Czytając rozmaite portale internetowe, wpisy w mediach społecznościowych, blogerów, coraz bardziej dochodzę do wniosku, że normalny to jednak nie jestem. Że żyję na innej planecie, albo w alternatywnej rzeczywistości. Otóż… lubię Boże Narodzenie. Biorąc na poważnie wysyp "świętofobicznych" materiałów, wyznanie to jest przejawem jeśli nie odwagi, to przynajmniej dziwactwa.
Pierwszy obrazek z dzieciństwa, końcówka stanu wojennego, albo rok po (nie pamiętam). Choinka, kolędy w domu, babcia, dziadek, druga babcia. Radocha, mniej z prezentów, bardziej z udekorowanego drzewka, towarzystwa bliskich, w tym rówieśników. No i wyżerka (akurat nałogowy grzech obżarstwa pozostał mi do wieku dojrzałego). Kolejne obrazy to czasy studenckie, Wigilia i pierwszy dzień świąt z rodziną. Drugi z kolegami, na browarku lub czymś mocniejszym. Pierwsze święta po ślubie, gdy przekonywaliśmy się, że organizacja świąt jest prosta, ale tylko dla tych, co są na nich gośćmi. I elementy smutne – bo co jakiś czas ktoś już na zawsze z rodzinnego grona odchodził. Mieszające się z radością – bo zawsze też pojawiał się ktoś nowy. Rozmawiając ze znajomymi, bliskimi, zdecydowana większość miała pozytywny obraz świąt. I oto od kilku lat (a w tym roku jakby częściej) w sieci mieliśmy przed świętami wysyp artykułów ludzi, którzy pisali, jak to nienawidzą świąt.
Zobacz:
Św. Mikołaj już do nas leci. Flightradar pokazuje jego trasę
Nietypowe i niebezpieczne prezenty na święta. Nie tylko granatnik
Oto potrawy na świątecznym stole, które mogą zaszkodzić. Musisz na nie uważać
Rozmaite przyczyny "gwiazdkofobii"
Najprostsze skojarzenie – no tak, laicyzacja, ludzie odchodzą od Kościoła (w dużej mierze z winy hierarchii). Ale to nie tak. Święta Bożego Narodzenia są oczywiście chrześcijańskie, ale obchodzi się je we wszystkich obrządkach. Mają też elementy uniwersalne (uchodźca Jezus, narodzony w stajence, Święta Rodzina uciekała przed prześladowaniami). Mają (nad czym akurat można ubolewać) trwałe miejsce w popkulturze, wymiar komercyjny. Elementy tradycji ludowej. W Boże Narodzenie w mojej rodzinie element religijny był istotny, ale dla mocno wierzących, stanowił punkt odniesienia. Dla wierzących mniej, element jedynie tradycji. A siedzieli przy stole ultrakatolicy, i prawosławni, także niewierzący. Ba, ja sam miałem w życiu czas, gdzie wprawdzie niewierzący może się nie stałem, ale z Kościołem byłem nieco na bakier. Są też kraje, w których liczba ateistów jest większa niż u nas, a jednak Boże Narodzenie właśnie jako tradycja zajmuje istotne miejsce. Dlatego powszechne ostatnio hejtowanie świąt nie wydaje się być efektem odejścia Polaków od Kościoła.
Wczytując się dokładnie w argumenty „gwiazdkofobów”, bardziej bądź mniej wybrzmiewa w nich ogromna zadra do rodziny i bliskich. Jeśli rodzina jest dysfunkcyjna, nic dziwnego, że spędzanie z nią czasu nie jest dla ludzi atrakcyjne. I nie chodzi tu tylko o skrajne patologie, jak domy pełne przemocy, z bijącym i pijącym ojcem (czy rzadziej matką). Ale też o takie, w których na pozór wszystko jest ok. Ale nie ma wzajemnego szacunku, zrozumienia, miłości, czy nawet zwyczajnej życzliwości. Jeśli przez cały rok w rodzinach nie ma rozmowy, albo są konflikty, niezabliźnione rany, wymaganie, by nagle wszyscy razem siedli do stołu, połamali się opłatkiem, zjedli wieczerzę i się tym cieszyli, trąci dulszczyzną. To trochę jak z alkoholikiem. Znajoma, mająca męża dotkniętego tym problemem, gdy oznajmił z dumą, że w święta nie pije, powiedziała, że wolałaby, aby w święta napił się wina, a trzeźwy był na co dzień.
Wokalista grupy Faithless nie żyje. Zespół i fani opłakują zmarłego muzyka
To nie Mikołaj i nie choinka psują Boże Narodzenie
W przypadku tego małżeństwa o dziwo zdarzył się „cud” – słowa żony podziałały jak kopniak w d…, koleś zaczął się leczyć, ocalił rodzinę i swoje życie. Generalnie chodzi jednak o to, że faktycznie, są rodziny, w których nie jest dobrze. I dla nich niestety święta nie mogą być tym, czym powinny. Z tym, że oskarżanie Wigilii i Bożego Narodzenia o to, że przez cały rok gdzieś jest źle, jest lekko głupie. To nie Święty Mikołaj, opłatek, choinka, prezenty, nie Dzieciątko i Święta Rodzina, nie kolędy i pastorałki, a zło dnia codziennego sprawiają, że wyjątkowy czas w roku staje się zamiast oderwaniem od trosk, ich pogłębieniem. Naprawdę, jak ktoś nie może patrzeć na tatę, czy babcię przy stole, to albo jest coś nie tak z nim samym, albo z tatą i babcią. Albo z nimi wszystkimi. Tradycja i święta winne tu nie są.
Osobną kwestią jest problem samotności, plagi naszych czasów. Długość życia się zwiększa, więc coraz więcej jest ludzi bardzo wiekowych, ale nie mających już nikogo. Nie jest przypadkiem, że ogromny odsetek depresji jest wśród stulatków. Często są to ludzie, którzy zdążyli pożegnać wszystkich przyjaciół, znajomych, rodziców, rodzeństwo, nierzadko dzieci. Dramat przeżywają też ludzie młodsi, ale osamotnieni w wyniku np. śmierci najbliższych. Tu święta mają wymiar tragiczny. W przypadku tych osób nie ma jednak niechęci do Bożego Narodzenia jako takiego. Ale do Bożego Narodzenia w czterech ścianach, jedynie ze zdjęciem ukochanej, utraconej osoby. Jest jeszcze jedna grupa, a raczej grupka nienawidzących świąt – podążający za modą. Cechuje ich głupi pęd, myślenie stadne. „Nie lubię świąt, bo inni też nie lubią”, pisze jeden z drugim, obżerając się pierogami, na wyciągniętym spod choinki smartfonie. O ile rodziny dysfunkcyjne są realnym problemem, samotnym należy jak najszybciej pomoc, przejmowanie się myślącymi stadnie baranami jest zwyczajną stratą czasu.
Fake newsy na temat kluczowego przejścia granicznego. Tak działa białoruska dezinformacja
Zapewne jesteśmy z innej planety
Reasumując – w święta objadam się do oporu. Nie rybą, z uwagi na alergię. Pierogi, kapusta z grzybami, zupa grzybowa w Wigilię, najlepsze mięso w święta, to zestaw obowiązkowy. Do tego kolędy, msza, opłatek. Spotkania z rodziną i ze znajomymi. Boże Narodzenie trwa dłużej, po drodze jest Nowy Rok i Trzech Króli, w które wierni obrządków wschodnich czczą Narodzenie Pańskie. Na dawnych Kresach święta trwały kilka tygodni. Ja je lubię. Zapewne jestem z innej planety.
Przemysław Harczuk
"Absurdem jest mówienie o magii świąt, że ich sensem jest smartfon i dobry posiłek"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo