Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas konferencji prasowej. fot. PAP/Zbigniew Meissner
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas konferencji prasowej. fot. PAP/Zbigniew Meissner

Tusk już wie, że jednej listy nie będzie. Dlatego zaczął realizować plan B

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 23
Wydaje się, że Tusk pogodził się z tym, że jednej listy nie będzie. I przystąpił do jak to się określa w polityce, dość twardej kanibalizacji pozostałych partnerów z opozycji. Polegać będzie ono na zabieraniu im elementów programowych i liczeniu na to, że część ich wyborców przerzuci głosy na Koalicję Obywatelską – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.

Kilka tygodni temu sondaże wskazywały na wyraźny odwrót opozycji. Najnowsze badania  są z kolei łaskawe dla partii rządzącej. Czy faktycznie mimo drożyzny, poważnych wpadek wizerunkowych, Zjednoczona Prawica jest  faworytem, czy to chwilowy trend, a może wygra wybory, ale nie będzie w stanie stworzyć koalicji?

Dr Andrzej  Anusz: Mnie się wydaje, że te ostatnie sondaże, których mieliśmy wysyp w ostatnich dniach, są generalnie związane z kwestią obrony przez polityków Zjednoczonej Prawicy Jana Pawła II. Cała dyskusja, medialna, dyskusja w Sejmie wokół tej uchwały broniącej Ojca Świętego, niekonwencjonalne posunięcia, jak wezwanie ambasadora Stanów Zjednoczonych, mocno zmobilizowały elektorat prawicy. I wiąże się to niewielkim, ale jednak wzrostem, poparcia dla rządzących. Drugim czynnikiem jest sytuacja po drugiej stronie, gdzie chyba dochodzimy powoli do  przesilenia związanego z tym, w jakiej konfiguracji pójdzie opozycja do wyborów. W najbliższych dniach zdecyduje  się, czy będzie jedna lista, czy więcej list po stronie opozycyjnej. Ja myślę, że niektórzy wyborcy wstrzymali oddech i patrzą na to, co się wydarzy w najbliższych dniach. To kluczowe czynniki, które wpływają na dobre  notowania Prawa i Sprawiedliwości i nieco gorsze partii opozycyjnych, przede wszystkim Platformy Obywatelskiej.

Czy radość opozycji przy poprzednich notowaniach była przedwczesna, czy  przedwczesna jest radość rządzących?

Próba przewidzenia dziś tego, kto wygra wybory i przede wszystkim, kto będzie rządził po wyborach, jest bardzo przedwczesna. Również dlatego, że do wyborów zostało kilka miesięcy, wiele może się jeszcze wydarzyć. Natomiast niedawno pojawił się ciekawy sondaż, w którym respondenci odpowiadali na pytanie nie o własne sympatie wyborcze a o to, kto wygra wybory i kto ma szansę sprawować władzę po wyborach. No i według tego sondażu aż 50 proc. wyborców uważa, że będzie to PiS. Jeśli chodzi o wyborców poszczególnych partii, niemal 100 proc. zwolenników PiS deklaruje, że ich ulubiona formacja wygra wybory. Ale co ciekawe, tak samo uważa całkiem sporo wyborców opozycji. To pokazuje, że jest  dużo większy optymizm w elektoracie PiS, niż jego przeciwników. I to ogromny atut, ale bynajmniej nie oznacza, że już dziś możemy prognozować kto wygra, czy kto będzie rządził. 

A czy w takim razie Pana zdaniem jest bliżej stworzenia jednej listy wyborczej, czy raczej dwóch, nawet trzech?

Myślę, że w przyszłym tygodniu chyba dojdzie do takiego swoistego przesilenia. „Gazeta Wyborcza” ma podobno opublikować sondaż na temat różnych wersji startu opozycji. I apel o jedną listę. Tu jest nastawienie, że tylko jedna lista da wygraną i szansę na  odsunięcie PiS od władzy. Ale pomimo to chyba coraz więcej wskazuje, że tej jednej listy nie będzie. Widać jaki rozjazd nastąpił przy tej uchwale dotyczącej Jana Pawła II. Z jednej strony mamy Lewicę, która oczywiście głosowała przeciwko tej uchwale.  Platformę, która w ogóle się zachowuje bardzo dziwacznie, bo nie bierze udziału w głosowaniu z wyjątkiem jednej pani poseł Joanny Fabisiak, która głosowała razem z Prawicą. Z drugiej strony mamy PSL, które uchwałę popiera i ruch Szymona Hołowni, w ogóle podzielony, gdzie niektórzy głosują przeciw,  niektórzy w ogóle nie głosują. Nawet to pokazuje, jaki jest duży, rozdźwięk światopoglądowy po stronie opozycyjnej. I staje się jasne,  że coraz trudniej będzie tą jedną listę utworzyć. I chyba sam Donald Tusk też już nie ma co do tego złudzeń. On ostatnio aktywnie włączył się do kampanii wyborczej. Ale w swych wystąpieniach skupia się  na podbieraniu poszczególnych punktów z programów innych ugrupowań opozycyjnych. Od partii Razem przejął projekty rozwiązań w polityce mieszkaniowej i hasło, że mieszkanie jest prawem, a nie towarem. Kilka dni temu w Poznaniu ogłosił plan udogodnień dla przedsiębiorców, o których później Kosiniak-Kamysz mówił, że były w programie PSL-u. A więc wydaje się, że Tusk pogodził się z tym, że jednej listy nie będzie. I przystąpił do jak to się określa w polityce, dość twardej kanibalizacji pozostałych partnerów z opozycji. Polegać będzie ono na zabieraniu im elementów programowych i liczeniu na to, że część ich wyborców  przerzuci  głosy na Koalicję Obywatelską. 

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj23 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo