Marcin Matczak odniósł się do krytyki związanej z jego artykułem na temat obchodzenia świąt przez ateistów. — Przytulicie znajomego, który wyzna, że jest gejem, ale znajomemu, który powie, że wierzy w Boga, każecie wyp... z domu — napisał prawnik na łamach "Wyborczej". Okrojoną wersję publikacji opublikował również na Twitterze.
Przed Bożym Narodzeniem Marcin Matczak, prawnik i profesor nauk społecznych, a prywatnie ojciec popularnego polskiego rapera Maty, opublikował na łamach "Gazety Wyborczej" esej, w którym odniósł się do obchodzenia świąt przez ateistów.
— Ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie — stwierdził. Publikacja spotkała się z wieloma krytycznymi głosami ze strony dziennikarzy oraz aktywistów.
Matczak tłumaczy się ze swojej publikacji
— Czytam komentarze pod moim świątecznym artykułem i widzę, że ogromna większość czytelników poczuła się nim obrażona. Pozwólcie, że się wytłumaczę — zaczął Matczak. Dalej podkreślił, że "gdyby chciał was obrazić, nie pisałby o poreligijnej pustce".
— Napisałbym o ważnych dla was rzeczach tak, jak Ziemowit Szczerek streścił „progresywne" podejście do katolickiego Boga – że to „ch.." („Europa będzie oświecona albo będzie bezludna", „Krytyka polityczna", 10.05.2019) — pisze Marcin Matczak.
Prawnik tłumaczy się, że gdyby zależało mu na tym, aby odbiorców jego tekstu "zabolało", nie pisałby o "konsumowaniu emocji".
— Napisałbym o czymś, co cenicie, w stylu Jacka Dehnela, który pisał, że wiara katolicka opiera się na dwóch filarach: święceniu jaj i homofobii „Co, poradzić, skoro to właśnie widzę jako zasadnicze spoiwo grupy obejmującej wedle szacunków ponad 90 proc. Polaków" (Kultura Liberalna 9/2019) — czytamy.
"Gdybym chciał wam dopiec"
Prawnik podkreśla, że nie chciał nikomu dopiec.
— Gdybym chciał wam dopiec, nie pisałbym o pornografii autopromocji. Wzorując się na Gretkowskiej, napisałbym, że lubicie, „po swojemu, staropolsko w słomianych łapciach i gaciach, dupcyć po bożemu i dawać tej dupy każdemu, kto ją posmaruje, 500 plus albo obietnicą zbawienia". I kazałbym wam wyp...ać, tak jak ona w swoim świątecznym poście kazała wyp...ać mi — tłumaczy Matczak.
— To cytaty nie z trolli internetowych, ale z liderów ateistycznego środowiska. Każda z tych osób skomentowała mój tekst, zarzucając mi „dzielenie ludzi" — podkreśla. — Czy to jest ta głębia, do której powinienem aspirować? Pokażcie mi, proszę, w moim tekście coś choćby zbliżonego do takiego chamstwa. A może jesteście hipokrytami, zawsze gotowymi do uderzenia w uczucia religijne wierzących, sami wrażliwi jak mimoza, gdy ktoś dotknie uczuć ateistycznych? — grzmi Marcin Matczak.
Matczak odnosi się do krytyki
Prawnik odniósł się m. in. do słów filozofa i publicysty Jana Hartmana, który stwierdził, że dostał od Matczaka "z liścia".
— Panie profesorze, gdybym chciał panu z liścia przyłożyć, napisałbym, że bycie ateistą „jest głęboko niemoralne i hańbiące" (tak pan pisał o przynależności do Kościoła katolickiego). A przytoczyłem tylko rozważania o potrzebie rytuału, które prowadzi Han – myśliciel, którego pan, jak mniemam, nie zna, bo pisze pan, że jest Francuzem — czytamy.
Dalej Matczak mówi o zarzucie "zero-jedynkowości", który padł ze strony dziennikarza "Krytyki Politycznej" Marka Beylina.
