Wydarzeniem mijającego tygodnia była wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena w Kijowie i potem w Warszawie. Polscy politycy, publicyści i internauci przestali (zapewne tylko na chwilę) kłócić się o robaki, jedzenie mięsa bądź nabiału, ale poświęcili uwagę wizycie amerykańskiego przywódcy i przypadającej w piątek rocznicy bestialskiej inwazji Rosji. Ale bynajmniej nie zakopali wojennego topora. Wciąż darli koty, ale tym razem skupili się na kwestiach bezpieczeństwa narodowego. Zaiste wielką naiwnością grzeszył ten, kto miałby nadzieję na ucywilizowanie sporu. Wprawdzie sytuacja, w której politycy powiedzieliby „ok, różnimy się w zasadzie we wszystkim, ale w sprawie Rosji i bezpieczeństwa Polski mówimy jednym głosem i za pewne rzeczy swoich rywali szanujemy” od początku była równie realna, jak wygranie Ligi Mistrzów przez drużynę Miedzi Legnica, ale przynajmniej można było oczekiwać odrobiny myślenia w kategorii racji stanu. Jak widać i to dla naszych „wybrańców narodu” stanowi zbyt wielkie wyzwanie.
Kuriozalna nawalanka
Polska pokazała Solidarność
Dla przypomnienia – to do Polski przyjechały miliony uchodźców wojennych. Przez samą Warszawę przejechał ich przeszło milion. Dziś na terenie stolicy mieszka ponad sto tysięcy Ukraińców. I jak to w relacjach międzyludzkich – bywa różnie. Po obu stronach są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi. Ale ogólnie, pomimo problemów zarówno stosunek Polaków do uchodźców, jak i Ukraińców do Polaków jest w większości pozytywny. A to, jak Polska zachowała się w sprawie Ukrainy zasługuje na wielki szacunek i jest doceniane na świecie. Pomoc szła zarówno ze strony organizacji pozarządowych, jak i rządu oraz samorządu. W stolicy współpracowały i instytucje państwowe zarządzane przez PiS i samorząd związany z Koalicją Obywatelską. Przede wszystkim szacunek należy się zwykłym ludziom, którzy spontanicznie jeździli pod ukraińską granicę, zawozili dary, przywozili te rodziny do miast. Przyjmowali pod swój dach. Jednak politycy i wspierający ich komentatorzy zamiast to docenić, wolą żenujące spory na poziomie piaskownicy.
Byłoby śmieszne, ale może być groźne
Stanowisko polityków przypomina trochę kłótnie dzieciaków, a zasadzie „ej, ale mnie mama lubi bardziej, a ciebie w ogóle”. I mogłyby śmieszyć. Gdyby nie fakt, że mają też bardzo praktyczny wymiar. I tak – PO bardzo ostro krytykowała rezygnację z Caracali. Francuskie śmigłowce, których zakup wynegocjował rząd PO-PSL nie trafiły do armii na skutek decyzji rządu PiS. Ale i obecna władza robi szereg wojskowych zakupów. I oto najpierw generał Stanisław Różański (doradca partii Polska 2050) zakupy skrytykował. Twierdził, że być może trzeba będzie je unieważniać. A teraz krytycznie na temat uzbrojenia wypowiedział się Bronisław Komorowski. Były prezydent stwierdził wprawdzie, że polska armia powinna być wyposażona w nowoczesny sprzęt, ale zakupy PiS budzą wątpliwości. „Zweryfikowałbym to. Przede wszystkim od strony możliwości finansowych państwa polskiego. 500 wyrzutni rakietowych tego typu? Nikt na świecie nie ma tylu. To wymaga wyjaśnienia. Wybieramy się już na wojnę?” – ironizował Bronisław Komorowski.
Oprawcy nie zapytają, na kogo głosujesz
Żeby było jasne – nie wiem, czy wątpliwości wobec rodzaju kupowanego sprzętu są zasadne, czy nie. Czy należy kupować więcej wyrzutni, czołgów, czy śmigłowców bojowych. Ale nie ulega wątpliwości, że akurat kwestie obronności i wyposażenia armii nie powinny być przedmiotem sporu. Natomiast jest w tych awanturach jedna rzecz pozytywna – politycy zarzucają sobie prorosyjskość, ponieważ nie ma dla niej społecznego przyzwolenia. Ale lepiej by było, gdyby kłócili się o inne rzeczy (tematów nie zabraknie), a w tej jednej umieli zakopać topór wojenny. Szczególnie, że gdyby – nie daj Boże! – weszli tu ruscy żołnierze, strzelając w tył głowy nie pytaliby o sympatie partyjne. Tak samo, jak oprawcy z Buczy nie pytali swych ofiar, czy popierały Zełenskiego czy Poroszenkę. Hitlerowscy Niemcy, czy sowieci z NKWD nie przejmowali się tym, czy mordowani przez nich ludzie są z obozu endecji, Piłsudskiego, czy PSL. Historia jest ponoć nauczycielką życia. Ale nasza klasa polityczna jest bardzo opornym uczniem.
Czytaj dalej:
Komentarze
Pokaż komentarze (90)