Polska nadal jest jednym z czołowych europejskich wytwórców mebli i największych eksporterów na świecie, ale branża meblarska ma coraz większe kłopoty i ponad 100 mln złotych długów, które cały czas rosną.
Zwolnienia w branży meblarskiej
Nic nie zapowiadało czarnego scenariusza, ale kilkanaście miesięcy temu zaczęły się problemy z zakupem niezbędnych do produkcji surowców, przede wszystkim drewna, potem znacznie wzrosły koszty energii, swoje dołożyła inflacja, wojna w Ukrainie i spadający popyt na meble, spowodowany m.in. trudnościami w uzyskiwaniu przez Polaków kredytów. Nic więc dziwnego, że zamówienia zmniejszyły się o jedną piątą, a eksperci prognozują, że należy się spodziewać redukcji o kolejne kilkanaście procent.
Co gorsza w najbliższym czasie przewidywany jest także spadek wartości produkcji sprzedanej. Według najnowszego raportu „Polskie meble Outlook 2023”, opracowanego przez Ogólnopolską Izbę Gospodarczą Producentów Mebli, będzie to o 8% mniej niż w 2022 r., a liczba wyprodukowanych mebli będzie mniejsza nawet o jedną czwartą. Wszystko to sprawiło, że od siedmiu miesięcy zadłużenie meblarzy stale rośnie, a rentowność spada, z 6% do nawet 4,5%. By ratować płynność finansową, firmy były zmuszone do redukcji zatrudnienia. Szacuje się, że pracę straciło 50-60 tys. osób z ok. 200 tys. pracujących „w meblach”. Zwolnienia objęły przede wszystkim osoby zatrudnione na umowach czasowych, oszczędzając na razie specjalistów. Coraz większym wyzwaniem staje się także utrzymanie konkurencyjności na rynkach zagranicznych.
Rośnie suma nieuregulowanych zobowiązań
Niełatwą sytuację branży widać w danych Krajowego Rejestru Długów. O ile we wrześniu 2022 r. zadłużenie przedsiębiorstw wynosiło 86 mln zł, to obecnie zwiększyło się do 101,1 mln zł. Pół roku temu w KRD znajdowało się niecałe 3 tys. niepłacących firm, dziś to 3109, a średnia wartość nieuregulowanych zobowiązań z 28,8 tys. zł wzrosła do 32,5 tys. zł. - Analizując dane w dłuższym horyzoncie czasowym, widać, że najtrudniejszy był dla meblarzy rok 2020. Zadłużenie sięgało wtedy 120 milionów złotych. Wpływ na to miała w dużej mierze pandemia, która negatywnie odbiła się na całej gospodarce. W czerwcu 2021 roku nastąpiło dodatkowe tąpnięcie i zaległości sektora meblarskiego urosły do 125 mln zł – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. - Na początku minionego roku suma nieuregulowanych zobowiązań zaczęła maleć, ale niestety narastająca inflacja i wojna za wschodnią granicą znów pogorszyły kondycję segmentu meblarskiego.
Dłużnicy z jednoosobowych działalności gospodarczych
Niemal trzy czwarte zadłużenia branży należy do bezpośrednich producentów mebli. Zalegają oni ze spłatą 73,5 mln zł, a zobowiązań finansowych nie uregulowało 2298 firm. Pozostała część, tj. 27,6 mln zł, obciąża konta 811 sklepów i hurtowni. Specyfiką sektora jest duża liczba jednoosobowych działalności gospodarczych i to na nie właśnie przypada ponad połowa ze 101,1 mln zł długów. Średnia zaległość to 20,8 tys. zł, co dla osoby prowadzącej działalność jest dużym obciążeniem. Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością powinny oddać 42,7 mln zł. Rekordzistą jest ta z województwa łódzkiego, która zalega z płatnościami na 3,3 mln zł. Niemal połowę długów branży meblarskiej stanowią nieuregulowane zobowiązania wobec banków, firm leasingowych i podmiotów z branży zarządzania wierzytelnościami (55 mln zł), a 8,9 mln zł to suma, która powinna trafić do biur rachunkowo-księgowych, doradztwa podatkowego, kancelarii prawnych i agencji reklamowych. Na 8 mln zł czekają wierzyciele z firm handlowych.
Firmy meblarskie same także mają problemy z odzyskaniem należności od swoich kontrahentów, którzy są im prawie 9 mln zł. Długów producentom mebli nie oddają przede wszystkim firmy je sprzedające.
Tomasz Wypych
(fot. Canva)
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Gospodarka