— Alboś człowiek wyposażony w pełnię człowieczeństwa (jak zapewne Matczak), alboś człek wybrakowany, skupiony tylko na sobie — stwierdziłl Beylin.
— Chciałbym zapytać autora, skąd wziął to „jak zapewne Matczak". Dlaczego swą tezę osłabił („zapewne" wyraża przypuszczenie) i nie zacytował fragmentu tekstu, w którym tę pełnię sobie przypisałem, a innym odebrałem? Może dlatego, że takiego cytatu w tekście nie ma? — napisał Matczak.
"Znajomemu, który wierzy w Boga, każecie wyp...ać z domu"
— Mówią, że piękno jest w oku patrzącego. Ja myślę, że to w waszym oku jest ta cała pogarda, którą widzicie w moim tekście. I przekonacie się o tym, gdy pod tym tekstem pojawią się komentarze: „przecież Szczerek, Gretkowska i Hartman, gdy obrażają katolików, mówią prawdę" — czytamy w tekście Matczaka.
— Jesteście gotowi przytulić znajomego, który wyzna, że jest gejem, ale znajomemu, który powie, że wierzy w Boga, każecie wyp...ać z domu, jak zacofany Janusz synowi gejowi — grzmi prawnik. — Że jak ci pogardzani przez was katole, macie swoje dogmaty i swoje inkwizycje — dodaje. — I że instrumentalizujecie człowieka – oto Matczak wam się popsuł: kiedy śpiewał na melodię, którą znacie, był super. Był jak wasza ręka, która bije, kogo trzeba, i jak wasze usta, które wydzierają się na tego, na kogo powinny. A tu ręka wam się zbuntowała, więc trzeba ją amputować, i usta się znarowiły, więc trzeba kazać im się zamknąć — podkreśla.
"Zasługujecie na trzecią i czwartą kadencję PiS"
Dalej Matczak porównał komentarze krytykujących go osób do zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.
— Oni także zarzucali mi prowincjonalność, ruską facjatę i charakterystyczny dla profesorów idiotyzm. Jak pisze Karen Stenner, jesteście takimi samymi unikaczami różnorodności, tylko unikacie innej różnorodności. A przez to, że tacy jesteście, zasługujecie na rewanż tych, których obrażacie – na trzecią i czwartą kadencję PiS, w czasie której będziecie się zastanawiać, dlaczego tak światli ludzi jak wy muszą cierpieć dyktaturę ciemniaków — pisze Marcin Matczak.
Matczak: Piszę "my", nie "wy"
— W moim tekście świątecznym ciągle piszę „my", nie „wy" — podkreśla autor. Dodał też, że już na samym początku swojej publikacji wskazał, że nie ma nic do ateistów. — Piszę na końcu o tragizmie „naszego", nie „waszego" położenia. Piszę, że to „my" jesteśmy zatopieni w konsumpcji i że „my" stajemy się ludźmi komunikującymi się z samymi sobą w mediach społecznościowych. Piszę wreszcie, że to nam, biednym wypalonym maszynom do pracowania w dni robocze i do konsumowania w święta, brakuje wspólnoty, ciszy i sacrum. A wy nawet te piękne zaimki „my" i „nasz" czytacie wykluczająco jak figurę retoryczną — pisze Matczak.
— Chciałem zrozumieć rzeczywistość pełniej niż „Krytyka polityczna", a skończyło się na powielanym komentarzu Pani Kowalskiej z forum „Wyborczej": „Obraźliwy i potwornie głupi tekst, świadczący tylko o tym, jakim ignorantem jest jego autor i jak wielkie jest jego poczucie wyższości". Bez śladu argumentu, co niby jest potwornie głupie i co świadczy o poczuciu wyższości. To jest myślenie siekierą, to jest prawdziwe zacofanie i zamknięcie na myśl. Albo lustro, w które powinniście z uwagą spojrzeć (tu przepraszam za protekcjonalny ton) — podsumowuje.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura