodzeń.
Strajk kierowców ciężarówek
Sprawę opisuje portal TAZ. Pisaliśmy o niej również wcześniej. Do kierowców ciężarówek prowadzących strajk w strefie serwisowej w Graefenhausen (okolice Darmstadt) w piątek przybył właściciel firmy spedycyjnej Mazur w otoczeniu uzbrojonych ludzi z Rutkowski Patrol. Polski pracodawca jest oskarżany przez kierowców (pochodzących głównie z Gruzji i Uzbekistanu) o nadużycia, głównie brak wypłaty wynagrodzeń. Przybyła na miejsce policja aresztowała w piątek kilkanaście osób. W sobotę zostały one zwolnione.
Wszyscy strajkujący kierowcy ciężarówek (jest ich ok. 60) jeżdżą dla polskiej firmy transportowej Mazur jako „samozatrudnieni” – donosi TAZ. Kierowcy „prawdopodobnie od tygodni nie otrzymują wynagrodzenia, chociaż obiecano im stawkę dzienną w wysokości 80 euro” – dowiedział się portal.
Od 20 marca pierwsi z kierowców zaparkowali swoje ciężarówki w strefie serwisowej (niektóre z ładunkiem), odmawiając dalszej jazdy. Od ponad dwóch tygodni grono strajkujących w Graefenhausen rośnie, a „dotychczasowe próby negocjacji z właścicielem firmy Łukaszem Mazurem nie powiodły się” – dodaje TAZ.
Rutkowski Patrol w akcji
W piątek rano doszło do eskalacji konfliktu. Mazur, który negocjował ze strajkującymi jedynie na piśmie za pośrednictwem swojego prawnika, po raz pierwszy od 31 marca ponownie pojawił się na parkingu Graefenhausen - w towarzystwie ludzi z firmy Rutkowski Patrol. „To paramilitarna jednostka bojowa polskiej prywatnej agencji detektywistycznej Krzysztofa Rutkowskiego” – tak niemiecki portal charakteryzuje grupę.
Mazur i towarzyszące mu osoby podjechały opancerzonym pojazdem. „Najwyraźniej Mazur chciał zastraszyć strajkujących pracowników i pod groźbą użycia siły nakłonić ich do udostępnienia ciężarówek” – podkreśla TAZ.
Właściciel firmy przywiózł również zapasowe kluczyki do wszystkich ciężarówek. W czterech minibusach przyjechali kierowcy zastępczy, którzy prawdopodobnie nie wiedzieli jednak, w jakim celu zostali przywiezieni i „nie chcieli odgrywać roli łamistrajków” – poinformowała Anna Weirich z Niemieckiej Konfederacji Związków Zawodowych (DGB), która była naocznym świadkiem wydarzeń. Jak podkreśliła, wraz z kolegami z holenderskiego związku zawodowego FNV wspierają strajkujących kierowców.
Według Weirich jeden z kierowców został lekko raniony w głowę, gdy „Mazur i oddziały bojowe próbowały dostać się do jednej z zaparkowanych ciężarówek”. Wtedy interweniowała niemiecka policja, zatrzymując ludzi Rutkowskiego i Mazura „przy aplauzie strajkujących”.
Z informacji policji wynika, że wpłynęły skargi na dziewiętnaście zatrzymanych osób w związku z podejrzeniem poważnych naruszeń porządku publicznego, stosowania gróźb i środków przymusu, usiłowania uszkodzenia ciała. Jak podkreśla TAZ, firma Mazur odmówiła skomentowania piątkowych wydarzeń. W sobotę policja poinformowała, że zatrzymani zostali już zwolnieni. „Kierowcy firmy Mazur nadal nie dostali wynagrodzeń” – podkreśliła Weirich. Z tego powodu protest kierowców jest kontynuowany.
Krzysztof Rutkowski zamieścił na swoim profilu na instagramie filmik, w którym mówi, że "Jego ludzie są w trakcie powrotu z Niemiec po udanej akcji". - Oczywiście samochody, które zostały zablokowane przez uzbeckich i gruzińskich kierowców są w dalszym ciągu przez nich przetrzymywane. Myślę, że dalsze nasze działania doprowadzą do zakończenia ze skutkiem tej akcji - przekonuje Rutkowski.
Firma spod Krakowa
Jak wyjaśnił w rozmowie z dpa członek zarządu DGB Stefan Koerzell, firma Mazur przewozi towary na zlecenie niemieckich i zachodnioeuropejskich firm. - W branży często zdarza się, że klienci z Europy Zachodniej wynajmują firmy transportowe z Europy Wschodniej, które oferują i wykonują dla nich usługi transportowe po niższych kosztach. Te firmy z kolei często zatrudniają kierowców spoza UE, którzy zarabiają dużo mniej niż wynosi płaca minimalna np. w Niemczech. Kierowcy tacy – wbrew unijnym przepisom – często są miesiącami w trasie, ani razu nie śpiąc poza kabiną kierowcy, podobnie jak wielu spośród strajkujących w Graefenhausen – stwierdził Koerzell.
W czwartek DGB wystosowało list z opisem sytuacji protestujących kierowców do klientów firmy Mazur, m.in. DHL, LKW Walter, C.H. Robinson i Sennder. Rzeczniczka firmy Sennder zapewniła, że „zarzuty zostały potraktowane bardzo poważnie", a współpraca z Mazurem została "zakończona ze skutkiem natychmiastowym". Inne firmy nie odniosły się jeszcze do sprawy.
"W naszych działaniach jesteśmy niezawodni, przez co cieszymy się uznaniem i zaufaniem klientów w kraju, jak również za granicą" - czytamy na stronie firmy. LUKMAZ dysponuje flotą 900 pojazdów. Siedziba firmy mieści się w podkrakowskim Pobiedniku Wielkim.
ja
(Zdjęcie: Krzysztof Rutkowski chwali się akcją swoich ludzi w Niemczech, fot. LUKMAZ/Instagram/Detektyw Rutkowski)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Gospodarka