W mijającym tygodniu prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski został „złapany” na przekroczeniu prędkości. Wcześniej przepisy łamał Donald Tusk, a ze strony rządowej Antoni Macierewicz, czy Jacek Kurski. Bardzo często prędkość przekraczali też kierowcy prominentów. Czy polscy politycy wyróżniają się tu na tle swoich zagranicznych kolegów, czy też należą do niechlubnej czołówki?
Jednak wciąż daleko nam do standardów takich jak w Wielkiej Brytanii, gdzie premier nagrał na Tik Toku filmik z objazdu po kraju. Gdy okazało się, że miał niezapięte pasy, sam za czyn przeprosił i dobrowolnie zapłacił mandat. Na takie zachowania w Polsce przyjdzie nam pewnie jeszcze poczekać.
Najnowszy sondaż. Premier Morawiecki nie będzie zadowolony
W Polsce w ogóle przez długi czas była wysoka tolerancja dla celowego łamania przepisów drogowych. Dziś bez wątpienia nie ma już przyzwolenia dla jazdy po alkoholu. Choć wciąż kierowcy pijani, czy pod wpływem się zdarzają, to jednak zachowania takie są społecznie nieakceptowalne. Inaczej jest jednak z przekraczaniem prędkości. W mediach społecznościowych nie brak wpisów ludzi, którzy chwalą się bardzo szybką, nieprzepisową jazdą?
Ale tu widzimy już powoli zachodzące zmiany. Myślę, że przełomowy był tu miniony rok, w którym po raz pierwszy od trzydziestu lat podwyższono mandaty za przekroczenie prędkości. Ale nagłaśnianie różnych spraw przez media sprawia, że przekraczanie prędkości, szczególnie w terenie zabudowanym staje się nieakceptowalne. Szczególnie widać to w miastach, gdzie nikt nie chce, by przez osiedla szybko jeździły samochody. Ludzie sami coraz częściej domagają się progów zwalniających, ograniczeń prędkości czy świateł tam, gdzie ich nie ma.
Przekraczanie prędkości w mieście jest nieakceptowalne, bo to w terenie zabudowanym jest najwięcej niechronionych uczestników ruchu drogowego. Na drogach ekspresowych, autostradach można jechać szybciej, to zrozumiałe. I wiele osób wręcz pyta, po co tam w ogóle ograniczenia, skoro drogi te są dużo bezpieczniejsze?
Są bezpieczniejsze, bo są inaczej budowane. Dlatego ta dopuszczalna prędkość jest zwiększona. W Polsce było to kiedyś 130 kilometrów na godzinę, limit zwiększono do 140. Bez żadnego logicznego uzasadnienia, gdyż drogi te projektowano pod dopuszczalną prędkość 130 km/h. Choć te 140 to granica, przy której nic złego jeszcze się nie dzieje. Jednak problem w tym, że u części kierowców panuje przeświadczenie, że przekroczenie powyżej 140 też nie jest niczym złym.
Jest tu jednak pewien mankament w edukacji – czas reakcji kierowcy jest stały. Czyli, jeżeli od podjęcia decyzji do reakcji mija sekunda, to przy bardzo dużej prędkości ta reakcja zostaje podjęta wiele metrów dalej, niż przy mniejszej prędkości. Po drugie, oczywiście drogi ekspresowe wybaczają wiele rzeczy. Pozwalają na to, by na przykład po uderzeniu w barierkę samochód z powrotem wrócił na tor ruchu. Ale też wytrzymałość tych barier jest określona. Powyżej pewnej prędkości już to nie zadziała. Podobnie pasy bezpieczeństwa. Gdy jedziemy bardzo szybko, to albo nie zadziałają, albo owszem zadziałają, ale co z tego, że pas nas utrzyma, skoro nas po prostu zmiażdży.
Patriarcha Sawa napisał do Cyryla. "Skandal! Powinny wkroczyć polskie służby"
Trzaskowskiemu się spieszyło. Na ruchliwej trasie przekroczył dozwoloną prędkość
Komentarze
Pokaż komentarze (25)