W Pałacu Prezydenckim miało miejsce spotkanie szefa Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza z ambasadorem Niemiec Thomasem Baggerem. Dyplomata ostatnio pozwolił sobie na ostre słowa pod adresem ministra Mariusza Błaszczaka i Polski. Usłyszał w reprymendzie, że publicystyka nie jest jego rolą.
Thomasa Baggera ugodziły mocno słowa Mariusza Błaszczaka, który w wywiadzie w "Gościu Wiadomości" TVP w tym tygodniu krytykował Niemcy za biznesowe relacje z Rosją sprzed inwazji. W przekonaniu szefa MON ta współpraca ośmieliła Moskwę do ataku na Ukrainę. - Nie ulega wątpliwości, że to polityka Niemiec spowodowała, że Putin zdobył pieniądze, które spożytkował na wzmocnienie swojej armii. Nord Stream jest takim przykładem. Chociaż byliśmy nazywani rusofobami, to przestrzegaliśmy od lat przed Moskwą - stwierdził Błaszczak.
Ambasador Niemiec zaatakował Polskę
Słowa polityka PiS spotkały się z ripostą ambasadora Niemiec w Polsce. - Czy pan minister wie, ile miliardów złoty Polska co roku przelewała do Moskwy w zamian za rosyjską energię? - zapytał, nie podając żadnych wyliczeń i porównań ze swoim krajem. Okazuje się, że na dywanik do Pałacu Prezydenckiego wezwał go minister Marcin Przydacz.
- Dziwi mnie trochę postawa ambasadora Niemiec, zresztą mówiłem mu to wczoraj, bo zaprosiłem pana ambasadora do Pałacu Prezydenckiego. Rozmawialiśmy długo, o różnych sprawach, między innymi o tym - stwierdził szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta w TVP. - Rolą dyplomatów chyba nie jest rola publicysty, który komentuje, wchodzi w dyskusje z przedstawicielami państwa. Nie jest to konstruktywna postawa i takie słowa ode mnie pan ambasador usłyszał - dodał Przydacz.
- Mam wrażenie, iż pan ambasador rozumie, że wchodzenie w wewnętrzną dyskusję polityczną w Polsce nie jest zadaniem dyplomaty obcego państwa, zwłaszcza państwa sąsiedniego i zwłaszcza w całym tym kontekście dzisiejszych relacji polsko-niemieckich - ocenił współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy.
Relacje Polski i Niemiec
Przydacz został też poproszony o opinię na temat relacji polsko-niemieckich. Jego zdaniem, nie są one prowadzone "na noże". - Jesteśmy sąsiadami, mamy konkurencyjne podejście w wielu kwestiach, na przykład w kwestiach polityki wschodniej, polityki bezpieczeństwa, ale nie wynika to z jakichś ambicji jednego czy drugiego polityka. Wynika to z różnicy postrzegania i percepcji naszych interesów - powiedział.
- Jeżeli strona niemiecka przez ostatnie lata budowała swoją politykę wschodnią w oparciu o Moskwę Władimira Putina i w oparciu o ten sojusz energetyczny pomiędzy Rosją a Niemcami, de facto prowadzący do dominacji rosyjskich gigantów energetycznych na rynkach europejskich, to niech się nie dziwią, że Polska przeciwko takiej polityce protestowała. To jest jeden z powodów tego, pewnego rodzaju, napięcia, bo po prostu w polskim interesie nie jest zacieśnianie tej relacji z Rosją - podsumował.
GW
Inne tematy w dziale Polityka