Pomysł zdjęcia z przedsiębiorców złodziejskiego haraczu nazywanego dla niepoznaki składką emerytalną spotkał się z nie pierwszym i zapewne nie ostatnim festiwalem nienawiści wobec ludzi pracujących na swoim. W tle chodzi o coś więcej, niż tylko o niechęć do konkretnej, ale bardzo różnorodnej przecież grupy.
Nie wiem, czy proponowany właśnie projekt dobrowolnego ZUS i model niemiecki jest najlepszym rozwiązaniem. Osobiście wolałbym model inny. Ale na pewno jest lepszy od bandyckiego systemu, z którym mamy do czynienia w Polsce. Przy okazji akcja zbierania podpisów pod konkretnym projektem znów pobudziła tych, co to w ludziach prowadzących działalność widzą zło całego świata. Śpiewka antyprzedsiębiorczych fanatyków jest stała, a tezy te same od dawna. W zasadzie te najbardziej absurdalne i obrzydliwe powinniśmy pominąć. Np. o Porsche w garażu każdego przedsiębiorcy. Ukrytym złocie w piwnicy. Czy genie przestępcy i oszusta, który każdy człowiek mający firmę zapewne posiada. Niestety i takie „argumenty”, rodem z peerelowskiej (a i niemieckiej-hitlerowskiej) propagandy, w dyskusjach na rozmaitych forach padają.
Chory mit wiecznie żywy
Wiem, wiem, powtarzam się. Ale skoro kłamstwo jest wciąż w różnych środowiskach powtarzane, należy powtarzać też prawdę, choćby było to nudne. Funkcjonuje bowiem mit, dość powszechny, że „polski przedsiębiorca płacze, że mu źle, w rzeczywistości ma super furę w garażu, skitrane złoto i dolary, do tego spółki w rajach podatkowych, żyje jak król”. W rzeczywistości słowa te są tak prawdziwe, jakby stwierdzić, że każdy pracujący na etacie to leń, mobber, do tego zarabia super pensję na państwowym. Są zatrudnieni na etatach ludzie, którzy mobbingują. Są świetnie zarabiający. I są leniwi. Są też jednak pracowici, zarabiający kiepsko, w doskonałych relacjach z podwładnymi. Przedsiębiorcy są również zróżnicowani. Wielki biznes mający miliardy to inna liga czy nawet planeta. Są ludzie po prostu zamożni. Czy przedstawiciele klasy średniej – zarówno tej wyższej, jak i niższej. Wreszcie ledwie aspirujący do tej grupy. Są właściciele dużych firm, małych sklepików, usługodawcy – freelancerzy, czy zwykli pracownicy fizyczni na samozatrudnieniu.
Grupa niezwykle różnorodna
Jak wszędzie, tak i wśród przedsiębiorców są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi, sympatyczni i gburowaci, wierzący i niewierzący. Zdarzają się dranie, którzy mobbingują czy wyzyskują. Przestępcy przerobieni na białe kołnierzyki z dawnych wyłudzaczy haraczy. I ludzie, których kiedyś owi przestępcy szantażowali. Wielu prowadzących firmy o wypasionej bryce może pomarzyć. Są i tacy, którzy faktycznie mają niezłe auto, ale nie jest ono dla nich luksusem, lecz narzędziem pracy. Czasem (gdy auto się psuje, a towar przywieźć trzeba) źródłem zmartwień, nie radości. Wreszcie są i tacy, którzy jakiegoś majątku, w tym super auta się dorobili (w czym nie ma niczego złego). Dla tych bogatszych składka na ZUS nie jest już wielkim problemem. Najczęściej wybierają oni inne formy działalności, choćby spółkę z o. o. Składka zwana emerytalną w rzeczywistości jest ordynarnym podatkiem, narzuconym najdrobniejszym przedsiębiorcom. Podatkiem, który niezależnie od dochodu trzeba zapłacić – czy nas stać, czy nie.
Dla dobrej emerytury zdychaj pod mostem
Ale ze strony obrońców systemu emerytalnego padają czasem też argumenty na pozór logiczne. Na przykład, że składka musi być duża, bo to od niej zależy wysokość emerytury. Że przedsiębiorcy muszą odłożyć, bo jak nie, na starość nie będą mieli z czego żyć. Wzruszające. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że za niepłacone składki człowieka licytują. Może wejść komornik. W skrajnym przypadku przedsiębiorca (już były, teraz bezrobotny) trafi pod most, bo zlicytują mu mieszkanie. Ale dzięki temu, że wyląduje pod mostem, rodzina mu się rozleci, on sam wpadnie w depresję, może liczyć na wysoką emeryturę. Trzeba do niej jednak dożyć, a stres, funkcjonowanie bez domu, z windykatorami na karku raczej perspektyw na długie życie nie zapewni. W dodatku – o czym uszczęśliwiacze na siłę nie chcą pamiętać – pieniądze ze składki wcale nie trafiają na konto przyszłych emerytur. Dziś po prostu są przeznaczane na łatanie systemu, który jest. Na środki dla obecnych emerytów.
Jaki ZUS?
Trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o wprowadzenie „modelu niemieckiego”. Czyli – składka byłaby nadal wysoka. Ale nieobowiązkowa. Czy jest to rozwiązanie idealne? Nie. Moim zdaniem lepszym byłby forsowany przez Centrum im. Adama Smitha model emerytury obywatelskiej. Każdy otrzymywałby na starość minimalne świadczenie. A jeśli dobrowolnie zapłaci na jakiś fundusz, gdzie sobie na starość uzbiera, to jego sprawa. Innym modelem jest – wspomniany w wywiadzie dla nas przez rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców – model brytyjski. Czyli taki, w którym składka emerytalna zależy od wysokości dochodu. Jak go nie ma lub jest mały, składka jest niewielka. Potem rośnie. Tu wątpliwości budzi fakt, że jak w KRUS do systemu się dopłaca. Ale dopłaca się do emerytury ludzi, którzy przez całe życie zawodowe NIE OBCIĄŻALI budżetu. A podatki płacili. Na starość minimalna emerytura im się należy. Z punktu widzenia państwa także lepiej, gdy firmy, nawet niewielkie działają, niż gdy ich właściciele lądują pod mostem.
Prawdziwe źródła antyprzedsiębiorczej fobii
A więc model emerytury obywatelskiej, czy brytyjski, bądź w polskiej wersji „wszyscy z ZUS do KRUS” wydaje się optymalny. Model niemiecki także jest lepszy niż to, co jest dzisiaj. Argument, że „jak kogoś nie stać, to niech zamknie firmę” jest obrzydliwy i nie wart nawet polemiki z nim. W całej tej systemowej niechęci wobec osób „na swoim” dostrzec można poważniejszy problem. Ogromną niechęć do samodzielności i chęć na siłę ograniczenia wolności. Bo jest jedna rzecz, w której drobny przedsiębiorca ma lepiej niż pracownik na etacie. Zarówno ten ledwo wiążący koniec z końcem, jak i ten mający duże pieniądze. To wolność, brak szefa nad głową, niezależność. A to żadnej opcji się nie podoba. Dlatego tzw. obóz „liberalny” lubi zagraniczne korporacje, a obóz „konserwatywny” marzy o polskich, państwowych koncernach. Ludzie na swoim są dla większości opcji politycznych podejrzani. Trudno się dziwić. Może ukrytego złota i bryk w garażach nie mają, ale samodzielnie działają. A skoro tak, istnieje ryzyko, że mogą samodzielnie myśleć. A to dla polityków mogłoby być tragedią.
Przemysław Harczuk
Przeczytaj też:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo