Sześćdziesięciu trzech rosyjskich żołnierzy zginęło na wschodzie Ukrainy, gdy siły kijowskie uderzyły w obóz w Makiejewce, wykorzystując dostarczane przez USA systemy HIMARS - poinformowało w poniedziałek rosyjskie ministerstwo obrony. Sztab ukraiński informował wcześniej, że w uderzeniu tym zabito około 400 Rosjan.
Atak na koszary wojskowe w Makiejewce
Ukraińskie siły zbrojne uderzyły w koszary wojskowe w Makiejewce, w okupowanej części Donbasu w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Rosyjski resort obrony poinformował, że do ataku użyto systemu HIMARS.
"W wyniku uderzenia czterech pocisków z głowicą o dużej sile rażenia na tymczasowy punkt rozmieszczenia wojsk zginęło 63 rosyjskich żołnierzy" - podało w oświadczeniu ministerstwo obrony. "Wszelka niezbędna pomoc i wsparcie zostaną udzielone krewnym i bliskim zmarłych żołnierzy" - dodano.
To oświadczenie było niezwykle rzadkim ogłoszeniem rosyjskich strat na Ukrainie.
Rosyjski senator Grigorij Karasin powiedział, że należy znaleźć osoby odpowiedzialne za zabicie rosyjskich żołnierzy w Makiejewce - podała w poniedziałek rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS.
Krytycy Kremla mówią o niekompetencji generałów
Krytycy Kremla oskarżają rosyjskie władze o bagatelizowanie strat na polu walki na Ukrainie. Rosyjscy blogerzy wojskowi podali, że w wyniku uderzenia w Makijiwce mogło zginąć kilkuset żołnierzy. Twierdzili oni, że żołnierze nie mieli ochrony i rzekomo kwaterowali obok dużego schowka z amunicją, który miał eksplodować, gdy ukraińskie rakiety HIMARS uderzyły w obóz.
Rosyjski propagandysta prowadzący blog o działaniach wojennych na Telegramie, Igor Girkin, twierdził, że budynek został prawie całkowicie zniszczony przez wtórną detonację magazynów amunicji.
"Zniszczony został również prawie cały sprzęt wojskowy, który stał blisko budynku bez najmniejszych oznak kamuflażu" - powiedział Girkin. "Wciąż nie ma ostatecznych danych na temat liczby ofiar, ponieważ wiele osób wciąż jest zaginionych".
Girkin od dawna potępia rosyjskich generałów, którzy według niego kierują działaniami wojennymi daleko od linii frontu, nazywając ich "niedouczonymi w zasadach" i niechętnymi do słuchania ostrzeżeń o umieszczaniu sprzętu i personelu tak blisko siebie w zasięgu HIMARS.
Siergiej Markow, inny prorosyjski bloger wojskowy, powiedział, że po stronie rosyjskiego dowództwa było "wiele niechlujstwa".
Borys Rozhin, który również bloguje o działaniach wojennych pod pseudonimem Colonelcassad, powiedział, że "niekompetencja i niezdolność do uchwycenia doświadczenia wojny nadal stanowią poważny problem."
"Jak widać, mimo kilku miesięcy wojny nie wyciąga się pewnych wniosków, stąd niepotrzebne straty, do których, gdyby podjęto elementarne środki ostrożności związane z rozproszeniem i ukryciem personelu, mogłoby nie dojść".
Kanał telewizyjny Cargrad przekazał wcześniej, że źródła będące na miejscu szacowały liczbę zabitych w ataku na "setki osób". Prorosyjski kanał na Telegramie Operatiwnyje Swodki poinformował natomiast o około 500 zabitych - komentuje Radio Swoboda.
Ukraińcy mówią o 400 śmiertelnych ofiarach
Wcześniej o ataku tym informowało Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy, przekazując, że w wyniku ostrzału zabito około 400 rosyjskich okupantów, a ogółem 1 stycznia zginąć miało 760 rosyjskich żołnierzy.
Były lider rosyjskich separatystów Igor Strelkov powiedział, że otrzymał raport o uderzeniu około godziny 1 w nocy 1 stycznia. Powiedział, że "setki" zostały zabite i ranne, dodając, że ukraińska armia uderzyła w obiekt, w którym znajdowały się zmobilizowane oddziały.
Według ostatnich danych Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy Rosjanie stracili już ponad 107 tys. żołnierzy. Strona rosyjska o swoich stratach informowała 21 września, podając, że od rozpoczęcia "specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie zginęło 5937 rosyjskich żołnierzy - przypomina Radio Swoboda.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka