Przeciwnicy oskarżają Trumpa o wszystko Fot. Pixabay
Przeciwnicy oskarżają Trumpa o wszystko Fot. Pixabay

Proces Trumpa w Nowym Jorku. „Skutki będą trudne do opanowania”

Redakcja Redakcja USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Decyzje podjęte w Nowym Jorku spowodują jeszcze większe niż do tej pory spolaryzowanie amerykańskiego społeczeństwa. To grozi napięciami, które mogą się przerodzić nawet w uliczne zamieszki. Pewne rzeczy będą trudne do opanowania – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.

Wywiad przeprowadzony został przed aresztowaniem Donalda Trumpa, do którego doszło we wtorek po tym, jak został odprowadzony do biura prokuratora okręgowego w gmachu nowojorskiego sądu.

Były amerykański prezydent Donald Trump stanie przed sądem w Nowym Jorku. Policja rozstawiła oddziały w całym mieście, bojąc się zamieszek. Niektórzy obawiają się najpoważniejszego od lat kryzysu amerykańskiej demokracji. Z czym mamy do czynienia i czego możemy się spodziewać?

Grzegorz Długi: Sytuacja faktycznie jest bardzo poważna. Decyzje podjęte w Nowym Jorku na pewno spowodują znaczące i jeszcze większe niż do tej pory spolaryzowanie amerykańskiej sceny politycznej, a przede wszystkim społeczeństwa. I w krótkiej i średniej perspektywie to grozi napięciami, które mogą się przerodzić nawet w uliczne zamieszki. Pewne rzeczy będą trudne do opanowania. Myślę jednak, że upolitycznienie organów ścigania, które ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w tych tak zwanych centrach demokratycznych, czyli stanach kontrolowanych przez demokratów, może spowodować chęć surowego rozprawienia się z Trumpem. I niesie to za sobą pewne zagrożenia dla demokracji. To jest niewątpliwe. Jeśli były prezydent zostanie aresztowany czy nawet skazany, nie da się przekonać jego sympatyków, że te decyzje były czystymi decyzjami procesowymi, nie miały nic wspólnego z polityką. To zresztą pachnie polityką i to, że Partia Demokratyczna do tego dopuściła to jest jednak poważny błąd tej formacji i dużej części "podpuszczających" do tego mediów. To przeniesienie konfliktu politycznego na zupełnie inny, nieznany dotychczas poziom.


Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem, gwarantem naszej polityki. Na ile ich pozycja może być zagrożona i co to oznacza dla Polski?

Pozycja USA jako dominującego państwa jest zagrożona, głównie z powodu wewnętrznych konfliktów i napięć w Ameryce. Z punktu widzenia Polski jest to sytuacja niebezpieczna, bo my jednak stawiamy głównie na Amerykę. I nie dlatego, że chcemy, ale nie mamy nikogo innego. Amerykanie bardzo aktywnie, działają na odcinku wschodnim. Jak wiemy, mają podobny pogląd na naszą politykę wschodnią jak my.


Ale napięcia i starcia uliczne, nawet ostre, nie rozwalą przecież całego mocarstwa?

Tyle, że ta polaryzacja, która nastąpiła w Stanach Zjednoczonych spowodowała, że Partia Republikańska w dużej części, przynajmniej w tej części Trumpowskiej ma inny stosunek wobec Rosji niż wcześniej. Mówię inny niż wcześniej, bo wbrew temu co niektórzy twierdzili, w czasach gdy Trump był prezydentem, jego działania na wschodniej flance NATO były tożsame z interesami Polski. To Trump spowodował amerykańską obecność wojskową na terenie Polski, przeciwdziałał Nord Stream, naciskał na zwiększenie wydatków obronnych sojuszników, itd. To on wspierał te nasze i wojskowych armii USA aspiracje w kwestii budowy infrastruktury wojskowej, która by w razie potrzeby umożliwiała szybkie pojawienie się większych sił amerykańskich w naszym kraju. Natomiast jego ostatnie wypowiedzi, są coraz bardziej niepokojące i chyba nie wierzy w możliwość obronienia Ukrainy.

Tylko, że to są słowa padające z ust polityków opozycji. Gdy oni dojdą do władzy, mogą zmienić kurs o 180 stopni?

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Donald Trump swoje kontrowersyjne wypowiedzi wygłasza po to, by mocno odróżnić się od Joe Bidena. To prawda. I prawdą jest, że w opozycji politycy mówią rzeczy, których nie mówiliby, będąc u władzy. Dalej wydaje mi się, że gdyby Trump wrócił do władzy, to ta jego polityka względem Rosji nie musiałaby się różnić od tej, prowadzonej dziś przez Bidena. Ale takiej pewności mieć niestety nie możemy. Bo radykalizacja zawsze zostawia jakieś niebezpieczne ślady. A sprawy takie, jak nowojorski proces, tę radykalizację tylko spotęgują.

Czytaj dalej:
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj40 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka