Politycy obiecali premie, a potem się wycofali, jak wyszła sprawa do mediów. To niepoważne - mówi Salonowi 24 Mirosław Kuszczak, ojciec i menedżer byłego reprezentanta Polski, Tomasza Kuszczaka.
Gdy rozmawialiśmy przed mistrzostwami świata, mówił Pan, że reprezentacja Polski może wyjdzie z grupy, ale łatwo nie będzie.
Mirosław Kuszczak: Co więcej, uważałem, że będzie to gra raczej defensywna. Że przy pełnym składzie, bez kontuzji można by było liczyć na więcej. Przy osłabieniach to wyjście z grupy byłoby ogromnym sukcesem.
Przeczytaj też: Listkiewicz: Największy sukces w historii polskiej piłki. Muszę postawić cztery kolacje
No i to wyjście z grupy jest, ale styl w jakim go biało-czerwoni osiągnęli pozostawiał wiele od życzenia. Były głosy o „wstydliwym awansie”. Trudno się cieszyć, traktować to jako sukces?
W moim odczuciu ten wynik odzwierciedla po prostu nasze możliwości i miejsce, w którym obecnie znajduje się polska piłka. Oczywiście, gdyby selekcjoner mógł korzystać ze wszystkich piłkarzy, przede wszystkim gdyby był zdrowy Jakub Moder, gdyby po drodze nie zatrzymała się kariera Sebastiana Walukiewicza czy Kamila Piątkowskiego, to może i ta drużyna mogłaby zagrać trochę bardziej widowiskowo. Problem polega na tym, że potencjał naszej kadry opiera się na kilku indywidualnościach, ale nie ma tej tak zwanej głębi składu. Kadra dysponuje jakąś określoną grupą zawodników, ale ograniczoną. I jeśli wypadnie prawie cały skład w zespole Francji, to Trójkolorowi mogą wystawić równorzędne jedenastki. U nas jest z tym problem.
Lecz tu krytyka dotyczyła nie tylko samego defensywnego stylu gry, ale bojaźliwości, braku czegokolwiek w ofensywie. Gra oparta na obronie może być widowiskowa, jeśli mamy szybkie kontry, doskonałych skrzydłowych, bądź kreatywnych i szybko uruchamiających akcje defensywnych pomocników. U nas tego zabrakło.
Tu jednak bym bronił trenera i zawodników – uważam, że to nie było celem. Celem miały być właśnie szybkie kontry, one do końca nie wyszły. W spotkaniu z Meksykiem skrzydłowi spisali się słabiej, ale to młodzi, utalentowani chłopcy, Nicola Zalewski gra u samego Jose Mourinho, jest chwalony, Kuba Kamiński dobrze spisuje się w Bundeslidze. Oni, podobnie jak Michał Skóraś, to przyszłość tej kadry. Z dobrej strony pokazał się Przemysław Frankowski, przez krótkie minuty, które grał, Kamil Grosicki. Zalewski i Kamiński słabiej spisali się w meczu z Meksykiem, gdzie byli mało widoczni.
Cały zespół zagrał tam totalnie defensywnie, z przodu nie pokazał nic.
Oczywiście, że tak, ale też trzeba pamiętać, że po pierwsze, celem pierwszego meczu jest przede wszystkim nie przegrać. Selekcjoner i zawodnicy doskonale pamiętali, że wszystkie turnieje, na których Polacy zaczynali od porażki, kończyły się niewyjściem z grupy. Tu był bardzo mocno postawiony cel – nie możemy przegrać. Po drugie – zupełnie inaczej wyglądałaby ocena tego meczu, gdyby Robert Lewandowski wykorzystał rzut karny. Być może byłby scenariusz „szwedzki”, czyli z barażowego spotkania ze Szwecją. A więc Meksykanie poszliby do przodu, nie mając nic do stracenia, nadzialiby się na jakąś kontrę. Też mecz z Argentyną wyglądałby całkiem inaczej, gdyby Polacy mieli na przykład sześć punktów i zapewniony awans, a nie musieli ścigać się na niezłapanie kartek z Meksykanami. Choć oczywiście wyglądało to słabo. Z Francją ta drużyna wypadła lepiej. Bardzo dobrze w całym turnieju spisał się Wojciech Szczęsny. Na co zwróciłem uwagę – w mundialu zaimponował niebywałą wręcz koncentracją. A właśnie braki koncentracji, nie umiejętności, sprawiały, że gorzej wypadał w poprzednich turniejach.
Tak, czy inaczej – awans był. Styl oceniany jest źle. Czy należy zostawić Czesława Michniewicza?
Decyzja należy oczywiście do związku oraz samego selekcjonera, czy będzie chciał dalej wykonywać tę misję. Widać po reakcjach na krytykę mediów, że jest mu trudno i wcale się nie zdziwię, jeżeli będzie miał dość. Natomiast osobiście uważam, że od strony czysto piłkarskiej trener wykonał zadania. Otrzymał zespół po ucieczce Paulo Sousy. Wygrał baraż o awans na mistrzostwa świata, na samym turnieju wyszedł z grupy.
Powtórzę – uważam, że ten poziom i gry i wynik, odzwierciedlił obecną pozycję naszej piłki nożnej. Nie można na nią patrzeć przez pryzmat wyłącznie Roberta Lewandowskiego. Nie mamy trzech czy dwóch równorzędnych drużyn. Nie znaczy to, że nie należy dążyć do poprawy. Są młodzi piłkarze, którzy świetnie rokują – jak wspomniani Zalewski, Kamiński. Czy Krystian Bielik, który po kontuzji zagrał nie najlepszy turniej, ale to przyszłość polskiej kadry. Podobnie jak Jakub Kiwior. Może należy przesunąć bardziej do tyłu, jako defensywnego pomocnika Piotra Zielińskiego, dojdzie Kuba Moder. I myślę, że Czesławowi Michniewiczowi można by było dać szansę budowania, żądając już w dalszej perspektywie poprawy stylu. Stopniowo mniejsza będzie rola w kadrze Kamila Glika, czy Grzegorza Krychowiaka, co nie znaczy, że należy ich z kadry usuwać. Po prostu muszą coraz większą rolę odgrywać piłkarze młodsi. I właśnie przebudowa drużyny i poprawa stylu powinna być drugim, obok awansu na mistrzostwa Europy, zadaniem stawianym przez Czesławem Michniewiczem.
Dyskusje o stylu utrudniają sprawy pozaboiskowe. Temat kilkudziesięciu milionów, które obiecał piłkarzom premier. Wszyscy są zniesmaczeni faktem, że rząd w kryzysie obiecuje milionerom miliony, a piłkarze się na to zgadzają, podczas gdy w kadrze narodowej grać się powinno za darmo, a zarabiać w klubie?
Wyszło fatalnie, jednak moim zdaniem piłkarze są tu winni najmniej. Politycy obiecali premie, a potem się wycofali, jak wyszła sprawa do mediów. To niepoważne. Piłkarze niektórzy są milionerami, ale są też zawodnicy początkujący, bądź schodzący już z topu. Taki Kamil Glik w drugiej lidze nie zarabia milionów. Oczywiście, zarabia się w klubie, reprezentacja powinna być zaszczytem, a grać w niej powinno się dla chwały. Ale też trzeba patrzeć na to, że są tam też zawodnicy mniej znani, którzy kokosów nie zarabiają. A jakiś piłkarz może na przykład na turnieju odnieść ciężką kontuzję, która uniemożliwi mu dalszą karierę w klubie. Tu jednak jest kwestia systemowych rozwiązań. Ubezpieczeń, bądź rozwiązań takich jak obowiązują dla olimpijczyków – piłkarz, który grał na mistrzostwach świata po zakończeniu kariery dostawałby emeryturę. W przypadku piłkarskich milionerów myślę, że wielu by takie świadczenia przekazywało na cele charytatywne. Ale nie każdy były piłkarz jest milionerem. Są i tacy, którzy żyją na granicy egzystencji.
Jednak spór o kasę przypomina wojny w afrykańskich federacjach piłkarskich?
To bardzo dobry przykład. Ja przebywałem dłuższy czas w Afryce, zawodowo w Angoli i Namibii, turystycznie w RPA. Obserwowałem tamtejszy futbol. I mocno zaskoczyło mnie, że to Maroko, a nie drużyna pokroju Kamerunu, Nigerii, czy Ghany jest pierwszym afrykańskim półfinalistą mundialu. A tamte drużyny choć miewały potencjał pozwalający myśleć o medalach, nie docierały tak daleko. I wynikało to w dużej mierze z obaw przed kontuzjami. Od federacji oni często pieniędzy nie dostawali. A kontuzja na mistrzostwach mogła sprawić, że w klubie taki zawodnik też przestawał grać. Stąd i kłótnie o wynagrodzenia i czasem gra, w której ci piłkarze oszczędzali się, bojąc złapania urazu. U nas tak nie jest. Są jakieś premie. Ale w przypadku wynagrodzeń piłkarzy powinny być rozwiązania systemowe – ubezpieczenia na wypadek kontuzji, może jakieś renty dla zawodników po skończeniu karier. Ale na pewno nie powinno być tak, że politycy rzucają gdzieś jakieś obietnice. Potem się z nich wycofują. To wszystko powinno być transparentne i czytelne zarówno dla piłkarzy, jak i mediów i opinii publicznej.
Zmieniając temat na bardziej przyjemny – mistrzostwa stoją na wysokim poziomie piłkarskim. Czy jest jakiś zespół, który Pana zaskoczył pozytywnie, bądź rozczarował?
Zaskoczyło mnie Maroko i rozczarowała Portugalia. Po 1/8 finału widziałem ten zespół w finale. Tam błąd popełnił w moim odczuciu trener – jednak Cristiano Ronaldo powinien zagrać od pierwszej minuty z Marokiem. Także błędy trenera spowodowały odpadnięcie Urugwaju. Selekcjoner prowadząc 2:0 zaczął oszczędzać najlepszych na drugą rundę, nie przewidział, że Korea może wygrać z Portugalią 2:1 i żadnej drugiej rundy nie będzie. Zawiodła Belgia, natomiast nie był dla mnie zaskoczeniem słabszy występ Hiszpanów. To zespół w trakcie radykalnej przebudowy, ona musi potrwać. Z kolei w przypadku Niemców jest zawód co do wyniku, ale nie w kwestii gry – tu o odpadnięciu zdecydowały detale. Ale za dwa lata podopieczni Hansi Flicka będą na mistrzostwach Europy faworytem. I zmienił się także styl drużyn. Obrońcy w stylu Kamila Glika czy pomocnicy pokroju Grzegorza Krychowiaka, z całym szacunkiem do tych piłkarzy i ich dorobku, przechodzą do przeszłości. Dziś obrońca to zawodnik, który jest przede wszystkim zwrotny i bardzo szybki, doskonale wyprowadza piłkę. Defensywny pomocnik także kreuje grę. Dlatego może pomysłem byłoby przesunięcie Piotra Zielińskiego jako defensywnego pomocnika, a w obronie stawianie na Jakuba Kiwiora. W takim kierunku idzie współczesny futbol.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Wielka sprawa dla polskich kibiców. Marciniak poprowadzi finał mundialu
Te braki w polskiej kadrze na mundial w Katarze mogą zaskakiwać. Cel jest jasny
Inne tematy w dziale Społeczeństwo