- W Polsce media są skrajnie prorządowe albo skrajnie antyrządowe. Ale tworzą wzajemną przeciwwagę. Jeśli media prorządowe coś pominą, opozycyjne nagłośnią i na odwrót. W Niemczech przeciwwagi nie ma. Obowiązuje tzw. Hübsche-Berichterstattung, czyli mówiąc dosłownie: „ładne relacjonowanie”. Fakt, że ujawniono, iż wielu dziennikarzy jest na listach płac rządu i służb nie jest zaskoczeniem – mówi Salonowi24 profesor Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, specjalista w dziedzinie dziejów Polski, Niemiec i Rosji.
W Niemczech wybuchła spora afera dotycząca opłacania przez federalne służby i rząd federalny dziennikarzy. Jak poważny jest to problem?
Prof. Bogdan Musiał: Faktycznie, dziś nagle ujawniono coś, co tajemnicą poliszynela było od dawna, czyli zblatowanie dziennikarzy z politykami. Na listach płac byli dziennikarze przede wszystkim mediów publicznych, ale także niektórych prywatnych, czy freelancerzy. W języku niemieckim jest takie pojęcie Hübsche-Berichterstattung, czyli, mówiąc dosłownie: „ładne relacjonowanie”, a mówiąc konkretnie - chodzi o pisanie, mówienie tego, czego chcą politycy. Czyli dziennikarze i publicyści starają się nie relacjonować rzeczy negatywnych dla rządzących.
A jak już sprawa jest na tyle ewidentna, że pominąć jej się nie da i trzeba coś opisać, starają się pisać tak, by rzeczy negatywne były przedstawiane w choć trochę mniej negatywnym świetle. Najlepszym przykładem jest tutaj opisywanie postaci Angeli Merkel. Gdy rządziła, to mieliśmy do czynienia z wielopoziomową narracją, w rozmaitych mediach, przedstawiającą panią kanclerz jako wybór dla Niemiec wręcz opatrznościowy. Jej osiągnięcia były wspaniałe. Dziś, w kontekście zarówno wojny na Ukrainie, jak i polityki wewnętrznej wyraźnie widać ogromne błędy, wręcz katastrofalne rząd Merkel. I to jest niemożliwe, żeby ci dziennikarze, którzy tak ją wychwalali, nie widzieli wcześniej jej błędów.
Skandal w Niemczech. Rząd opłacał setki dziennikarzy na niebywałą skalę
Jak wyglądało wspieranie tych dziennikarzy przez polityków?
To, co zostało ujawnione nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, bo od dawna mówiłem, że media w Niemczech są powiązane z politykami. I to jest we wszystkich dziedzinach. Dziennikarze byli na liście płac rządu i nawet służb. Wyglądało to w ten sposób, że na przykład dany dziennikarz był proszony o moderację spotkań, czy konferencji i kasował za to na przykład parę tysięcy euro.
Ale warunkiem było pozytywne pisanie o rządzących. Problemem tam jest w ogóle cała struktura mediów publicznych. Tam od dziesiątek lat wpływ na media mają największe partie, czyli CDU, SPD, Zieloni. Żyjąc w tym kraju widzę, jak bardzo przekaz jest jednostronny. Stąd niemieckie media marginalizowały problem wojny na wschodzie Ukrainy.
W Polsce też mamy bardzo mocną polaryzację, media państwowe ostro stawiające na rząd, opozycyjne nie kryjące się z tym, że są radykalnie antypisowskie. Wiele mediów otrzymuje rządowe reklamy, bądź pieniądze z samorządów. Orlen przejął koncern medialny, a politycy chętnie się reklamują i rozmaite podmioty mają określone linie?
Zgadza się. Ale w Polsce jednak wygląda to trochę inaczej w tym sensie, że ten przekaz jest bardziej zróżnicowany. Mamy media jednoznacznie prorządowe i jednoznacznie antyrządowe. A do tego i takie, które próbują jakoś przekaz niuansować, tworząc pewne wyspy. W Niemczech przez lata nie było żadnych wysp. W Polsce jeśli dojdzie do afery rządowej, to może i państwowe media to w pierwszej chwili przemilczą. Ale opozycyjne, gdy tylko dostaną materiał, to sprawę nagłośnią. I wtedy te prorządowe będą musiały się do tego odnieść. I w drugą stronę – jeśli dojdzie do jakiegoś skandalu związanego z opozycją, to prorządowe media na pewno tego nie odpuszczą. Zatem można narzekać, że niektórzy dziennikarze są już wręcz hejterami, a w mediach panuje jednostronność, ale chociaż kontrolują się wzajemnie. W Niemczech przez lata tego nie było.
Choć muszę przyznać, że ostatnio są pewne symptomy zmian. Stara się trochę zachować pewną niezależność "Die Welt". A po 24 lutego 2022 roku bardziej krytyczny przekaz, na temat niemieckiej polityki zagranicznej, prezentuje "Bild Zeitung". To jednak są małe wyjątki.
Nikt nie jest kryształowy. "Informacje o Wojtyle nie przekreślają jego zasług”
Ksiądz Isakowicz-Zaleski: "Grzech zaniechania Kościoła ws. pedofilii. Abp Jędraszewski doprowadził do absurdu"
Inne tematy w dziale Polityka