- Powiem szczerze: spodziewałem się wielkiego nazwiska, ale nie aż tak wybitnego trenera. Fernando Santos to pierwsza piątka selekcjonerów na świecie! Prezesowi PZPN należą się gratulacje - mówi Salonowi 24 Michał Listkiewicz, były sędzia i prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Czy zaskoczył Pana fakt, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski zostanie Fernando Santos?
Michał Listkiewicz: Bardzo mnie zaskoczył, ale jest to bez wątpienia pozytywne odczucie. Od początku było ważne, żeby opiekunem reprezentacji Polski został ktoś z doświadczeniem selekcjonerskim – praca z kadrą to jednak coś zupełnie innego, niż z klubem. I nie każdy nawet świetny trener klubowy poradzi sobie z drużyną narodową. Fernando Santos to jest najwyższa półka, jeśli chodzi o selekcjonerów, człowiek o ogromnym doświadczeniu i charyzmie.
Ma historyczne sukcesy z reprezentacją Portugalii, z którą zdobył mistrzostwo Europy, wcześniej wyciągał wyniki ponad stan z drużyną Grecji. Prezesowi Cezaremu Kuleszy na pewno należą się gratulacje, że udało mu się wybrać tak utytułowanego szkoleniowca. Powiem szczerze – spodziewałem się wielkiego nazwiska, ale nie aż tak wybitnego trenera. Fernando Santos to pierwsza piątka selekcjonerów na świecie. A w dodatku, oprócz samego wyboru Santosa, prezesowi PZPN udało się namówić nowego selekcjonera do zatrudnienia polskich asystentów. W sztabie znajdą się m.in. Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek. To przypomina czas, gdy za mojej kadencji wybraliśmy Leo Beenhakkera. Sam wybór Holendra był strzałem w dziesiątkę, ale też niezwykle istotne było to, że w sztabie znaleźli się nasi trenerzy – Bogusław Kaczmarek, Rafał Ulatowski, Dariusz Dziekanowski, Radosław Mroczkowski. Wreszcie Adam Nawałka, który potem jako selekcjoner doprowadził Polskę do ćwierćfinały Euro i do finałów Mistrzostw Świata.
Santos zaprezentowany przez Kuleszę. Nie obyło się bez wpadki
I jest uważany za najlepszego selekcjonera w tym stuleciu, jednego z lepszych w historii. Ale tu właśnie jest łyżka dziegciu – Nawałka selekcjonerem został kilka lat po Beenhakkerze. Nie powstał więc system, w którym asystent z automatu po selekcjonerze przejmuje kadrę. Czy nie obawia się Pan, że teraz będzie miło, są asystentami Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek, ale za kilka lat zarząd PZPN się zmieni, będzie miał inną wizję i ten potencjał nie zostanie wykorzystany?
W Niemczech od lat często jest tak, że trener młodzieżówki zostaje asystentem pierwszego selekcjonera, potem przejmuje pierwszą reprezentację. Liczę na to, że trener Santos nie tylko osiągnie wyniki z drużyną narodową, ale że też, że powstanie spójny system. Mam nadzieję, że oprócz Łukasza Piszczka i Tomasza Kaczmarka także inni polscy trenerzy będą jeśli nawet nie na stałe, to czasowo współpracować z kadrą, zdobywać cenne doświadczenie. Przychodzi do nas fachowiec naprawdę z najwyższej półki, polska piłka powinna z tego korzystać.
Osiągnięć Fernando Santosa nikt nie neguje. Z Portugalią zdobył mistrzostwo Europy w 2016 roku. Ale też był krytykowany za to, że nie wykorzystuje w pełni potencjału ofensywnego swojego zespołu, który w Portugalii był przecież ogromny. Tymczasem u nas Czesław Michniewicz krytykowany był właśnie za styl. Czy nie obawia się Pan, że Biało-Czerwoni zyskają owszem wielkiego trenera, utytułowanego, ale jakość gry nie ulegnie poprawie?
Absolutnie nie. Po pierwsze – pamiętajmy, że Fernando Santos był selekcjonerem reprezentacji Grecji. Dwukrotnie wyszedł z nią z grupy na Euro 2012 (wtedy kosztem Polski) oraz Mistrzostwach Świata 2014. W przypadku tego zespołu trudno mówić o tym, by nie wykorzystał potencjału, przeciwnie – wycisnął z tego zespołu to, co się dało.
Nie zgadzam się też z zarzutem, że nie wykorzystał potencjału Portugalii. Zdobył z tym zespołem mistrzostwo Europy, a przecież jest na kontynencie kilka drużyn o większym potencjale. Nie można Portugalczyków oceniać przez pryzmat wyłącznie Cristiano Ronaldo, tak, jak nie można reprezentacji Polski oceniać tylko ze względu na postać Roberta Lewandowskiego. Styl jest bardzo ważny, ale pewien pragmatyzm też jest konieczny – bo koniec końców liczy się wynik.
Mecz na Wembley, który przeszedł do historii polskiej piłki, zwycięski remis, który dał nam awans do Mistrzostw Świata nie był porywającym widowiskiem. Ale dzięki temu remisowi potem drużyna Kazimierza Górskiego mogła czarować cały świat na turnieju w RFN. Fernando Santos to fachowiec z najwyższej półki, który będzie umiał wypośrodkować pragmatyzm, wynik i styl. I jeszcze raz mogę jedynie pogratulować Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej fantastycznego wyboru. Nowemu selekcjonerowi życzyć sukcesów.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Przeczytaj też:
Kiwior oficjalnie piłkarzem Arsenalu. Jeden z najdroższych polskich piłkarzy w historii
Zwrot akcji o 180 stopni. Nowy trener reprezentacji Polski jest już w Polsce, to nie Bento
Inne tematy w dziale Sport