Gdyby przyjąć na serio słowa Pawła Fajdka, to on sam, jako medalista olimpijski bije na głowę Roberta Lewandowskiego. Ale jako brązowy medalista nie może równać się z osiągnięciami Dariusza Koseły, Jerzego Brzęczka, Dariusza Gęsiora, srebrnych medalistów z 1992 roku.
Paweł Fajdek wywołał oburzenie swoim zachowaniem podczas ogłoszenia wyników Przeglądu Sportowego. Jest to oburzenie niezrozumiałe. Nie dlatego, że młociarz ma rację. Ale dlatego, że nie było to wystąpienie pierwsze, ani najbardziej absurdalne.
Miara sukcesu
Paweł Fajdek, wielokrotny mistrz Świata w rzucie młotem, jeden z najlepszych lekkoatletów w historii Polski, ostro zaatakował wyniki plebiscytu na najlepszego sportowca roku „Przeglądu Sportowego”. Oburzył się, że im więcej wygrywa, tym jest w plebiscycie niżej (zajął dziewiąte miejsce). Słowa wywołały oburzenie wielu osób. Tymczasem, gdyby chodziło tylko o tegoroczną wypowiedź, można by było ją jakoś usprawiedliwić, olać, ba – nawet zrozumieć. Wszak pewne rozgoryczenie wynikające z faktu, że jedne dyscypliny są popularne bardziej, inne mniej, może się pojawić. Szczególnie, że młociarz reprezentuje dyscyplinę, w której w zasadzie jeszcze do lat 90-tych ubiegłego roku reprezentanci byli w Polsce prawdziwymi herosami, idolami całego społeczeństwa. Dziś właśnie lekkoatletyka jest wśród sportów jednym z najbardziej pokrzywdzonych. Trudno też odmówić racji stwierdzeniu, że plebiscyt wygrywają najpopularniejsi, a nie najlepsi sportowcy. Nie da się zresztą wyważyć, którego sportowca wysiłek i sukcesy warte są więcej. Rzecz w tym, że Paweł Fajdek niestety wypowiedział się też rok temu. Wtedy znacznie gorzej.
W ubiegłym roku Paweł Fajdek wypalił, że pierwsze miejsce dla Roberta Lewandowskiego to wstyd. A nasz wicemistrz świata w żużlu, Bartosz Zmarzlik nie powinien być „nawet w dwudziestce”. Jeśli chodzi o Lewego, to akurat w tamtym roku na miejsce w czołówce jak najbardziej zasługiwał. Wygrał Bundesligę, pobił rekord Gerda Muellera. Reprezentacja na Euro grała słabo, ale on sam grał swój turniej, zdobył trzy gole, drużynę ciągnął. Wypadł lepiej niż na Euro 2016, gdzie Biało-Czerwoni doszli do ćwierćfinału, ale sam kapitan grał przeciętnie. Potem Lewandowski ciągnął też zespół w eliminacjach mistrzostw Świata. Ten rok był już faktycznie dużo gorszy. I indywidualnie, i w klubie, i reprezentacji. A więc o miejscu w plebiscycie można dyskutować. Rok temu czołowe mu się należało. Ktoś powie, że należy nagradzać olimpijczyków, ludzi, którzy zdobywają medale, a nie kogoś, kogo gwiazda rozbłysła na chwilę. I w czasie, gdy Marek Citko wygrywał plebiscyt Audiotele z mistrzami olimpijskimi, była to sytuacja delikatnie mówiąc dziwna.
Rzeczy nieporównywalne
Dziwna, ale też pokazująca, jak ważnym sportem dla Polaków jest piłka nożna. Lewandowski to jednak nie Citko. Nie zagrał jednej świetnej rundy, po której wypadł z gry. On rekordy bije hurtowo, od lat. Dwa lata temu był obiektywnie najlepszy na świecie, rok temu jednym z najlepszych. Jeśli polski zawodnik jest najlepszy w światowych rankingach w piłce nożnej – to jego sukcesy nie są mniejsze niż sukcesy olimpijczyków. Zresztą trudno to porównywać. Czy jeśli George Weah, jeden z najlepszych piłkarzy świata w latach 90-tych grał w reprezentacji Liberii, która nie kwalifikowała się nigdzie, to umniejsza to w czymkolwiek jemu, jako sportowcowi? W przypadku dyscyplin drużynowych musi się liczyć ocena indywidualna, nie drużynowa. A w tych kategoriach Lewy na pewno w roku 2021 do czołówki się łapał. Stąd wygrał. Można dyskutować, czy nie powinien być drugi, za Anitą Włodarczyk. Ale rok należał do niego bezapelacyjnie.
Osobny temat to wyróżnienie Bartosza Zmarzlika. Zawodnik reprezentuje sport motorowy, na świecie niszowy, w Polsce jednak niezwykle popularny. I cholernie niebezpieczny. Gdyby patrzeć od strony narażania życia podczas startu, nagroda należałaby się żużlowcom. Znaczenia globalnego – walczyliby Lewandowski i Świątek. Mistrzostw Świata? Tu faktycznie pięć krążków zdobył Fajdek. Tyle samo co... Zmarzlik. Medali olimpijskich, zapewne wygrywałaby koleżanka po fachu Fajdka, Anita Włodarczyk. Same medale olimpijskie też nie mogą być kryterium. Z prostej przyczyny – Zmarzlik reprezentuje sport w ogóle nieolimpijski. Fajdek i Włodarczyk – olimpijski wybitnie, gdzie igrzyska są faktycznie kluczowe. Lewandowski i Świątek taki, gdzie olimpiada to turniej trzeciorzędnej kategorii. Dość wspomnieć, że srebrne medale olimpijskie mają na przykład Marek Bajor, Dariusz Koseła, Jerzy Brzęczek, czy Dariusz Gęsior. Wicemistrzowie olimpijscy z 1992 roku. Biorąc poważnie pod uwagę brednie Fajdka sprzed roku, zawodnicy lepsi od Lewego, wszak medal na trzeciorzędnej imprezie zdobyli. No, a sam brązowy medalista Fajdek, choć z porażką w plebiscycie z Lewandowskim pogodzić się nie może, laury Gęsiora, Bajora, Dariusza Koseły i kilku innych przełknąć powinien bez problemu…
Przemysław Harczuk
"Chłop ze wsi wyjdzie, ale...". Komentarze po słowach Fajdka na Gali Mistrzów Sportu
Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? W nocy padły trzy nazwiska
Inne tematy w dziale Sport