W przypadku banków istnieje asymetria informacji. Bank jest znacznie lepiej poinformowany i potrafi określić ryzyko lepiej, niż ten, który jest klientem. Szczególnie, jak małżeństwo ma dzieci, nie ma gdzie mieszkać. Dlatego regulacje wobec banków powinny obowiązywać. Z drugiej strony pozostaje pytanie, na ile powinny być głębokie, by nie osłabiać budżetu państwa. Do tego dochodzi kwestia zakresu ingerencji podmiotów zewnętrznych, takich jak TSUE, w wewnętrzne sprawy Polski - mówi Salonowi 24 prof. Ryszard Bugaj, ekonomista Polskiej Akademii Nauk, założyciel i pierwszy prezes Unii Pracy.
Rzecznik Generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) Michael Collins wydał opinię w sprawie frankowiczów, domagających się odszkodowań za spłacane raty kredytu udzielonego na podstawie unieważnionej umowy. Według opinii rzecznika TSUE po uznaniu umowy kredytu hipotecznego za nieważną ze względu na nieuczciwe warunki, konsumenci mogą dochodzić względem banków roszczeń wykraczających poza zwrot świadczeń pieniężnych. Co to stanowisko TSUE oznacza dla banków, a co dla frankowiczów?
Prof. Ryszard Bugaj: Na wstępie zaznaczę, że nie czuję się kompetentny, by ocenić w szczegółach skutki, jakie poniosą banki. Ale niewątpliwie zmiana stanowiska TSUE jest drastyczna. Banki mają powód do poważnego niepokoju. Natomiast jeśli chodzi o samych frankowiczów, to jest to grupa bardzo wewnętrznie zróżnicowana. Niektórzy przy takiej bardzo generalnej, przychylnej dla nich regulacji mogą sporo zyskać, inni niekoniecznie. Jest tu jednak w ogóle problem z odpowiedzialnością osób biorących kredyty.
Ludzie ci pożyczali pieniądze w obcej walucie, bo często na inne kredyty nie było ich stać. Namawiano ich do tego, zachęcano w mediach, przekonywano, że się to opłaca. Potem okazało się, że bardzo na tym stracili?
To prawda. Jednak kredytobiorca ma troszeczkę status biznesmena. Musi zdawać sobie sprawę z ryzyka. Kalkulować konsekwencje swojej decyzji. Niektórzy biorący kredyty we frankach otrzymywali wcześniej ostrzeżenia, że jeżeli będzie różnica kursowa, to mogą ponieść straty, rata kredytu będzie znacznie wyższa. Więc ja mam tu bardzo mieszane uczucia. Mam też mieszane uczucia wokół pytania, jakie są granice regulacji organów Unii Europejskiej wobec krajów członkowskich, w tym Polski.
W jakim sensie?
To się zbiega z tą sprawą dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego. Gdzie z jednej strony absolutnie zgadzam się z tym, że Prawo i Sprawiedliwość mając właściwie za nic Konstytucję, zniszczyło Trybunał Konstytucyjny. Chociaż poprzednicy też różnie robili. Były oczywiste przesiadki wprost z ław poselskich na fotele sędziów. Miałem do TK szereg zastrzeżeń. Ale nie mam wątpliwości, że Prawo i Sprawiedliwość już definitywnie zniszczyło Trybunał Konstytucyjny. Oczywiście chciałbym, żeby go jakoś odbudować. Ale chciałbym, żebyśmy to zrobili własnymi rękoma. A nie tak, że to Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej będzie ingerował w wewnętrzne sprawy Polski. Niestety, ingeruje. I często robi to przez pryzmat sympatii, bądź antypatii do tego, kto w danym momencie w Polsce rządzi.
Wróćmy do tematu frankowiczów. Mówi Pan, że powinni być świadomi zagrożeń. Pamiętajmy jednak, że był ogólny klimat zachęcania do brania kredytów w obcej walucie. Historie takie jak w filmie „Banksterzy”, gdzie na ludziach w zasadzie wymuszono kredyt, a potem dochodziło do tragedii, też się zdarzały. I to wynika chyba troszkę z tego, że jako społeczeństwo nie byliśmy do końca uodpornieni na pewne praktyki banków, na które na przykład społeczeństwa zachodnie są już uodpornione?
To prawda. Mnie się wydaje, że z całą ostrością staje tu pytanie, czy rynek bankowy nie powinien podlegać głębszym regulacjom. Zawsze uważałem, że trzeba zaostrzyć te regulacje, wychodząc z założenia, że jest asymetria informacji. To znaczy pożyczający, w tym przypadku bank, jest znacznie lepiej poinformowany i potrafi określić ryzyko lepiej, niż ten, który jest klientem. Szczególnie, jak to jest klient prywatny, a sprawa dotyczy kredytu hipotecznego. Ktoś formalnie rzecz biorąc ma wybór, ale często ten wybór jest bardzo trudny, gdy małżeństwo ma dzieci, nie ma gdzie mieszkać. No i wielu ludzi poszło za daleko, podjęło niekorzystną dla siebie decyzję kredytową. I powiem uczciwie, że nie wiem, co z tym do końca zrobić. Z jednej strony należałoby przyjąć twarde regulacje wobec banków. Ale z drugiej strony byłyby one mieczem obosiecznym. Dlatego, że poza wszystkim innym, zbyt mocne uderzenie w banki będzie mieć bardzo poważne konsekwencje dla budżetu państwa. W tej chwili sytuacja finansowa banków mimo wszystko wciąż jest dobra. Ale to nie będzie trwać wiecznie. Pogorszenie sytuacji finansowej banków wpłynie też na podatki, które banki płacą. Po prostu będą płacić mniej. A to będzie mieć negatywny wpływ na budżet państwa. Dlatego z jednej strony jakieś regulacje wobec banków powinny obowiązywać. Z drugiej strony pozostaje pytanie, na ile powinny być głębokie, by nie osłabiać budżetu państwa. A do tego dochodzi kwestia zakresu ingerencja podmiotów zewnętrznych, jak TSUE, w wewnętrzne sprawy naszego kraju.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Czytaj:
Inne tematy w dziale Gospodarka