Zalety Fernando Santosa są powszechnie znane. To selekcjoner z wysokiej półki (według Michała Listkiewicza najwyższej – nawet top 5 w Europie). Prowadząc bardzo przeciętną (delikatnie mówiąc) Grecję dwa razy wyszedł z grupy na wielkich turniejach. Doszedł do ćwierćfinału mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie w 2012 roku oraz 1/8 finału Mistrzostw Świata w Brazylii w roku 2014. Z Portugalią zdobył mistrzostwo Europy we Francji, w 2016 roku. Wygrał Ligę Narodów w edycji 2018/19. I tych niewątpliwych sukcesów nikt Portugalczykowi nie odbierze. Rzecz w tym, że tych osiągnięć mogło nie być. A kij w szprychy machiny Santosa mogli włożyć... Biało-Czerwoni. Nowy selekcjoner ma zapewnić sukcesy reprezentacji Polski, jednak również lekko pół żartem można stwierdzić, że w jakimś sensie to Polakom Fernando Santos zawdzięcza sukcesy swoje. Po kolei.
- Czytaj: Michał Listkiewicz w Salon24 ocenia Santosa. "Wybitny, pierwsza piątka selekcjonerów na świecie"
Wielka historia fartem pisana
Błaszczykowski ratuje Santosa
Ostatecznie Santos selekcjonerem Portugalii został i wdarł się z nią na sam szczyt. Choć drogę miał wyboistą. A bliski potknięcia był na drużynach Węgier i Polski. Piłkarze Santosa na Euro 2016 we Francji wyszli z grupy nie wygrywając meczu. Zremisowali 1:1 z Islandią, 0:0 z Austrią. Z Węgrami przegrywali już 1:3 ostatecznie zremisowali 3:3 i awansowali z trzeciego miejsca. 1/8 finału to wymęczone zwycięstwo 1:0 z Chorwacją, po golu w końcówce dogrywki. I znów kluczowy był mecz z Polską. Biało-Czerwoni prowadzili 1:0 po golu Lewandowskiego, wyrównał Renato Sanchez. Decydowały rzuty karne. Podopieczni Santosa trafiali wszystko. W drużynie Adama Nawałki nie strzelił Jakub Błaszczykowski. Polacy odpadli, a ekipa z Półwyspu Iberyjskiego w półfinale pokonała Walię, w finale Francję po dogrywce. W Polsce do dziś niektórzy rozpamiętują Euro 2016. Że gdyby Błaszczykowski trafił, kadra Nawałki byłaby w strefie medalowej, może nawet w wielkim finale. Ale wtedy nie byłoby historycznego sukcesu Portugalii Santosa.
Zwolennik paździerza, czy po prostu pragmatyk
To, że trener w drodze do największych sukcesów miał szczęście nie jest obciążeniem. Santos osiągał wyniki szczęśliwie, ale nieprzypadkowo. Wygrywanie spotkań w końcówkach, po brzydkiej grze, często jest zasługą właśnie szkoleniowca. Niepokoi jednak zarzucany trenerowi paskudny styl i niewykorzystanie potencjału ofensywnego zespołu. Choć trzeba oddać, że na mundialu w Rosji rozegrali Portugalczycy świetny mecz z Hiszpanami (3:3), cztery lata później w Katarze, rozbili Szwajcarię w kapitalnym meczu aż 6:1. Niektórzy widzieli już Portugalię w finale. Jednak w ćwierćfinale szczęście przestało Santosowi sprzyjać – jego zespół przegrał z Marokiem. W końcówce Pepe zmarnował doskonałą sytuację. Na pewno krzywdzące byłoby stwierdzenie, że zespoły nowego selekcjonera Biało-Czerwonych grają wyłącznie paździerz. Fernando Santos nie jest trenerem ani w pełni defensywnym, ani ofensywnym, ale do bólu pragmatycznym. Futbol defensywny także może być porywający i widowiskowy. Jeśli jednak ktoś liczył, że nowy selekcjoner przestawi Polaków na grę zdecydowanie do przodu, opartą na posiadaniu piłki, mocno się rozczaruje.
Kluczowe pytanie – czy był ktoś lepszy?
Renard i sukcesy w Afryce
Renard zdobył mistrzostwo Afryki z Zambią – to jak wygrać Euro z zespołem Słowenii. Sukces powtórzył z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Dokonał tego w trakcie wymiany pokoleniowej, gdy największe gwiazdy iworyjskiej piłki kończyły karierę. A właśnie odmłodzenie kadry reprezentacja Polski prędzej czy później będzie musiała przejść. Francuski trener był też szkoleniowcem Maroka na MŚ w Rosji. Niektórzy twierdzą, że to on położył fundament pod późniejszą siłę reprezentacji Maroka, które było rewelacją MŚ w Katarze. Jednak tematu Francuza ostatecznie nie ma. A Santos jest opcją znacznie lepszą niż wymieniane w mediach kandydatury choćby Stevena Gerrarda, który piłkarzem był wyśmienitym, ale nie prowadził nigdy żadnej reprezentacji. Idiotyczne były ataki na Santosa, że się nie nadaje z uwagi na wiek (osiągali sukcesy i trenerzy starsi). Albo próby dyskredytowania go, bo jest Portugalczykiem jak „siwy bajerant Sousa, czy co gorsza Ricardo sa Pinto”. Jest natomiast jedna rzecz, która faktycznie może budzić niepokój.
Zostawi pomnik, czy spaloną ziemię?
Chodzi o kwestię wpływu selekcjonera na przyszły rozwój polskiej piłki. Teoretycznie ma powstać cały system zarządzania kadrą, selekcjoner ma mieć wpływ też na piłkę młodzieżową, szkolenie. Ideał byłby taki, że za kilka lat szkoleniowiec odchodzi (oby po sukcesach). Ale ma już i wychowanych polskich następców i rozwiniętą piłkę młodzieżową, system szkolenia. Pytanie jednak, jak będzie to wyglądać w praktyce. W Grecji, którą prowadził Fernando Santos po jego odejściu załamało się wszystko. Reprezentacja tego kraju to dziś europejska czwarta liga. Z jednej strony świadczy to o trenerze dobrze. Był na tyle wybitny, że nikt nie jest w stanie nawiązać do jego sukcesów. Z drugiej strony istnieje obawa, że Santos osiągnie względny sukces z Lewandowskim i spółką. A za cztery lata odejdzie on, odejdzie Lewy, ale następców nie będzie, systemu szkolenia również. I owszem, doczekamy dobrych kilku lat reprezentacji, po których nastąpi zjazd w dół nie na pozycję obecną, ale do drugiej pięćdziesiątki rankingu FIFA. Czego oby nie było.
Odrobina dystansu
A na marginesie: Lat temu dwadzieścia trzy, selekcjonerem zostawał Jerzy Engel. W gronie moich znajomych z liceum mało kto się cieszył. Ja krytykowałem najostrzej. Tymczasem Engel po 16-letniej przerwie awansował na Mistrzostwa Świata. Kilka lat później krytykowałem nominację Leo Beenhakkera, który potem pierwszy raz w historii wprowadził Polskę na Mistrzostwa Europy. Wreszcie – w lokalnej gazecie na Grochowie, którą kierowałem, krytykowaliśmy nominację Adama Nawałki. Selekcjoner ten pokonał potem na Stadionie Narodowym ówczesnych mistrzów Świata Niemców. Awansował na Mistrzostwa Europy. Tam doszedł do ćwierćfinału, następnie awansował na Mundial. A więc patrząc z przymrużeniem oka, dobrze życząc reprezentacji, powinienem ostro krytykować świeżo upieczonych selekcjonerów. A całkiem na serio – Fernando Santos to wielkie nazwisko, trener z najwyższej półki. Wątpliwości budzi jednak jego pragmatyczny styl gry i to, na ile uda mu się faktycznie wpłynąć na system szkolenia i zarządzanie kadrą, reprezentacjami młodzieżowymi. Od teraz jednak trzymamy kciuki – o ostatecznej ocenie zdecydują gra i wyniki.
Czytaj dalej:
Komentarze
Pokaż komentarze (21)