W połowie marca pojawiły się informacje, że w sabotażu Nord Stream wziął udział wynajęty jacht Andromeda. Amerykański dziennik "Washington Post" informuje teraz, powołując się na zachodnich urzędników, że w operacji udział mogło brać więcej statków. Pojawia się również polski wątek.
Statki przy Nord Stream
W połowie marca pojawiły się nowe informacje ws. sabotażu Nord Stream. Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" przekazał, że do wysadzenia gazociągów Nord Stream mogli przyczynić się nurkowie, którzy wynajęli 15-metrowy jacht Andromeda z jednego z portów na Rugii. Eksperci poddają jednak pod wątpliwość, aby przeprowadzenia tak skomplikowanej operacji było możliwe z pokładu tej żaglówki.
W jachcie znaleziono ślady materiałów wybuchowych, które pasują do tych użytych przy wybuchach. Teraz cytowani przez "Washington Post" urzędnicy podejrzewają, że pozostawienie śladów miało fałszywie naprowadzić śledczych na Andromedę.
Ponadto nowe rewelacje amerykańskiej gazety wskazują, że w sabotażu Nord Stream użyto więcej, niż jednego statku. Niemieckie organy ścigania podejrzewają również, że wypuszczenie na morze łodzi mogło być celowym zabiegiem, mającym na celu odwrócenie uwagi od prawdziwych sprawców, którzy wciąż pozostają na wolności.
Polski wątek w śledztwie
W niemieckim śledztwie nie obyło się również bez polskiego wątku. Śledczy powiązali wynajem jachtu z polską firmą, która z kolei jest własnością europejskiej firmy powiązanej z ukraińskim partyzantem. "Tożsamość polskiej firmy i ukraińskiego obywatela, a także jego potencjalny motyw pozostają niejasne" – wskazuje "Washington Post".
Niemieccy urzędnicy mieli również szeptać o potencjalnym udziale polskiego lub ukraińskiego rządu w ataku. Niektórzy twierdzili, że Polska prawdopodobnie miała motyw, biorąc pod uwagę, że była jednym z najgłośniejszych krytyków projektu Nord Stream od jego powstania pod koniec lat 90., ostrzegając, że rurociągi biegnące z zachodniej Rosji do Niemiec uzależnią Europę od Kremla.
"Washington Post" przypomina również wypowiedź głównego doradcy prezydenta RP ds. polityki zagranicznej Marcina Przydacza. Apelował on o ostrożność w wyciąganiu wniosków na podstawie wstępnych dowodów oraz mówił, że Andromeda mogła być podstawiona przez Moskwę. – To może być rosyjska gra. Polska nie miała nic wspólnego z tym atakiem – mówił.
MP
(Wybuch Nord Stream. Fot. PAP Archiwum)
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka