Sprawa Tyre'a Nicholsa jest niezwykle smutna, ale najprawdopodobniej nie wywoła takich emocji i zamieszek, jak śmierć George’a Floyda. Z prostej przyczyny – w tym wypadku sprawcami są czarnoskórzy policjanci – mówi Salonowi 24 prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Akademia Finansów i Biznesu Wistula.
W Memphis w stanie Tennessee doszło do tragedii – czarnoskóry mężczyzna zginął po pobiciu przez policjantów. Czy sprawa ta może doprowadzić do podobnych sytuacji jak zamieszki po śmierci George’a Floyda w maju 2020 roku?
Prof. Zbigniew Lewicki: Sprawa Tyre'a Nicholsa jest niezwykle smutna, ale najprawdopodobniej nie wywoła takich emocji i zamieszek, jak śmierć George’a Floyda. Z prostej przyczyny – w tym wypadku sprawcami są czarnoskórzy policjanci. W związku z czym temat wywołuje emocje, dyskusje, ale raczej dotyczą one działania policji. Dowiodło ono, że w służbie tej nie pracują anioły, ale ludzie, często w ogromnym stresie. I stąd zdarza się – na całym świecie – że działają brutalnie, czasem na granicy prawa, bądź łamią je. Wystarczy spytać jakiegokolwiek funkcjonariusza, także w Polsce, jak wygląda ich praca, patrolowanie ulicy dowolnego miasta, w ciągłym narażeniu na stres. To oczywiście w żadnym stopniu nie usprawiedliwia brutalnych działań. Natomiast to zamieszek na tle rasowym to nie wywoła, do czego niechybnie by doszło, gdyby sprawcy tej tragedii byli biali.
Czytaj: Nowy George Floyd? Ameryka może znów zapłonąć
Jak dziś wygląda problem rasizmu w USA?
Są tu dwa aspekty. Po pierwsze – w Stanach Zjednoczonych niemal całkowicie udało się wyeliminować rasizm instytucjonalny, na poziomie państwowym, czy stanowym. Coś, co jeszcze pięćdziesiąt lat temu było na porządku dziennym. Rasizm pozostał jednak w wymiarze społecznym. Jeżeli ktoś ma zaszczepioną niechęć do ludzi o innym kolorze skóry, to wyeliminowanie tego jest bardzo trudne. Trzeba natomiast robić wszystko, by te napięcia łagodzić, by ta niechęć nie przyjmowała form bezprawnych. I stopniowo liczyć na zmianę nastawienia społeczeństwa, która zresztą postępuje. Najlepszym przykładem jest Barack Obama. Nigdy nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie ktoś o innym kolorze skóry.
Ten rasizm społeczny jednak występuje, działa chyba w obie strony. Bo zamieszki po śmierci George’a Floyda przyjęły absurdalną formę – obok zrozumiałych protestów przeciwko brutalności policji, mieliśmy niszczenie pomników. I to ludzi, których jak Kościuszko, ciężko powiązać z jakimkolwiek rasizmem, czy nietolerancją?
Ja bym tu też te sprawy rozdzielił. Historia George’a Floyda to historia człowieka mającego wcześniej konflikty z prawem, który jednak zginął w wyniku brutalnej interwencji policji. Funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia, zachowali się niedopuszczalnie. Byli biali, co spowodowało dyskusję o rasizmie. Jednak protesty po śmierci Floyda to jedno, a cała akcja niszczenia pomników to jednak coś innego. Dla mnie działania ruchu niszczącego miejsca upamiętniające wielkie postaci z historii USA były rzeczą bardzo przykrą. Bo nawet jeśli przyjmiemy, że ktoś w XVII, XVIII czy XIX wieku głosił wartości ze współczesnej perspektywy niedopuszczalne, to nie za to ma postawiony pomnik. A sądzenie postaci historycznych współczesną miarą świadczy o braku wiedzy tych, którzy to robią. Jednak ruch ten nie miał wielkiego związku z tragiczną śmiercią George’a Floyda, poza koincydencją czasową.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo