Mołdawia zmaga się z ogromnym kryzysem ekonomicznym, na który ogromny wpływ ma wojna na sąsiedniej Ukrainie. Inflacja przekroczyła tam już poziom 25 procent, a 26 proc. populacji tego kraju żyje poniżej granicy ubóstwa. – Tutaj nikt nie zostaje, wszyscy, jak mogą wyjeżdżają za granicę – mówi mieszkanka Kiszyniowa. Do Mołdawii w czwartek z planem pomocowym udał się premier Mateusz Morawiecki.
Wysoka inflacja w Mołdawii
Zamieszkana przez ponad 2,6 mln osób Mołdawia, uznawana za najbiedniejszy kraj Europy, stała się jednym z głównych kierunków ucieczki obywateli Ukrainy po wybuchu wojny. ok. 26 proc. populacji żyje poniżej granicy ubóstwa. Większość z nich na obszarach wiejskich.
Roczna stopa inflacji w Mołdawii w lutym 2023 r. wyniosła 25,9 proc. Średnia płaca netto to około 8 tys. lejów mołdawskich, czyli 1800 zł, minimalna emerytura 1200 lejów, czyli zaledwie 280 złotych. Przykładowe ceny: kilogram pomidorów - 30 lejów, czyli około 7 zł, kilo ziemniaków - 11 lejów (2,6 zł). Kawa w kawiarni to koszt około 25 lejów, czyli 6 zł, butelka wody 10 lejów (2,4 zł). Dwudaniowy obiad w restauracji ok. 200 lejów (ok. 45 złotych). Cena wizyty u fryzjera jest podobna do tej w Polsce, bilet autobusowy 6 lejów (1,40 zł). Prawdziwą bolączką są ceny gazu, które w ciągu roku wzrosły ośmiokrotnie.
Młodzi uciekają z kraju
Bazar w centrum Kiszyniowa to zatłoczone miejsce. Większość kupujących i sprzedających to osoby starsze lub w średnim wieku. Część sprzedawców nie posiada stoisk, stoją na chodniku z rozłożonym wokół siebie towarem. Widać szynkę, miody, a także świeże kwiaty. Obok kramy z warzywami, a jeszcze dalej zabawki i sprzęt elektroniczny. Z głośników dobiega głośna muzyka elektroniczna.
– Widzi pani jak żyjemy. To jest bieda. O czym mamy marzyć, czego oczekiwać? – załamuje ręce sprzedawczyni kiełbasy. –Wszystkie moje dzieci wyjechały. Tutaj nikt nie zostaje, tylko starzy – mówi z kolei kobieta w średnim wieku, która dołącza do rozmowy. – Wszystkie ceny rosną, prądu, jedzenia. Ja nikomu nie dziwię się, że wyjeżdża – dodaje.
– Każdy kolejny rząd obiecuje zmiany w Mołdawii, mówią, że będą walczyli z korupcją, ale czy coś się tak naprawdę zmienia? Nic. Żyjemy jak żyliśmy – ocenia Igor, mieszkaniec Kiszyniowa.
– Ja chcę wyjechać z kraju, najlepiej do USA. Teraz jeszcze nie mogę, muszę nauczyć się angielskiego, ale jeśli nic się nie zmieni, to wyjadę – mówi 24-letni Sebastian, zatrzymując się przy głównej arterii miasta, bulwarze Stefan cel Mare si Sfint, czyli Bulwarze Stefana Wielkiego i Świętego, wraz ze swoim rówieśnikiem Wiktorem.
Mołdawianie obawiają się Rosji
Jednak prawdziwym zmartwieniem mieszkańców Mołdawii są próby destabilizacji kraju przez Rosję. Prezydent Maia Sandu oznajmiła, że Rosja ma przygotowane plany obalenia rządu Mołdawii i podporządkowania sobie całego kraju, by uniemożliwić mu wejście do Unii Europejskiej. Powiedziała, że Moskwa opiera się między innymi na "grupach przestępczych, takich jak partia Sor" dowodzona przez oligarchę Ilana Sora.
Powołujący się na źródła w ukraińskich i zachodnich służbach wywiadowczych dziennik "The Washington Post" ujawnił, że oligarcha jest tak naprawdę agentem rosyjskiej służby FSB. A to Sor od połowy lutego zwołuje antyrządowe protesty, a część swoich bojówek szkoli w Turcji. Rząd Mołdawii zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie partii za nielegalną. Wniosek zostanie rozpatrzony pomiędzy 10 a 17 maja, co może doprowadzić do kolejnych napięć.
Jak podkreślają eksperci, ale co też wynika z wypowiedzi mieszkańców Rosja może zaatakować Mołdawię pod pretekstem "ochrony rosyjskojęzycznej ludności". Wprawdzie zaledwie 4 proc. osób deklaruje się jako Rosjanie, ale znaczna część społeczeństwa popiera prorosyjskie partie polityczne. Mają one 38 mandatów w 101-osobowym mołdawskim parlamencie.
Rosyjskie wpływy są szczególnie widoczne w dwóch autonomicznych obszarach Mołdawii: Gagauzji oraz Naddniestrzu. Ten drugi choć oficjalnie wchodzi w skład Mołdawii, ale po jednostronnym ogłoszeniu niepodległości w 1990 r., nieuznawanym na świecie, funkcjonuje de facto jako twór państwowy z władzami lojalnymi wobec Rosji.
Na terenie Naddniestrza stacjonuje około 2 tys. rosyjskich żołnierzy. Wchodzą oni w skład tzw. "sił pokojowych" oraz garnizonu pilnującego poradzieckie magazyny amunicji w rejonie wsi Cobasna.
Wizyta Morawieckiego w Mołdawii
W czwartek rano do Kiszyniowa przybył Mateusz Morawiecki. Szef rządu spotyka się premierem Mołdawii Dorinem Receanem oraz z prezydent Maią Sandu. Podczas rozmów poruszana jest kwestia wsparcia dla tego kraju w związku z rosyjską agresją na Ukrainę, a także współpraca dwustronna.
To pierwsze oficjalne spotkanie szefów rządów Polski i Mołdawii, po zmianie premiera w tym kraju w lutym tego roku.
– Należy docenić wysiłek premiera Dorina Receana, prezydent Mai Sandu i wszystkich w Mołdawii, którzy starają się w pokojowy sposób ułożyć życie ze swoimi sąsiadami i stać się częścią Unii Europejskiej. Aby Europa była bezpieczna, musimy zapewnić, żeby Ukraina wygrała wojnę, a Rosją ją przegrała – mówił szef rządu podczas spotkanie z premier Mołdawii. - Wspieramy działania Mołdawii w kierunku akcesji do UE. Niech to będzie przedsionek do wejścia w struktury bezpieczeństwa w szerszym kontekście. Wspieramy wolność i bezpieczeństwo w naszym regionie - zapewnił.
Morawiecki poinformował o przekazaniu Mołdawii 20 przemysłowych generatorów prądu. Mają one zabezpieczyć szpitale i inne instytucje przed ewentualnym brakiem zasilania.
– PLL LOT rozwija połączenia lotnicze z Mołdawią - ponad 10 połączeń tygodniowo między Warszawą a Kiszyniowem. Przyczyni się to do zwiększenia szans na połączenia gospodarcze pomiędzy Polską a Mołdawią. Poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego także staramy się pomóc rozwinąć instytucje rozwojowe. Wyciągamy pomocną dłoń do Kiszyniowa – dodał.
MP
(Ludzie protestujący na ulicach Kiszyniowa. Fot. PAP/Leszek Szymański)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka