- Wbrew powszechnemu w mediach optymizmowi dokładnie takiego wyniku w Pradze się spodziewałem. Zaskakujące, jak wielu komentatorów lekceważyło Czechów przed meczem. O drugie miejsce w grupie i awans Polska zagra z Albanią i Wyspami Owczymi – mówi Salonowi 24 Mirosław Kuszczak, ojciec i menadżer byłego bramkarza reprezentacji Polski, Tomasza Kuszczaka.
Gdy rozmawialiśmy prze meczem, mówił Pan, że podopieczni Santosa w Pradze przegrają, podczas gdy zdecydowana większość kibiców uważała, że Biało-Czerwoni zdecydowanie wygrają. Doszło do blamażu. Opadły już emocje po wielkim laniu, jakie czescy piłkarze sprawili Polakom?
Mirosław Kuszczak: Opadły, może właśnie dlatego, że wbrew powszechnemu w mediach optymizmowi, dokładnie takiego wyniku się spodziewałem. Zaskakujące, jak wielu komentatorów lekceważyło Czechów przed meczem.
No tak, ja akurat nie spodziewałem się aż takiego lania, ale trudnej przeprawy już tak. I to lekceważenie w mediach także mnie zdziwiło. Sam pisałem tekst o tym, że w Polsce na zespół naszych rywali patrzy się pobłażliwie, tymczasem oni piłkarsko stoją znacznie wyżej niż Polska. Historycznie mają więcej sukcesów – jeszcze jako Czechosłowacja byli dwukrotnie wicemistrzami Świata, mistrzami Europy. A osobno jako Republika Czeska słabiej grali w eliminacjach mundiali, ale na Euro zdobywali medale. Mają też mocniejszą ligę, ich kluby znacznie częściej grają w Lidze Mistrzów.
Czechy to kraj o ogromnych tradycjach piłkarskich, co ma znaczenie, ale historia nie wychodzi na boisko. Powodem mojego pesymizmu przed spotkaniem był fakt, że jesteśmy świeżo po Mistrzostwach Świata, po których zespół był mocno rozbity. Nawet nie chodzi o słynną aferę premiową, ale kwestie związane ze sposobem gry, dyskusjami na ten temat, postulatami przebudowy zespołu. Zmienił się trener, który postanowił wprowadzić zmianę stylu gry, czego w trzy dni się nie zrobi. Do tego doszły kontuzje kilku kluczowych zawodników oraz fakt, że piłkarze tacy, jak Jakub Kiwior, nie grają w swoich klubach.
No ja się tu muszę uderzyć w piersi – przed spotkaniem uważałem, że ci, którzy tak martwią się brakiem minut Kiwiora i Bartosza Bereszyńskiego, szukają problemów zastępczych. Bo przecież to doświadczeni zawodnicy, którzy niejako w nagrodę za dobrą grę przeszli do wielkich klubów. Kiwior będzie mistrzem Anglii, a Bereś Włoch, może wygra z Napoli Ligę Mistrzów. Nie grają, ale skoro są w kadrze meczowej, muszą w każdej chwili być gotowi na to, by wejść na boisko. Więc w kadrze powinni być przydatni. Mecz w Pradze boleśnie pokazał, co znaczy brak regularnej gry.
Tu wiele zależy od pozycji boiskowej. Rezerwowy bramkarz faktycznie musi być w stałym rytmie, gotowości, że w każdej chwili może wejść na boisko. Zawodnicy ofensywni, czy boczni obrońcy często w trakcie meczu na boisko wchodzą, łapią minuty. Więc jakiś rytm zachowują. Środkowy obrońca to pozycja bardzo specyficzna. Zmiany przeprowadza się na niej rzadko, a nawet, gdy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, kontuzji, to zdarza się, że trener w trakcie meczu nie wprowadza innego stopera. Ale cofa do obrony na przykład defensywnego pomocnika. Rezerwowy obrońca na boisku melduje się dopiero w kolejnym spotkaniu.
Chodzi o to, że to pozycja newralgiczna, na której kluczowe są ogranie, regularność i systematyczność. Dlatego nie dziwi, że Kiwior zagrał na poziomie znacznie niższym niż ten, do którego przyzwyczaił przed transferem do Londynu. Rzecz jasna nie można mówić, że zawiódł jedynie obrońca Arsenalu. Dramatycznie źle wyglądała cała defensywa, osobiście bardzo niepokoi mnie słaby występ Jana Bednarka. Ten zawodnik akurat gra regularnie w Premier League, w kadrze grał dziesiątki spotkań, był na mundialach 2018 i 2020, i ostatnio w Katarze jako rezerwowy.
Niestety, po raz kolejny obrona bez Kamila Glika nie dała rady dobrze dysponowanemu rywalowi. Mnie osobiście bardzo smuci brak formy Krystiana Bielika. Śledziłem karierę tego piłkarza. To wielki talent, który mógł być świetnym defensywnym pomocnikiem, bądź obrońcą, na którego szykowano go w Arsenalu. Niestety, po serii kontuzji jest cieniem samego siebie sprzed lat.
Patrząc w ten sposób, Santos powinien w kolejnych spotkaniach oprzeć defensywę na Kamilu Gliku i Arturze Jędrzejczyku, pomoc na Grzegorzu Krychowiaku, na skrzydle postawić na Kamila Grosickiego. Tylko peselu oszukać się nie da – za dwa, trzy lata starsi zakończą kariery, młodych w ogóle nie będzie?
Absolutnie nie neguję potrzeby wprowadzania młodych zawodników. Mówię tylko o tym, że tak wielkich zmian nie da się przeprowadzić bezboleśnie. Dlatego nie byłem przed meczem optymistą. Wszyscy mówili o tym, że grupa w eliminacjach do Euro 2024 jest bardzo łatwa. Bardzo łatwych we współczesnym futbolu nie ma, ale faktycznie – jest to grupa w zasięgu Biało-Czerwonych, z której awans jest obowiązkiem.
Akurat Czesi są najtrudniejszym rywalem. I, moim zdaniem, nawet jeśli na papierze Polska ma lepszy materiał czysto piłkarski, a nasi zawodnicy grają w lepszych klubach, to pamiętajmy – Czesi na poprzednim Euro 2020 grali w ćwierćfinale, my nie wyszliśmy z grupy. My awansowaliśmy na mistrzostwa Świata po barażu, w dramatycznych okolicznościach. Oni w barażu odpadli, po dogrywce. A co najważniejsze – Jaroslav Silhavy selekcjonerem jest od pięciu lat, a Fernando Santos debiutował. Tak więc Czesi są na starcie eliminacji poza zasięgiem naszej reprezentacji. O drugie miejsce w grupie i awans Polska zagra z Albanią i Wyspami Owczymi.
W tym kontekście poniedziałkowy mecz z Albanią jest szczególnie istotny, trzeba go wygrać. Czy po takim blamażu jak w piątek, należy dokonać w kadrze rewolucji, docelowo pożegnać się z kilkoma antybohaterami z Pragi, czy przeciwnie, dać im szansę w kolejnych spotkaniach?
To zależy, czy chodzi tylko o najbliższy mecz z Albanią, czy o kolejne miesiące. W Pradze sami zawodnicy przeżyli szok, więc w składzie na kolejny mecz chyba warto zamieszać. Za kontuzjowanego Casha zagrać mógłby Przemysław Frankowski, który na prawej obronie gra we francuskim Lens. Środek obrony Fernando Santos może zestawić z Bartosza Salamona i Pawła Dawidowicza. Obaj są doświadczeni. Pierwszy był w kadrze na Euro 2016, ma na koncie występy we Włoszech, teraz świetny sezon w Lechu Poznań. Drugi gra w Serie A. W reprezentacji rozegrał kilka istotnych spotkań, w tym to w eliminacjach MŚ z Anglią na Stadionie Narodowym. W drugiej linii selekcjoner chyba ustawi nieco głębiej Piotra Zielińskiego, może zagrać skrzydłowymi Michałem Skórasiem oraz Jakubem Kamińskim. W ataku obok Lewandowskiego może wystąpić Karol Świderski.
Czy po meczu z Czechami tacy zawodnicy jak Jakub Kiwior, czy Michał Karbownik, nie powinni już być powoływani?
Absolutnie nie należy ich skreślać. Jakub Kiwior za kilkanaście miesięcy może być jedną z gwiazd nie tylko polskiej piłki. Jest w wielkim klubie, gdzie najbliższe miesiące spędzi jeszcze na ławce. Ale jesienią albo zacznie grać w Arsenalu, albo klub go wypożyczy. W pierwszym przypadku nie będzie dyskusji, bo Kuba jako podstawowy gracz mistrza Anglii stanie się pewniakiem w drużynie narodowej. Natomiast jeśli się nie przebije i pójdzie na wypożyczenie, to też raczej z opcją gry.
Nie po to Arsenal wydał tyle forsy za reprezentanta Polski, żeby siedział na ławce. On ma albo już niebawem być filarem defensywy Arsenalu, albo pograć przez sezon gdzieś, gdzie przygotują go do gry w londyńskim klubie. Przyglądać należy się też innym młodym piłkarzom, którzy mogą dostawać może nie od razu pierwszy skład jak Karbownik z Czechami, ale 15, 20 minut, stopniowo wchodzić do zespołu.
A starsi – Glik, Krychowiak, Jędrzejczyk, Grosicki – są tacy, co chcieliby ich przywrócenia?
Jeśli chodzi o Grzegorza Krychowiaka to chyba jego czas w kadrze minął. Z kolei Glika w Pradze brakowało. Kamil oczywiście młodszy, a co za tym idzie szybszy i zwrotniejszy nie będzie. Ale do kadry powinien wrócić, a przy nim powinno się ustawiać szybkiego i dobrze wyprowadzającego piłkę zawodnika. Przyszłością tej reprezentacji jest jednak Kiwior, a oprócz niego należy poszukać młodego twardego, nieustępliwego zawodnika, który docelowo zastąpiłby Glika. W Legii zachwyciła mnie gra Maika Nawrockiego. Ten piłkarz ma te atuty, które od zawsze ceniliśmy u Kamila Glika – twardość, nieustępliwość, waleczność i cechy przywódcze. A jest bardzo młody, zwrotniejszy i szybszy, za to brak mu ogrania, czasem zdarzają się błędy.
Scenariusz, w którym na zgrupowania kadry przyjeżdżają i Glik i Nawrocki, młody uczy się od starszego i stopniowo go coraz częściej zastępuje, wydaje się sensowny. W lidze francuskiej nieźle radzi sobie Mateusz Wieteska, który ma pewne doświadczenie, był na MŚ w Katarze. Eksperci bardzo chwalą też Kamila Piątkowskiego, który z powodu kontuzji wypadł ze zgrupowania. Ma to być wręcz ideał, łączący w sobie boiskowego twardziela z zawodnikiem dobrym technicznie, świetnym przy wyprowadzeniu piłki. Tu jedno zastrzeżenie – Wieteskę czy Nawrockiego oglądam regularnie, ligi belgijskiej - nie, więc tu powołuję się na opinie ekspertów. Nawrockiego polecam na podstawie tego, co sam widziałem.
Wspomniany Piątkowski jest wszechstronny, grać może i na wahadle, i na pomocy. I to może być jakaś opcja, bo poza bramką problemy kadrowe reprezentacja ma wszędzie. Jakich piłkarzy powinien Pana zdaniem przetestować selekcjoner w pomocy i z przodu?
W drugiej linii liczę na powrót Kuby Modera, który jeśli odzyska choć 80 proc. formy sprzed kontuzji, stanie się najważniejszym obok Zielińskiego i Lewandowskiego ogniwem tej kadry. Ciekawą opcją byłby powrót Bartka Kapustki. To zawodnik wciąż młody, ale też bardzo doświadczony, objawienie Euro 2016 we Francji. Odbił się w Anglii nie do końca ze swojej winy. Potem leczył koszmarną kontuzję, teraz w Legii stał się filarem zespołu. W kadrze w środku pola poradziłby sobie myślę nie gorzej od części powoływanych zawodników.
Obok byłego gracza Leicester gra usposobiony bardziej defensywnie Bartosz Slisz. To piłkarz mobilny, zwrotny i szybki. Śmiem twierdzić, że siła Legii opiera się w dużej mierze na parze środkowych pomocników – Kapustka – Slisz. Jeśli chodzi o atak, to ciekawą opcją na przyszłość jest Filip Szymczak z Lecha Poznań.
Piłkarz ten jest bardzo umiejętnie „budowany”. Klasyczny środkowy napastnik, ale teraz ustawiany na różnych pozycjach, żeby stał się bardziej wszechstronny. Zyskał ogromne doświadczenie w pucharach. I niektórzy porównują go, zachowując odpowiednie proporcje, do Roberta Lewandowskiego. Nie tylko dlatego, że obecny kapitan reprezentacji grał w Lechu Poznań, ale dlatego, że Szymczak troszkę przypomina „Lewego” z tamtego okresu. Czy Pana zdaniem jest szansa, że młody napastnik za kilka lat zastąpi gwiazdora Barcelony w ataku reprezentacji Polski?
Tego nigdy się nie przewidzi, ale warto śledzić karierę tego zawodnika. A co do przyszłości kadry – byłem pesymistą co do wyniku i gry w Pradze. Natomiast jestem optymistą jeśli chodzi o przyszłość reprezentacji w ogóle. Fernando Santos to niezwykle doświadczony trener. Przebudowa kadry to proces. Z kolejnymi spotkaniami powinno być lepiej. I łatwiej, bo mecz z najtrudniejszym rywalem, na jego terenie już się odbył. Nie należy popadać w histerię. Jesienią ta drużyna może wyglądać znacznie lepiej.
Zdj. PAP
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Zobacz też:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo