Andrzej Duda może kierować się troską o własną przyszłość po prezydenturze, chcieć ułożyć swoje relacje z przyszłym rządem, bo wie, że PiS przegra. A może wygrała racja stanu i prezydent po prostu uznał, że nie chce, aby Polska szła w kierunku systemu Putina. Niezależnie od motywacji będzie dobrze, jeśli ustawy o komisji weryfikacyjnej nie podpisze – mówi Salonowi 24 Andrzej Morozowski, dziennikarz TVN.
Są doniesienia, jakoby prezydent Andrzej Duda planował zawetowanie ustawy o komisji śledczej dotyczącej rosyjskich wpływów energetycznych w Polsce. To na razie medialne przecieki, ale nie byłby to w ostatnim czasie kolejny raz, gdy głowa państwa staję okoniem do własnego obozu politycznego. Z czego wynikają działania prezydenta?
Andrzej Morozowski: Mogą wynikać z różnych rzeczy. Ale najbardziej prawdopodobny według mnie – choć oczywiście zastrzegam, że nie wiem jak jest na pewno – jest scenariusz uwzględniający plany prezydenta po zakończeniu urzędowania. Pamiętajmy, że Andrzej Duda jest jeszcze człowiekiem bardzo jak na polityka młodym. Trudno sobie wyobrazić, by zaakceptował rolę taką, jak jego poprzednik, Bronisław Komorowski. Czyli bycie emerytowanym, byłym prezydentem, który od czasu do czasu gdzieś się wypowie, ale tak naprawdę nie robi nic. Nie wierzę, by Andrzej Duda chciał na to przystać.
Czytaj: Prawicowy publicysta o decyzji Andrzeja Dudy. "Przesadza już, oby to nie była prawda"
Jakie znaczenie w kontekście przyszłości po prezydenturze ma zawetowanie, bądź nie jakiejś ustawy?
Aby stanowisko odpowiadało ambicjom byłego prezydenta, musiałaby to być funkcja w strukturach międzynarodowych. A tu największy wpływ ma wsparcie Amerykanów. Władze w USA bez wątpienia nie uznają demokracji robionej w ten sposób, że powołuje się komisje śledcze do zwalczania przeciwników politycznych, liderów opozycji. Ale oczywiście przyszłość po prezydenturze to nie musi być jedyny powód. Słyszymy też o jakichś sporach wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy. Jest też wątek typowo polityczny. Andrzej Duda chyba jak każdy widzi, że PiS powoli, ale wyraźnie traci. Wszystko wskazuje na to, że przegra wybory. A przez pierwsze dwa lata nowego rządu będzie on funkcjonował razem z obecną głową państwa. I może prezydent chce sobie ułożyć jakoś relacje z przyszłym rządem, by były może nie dobre, ale poprawne.
Z Pałacu Prezydenckiego płyną sygnały, że sytuacja międzynarodowa jest na tyle trudna, że Andrzej Duda chce, by nie było ustaw budzących ostre spory i konflikty. Podobnie zresztą miało być w sprawie lex TVN – prezydent miał już wiedzieć od Amerykanów, że Putin na pewno zaatakuje Ukrainę, wolał nie zadrażniać relacji z Waszyngtonem?
Oczywiście nie wykluczam też, że znaczenie ma tutaj racja stanu, że Andrzej Duda uznał, że po prostu nie chce, aby Polska zmierzała w kierunku Rosji Putina. Tam też zaczęło się od pojedynczych ustaw, uderzających w opozycję i media. Mówiono, że przecież nic się nie dzieje, to tylko „nieznaczne ograniczanie demokracji”. Wszyscy wiemy, jak się skończyło. Andrzej Duda może kierować się troską o własną przyszłość po prezydenturze, chcieć ułożyć swoje relacje z przyszłym rządem bo wie, że PiS przegra. Niezależnie od motywacji, dobrze się stanie, jeśli fatalnej ustawy nie podpisze.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka