Jeżeli mam pacjenta, który ma otyłość trzeciego stopnia, waży ponad 200 kilogramów, jest jedną nogą w grobie, nie mogę mu powiedzieć „rób tak dalej, wszystko jest w porządku”. Ten człowiek jest ciężko chory, jego życie jest zagrożone. Należy podjąć szybkie działania. Czas skończyć z tą poprawnością – mówi Salonowi 24 dr Michał Sutkowski, szef warszawskich lekarzy rodzinnych.
Niedawno pisaliśmy na naszych łamach o epidemii otyłości wśród dzieci. Dane statystyczne są przerażające. A jak to wygląda z punktu widzenia lekarza rodzinnego?
Dr Michał Sutkowski: To ogromny problem. Sam działam w kilku koalicjach na rzecz walki z otyłością. Medyczna Racja Stanu itd. Jeśli chodzi o otyłość dzieci w okresie średnioszkolnym, między ósmym a dwunastym rokiem życia jesteśmy w światowej czołówce. Zajmujemy drugie miejsce, jeśli chodzi o przyrost osób otyłych, ścigamy się z Amerykanami. Nie wyprzedzimy ich, ale zostawiliśmy w tyle kraje takie jak Wielka Brytania, Czechy, Grecja, których społeczeństwa miały od dawna problem z otyłością. U dzieci te dane są szczególnie dramatyczne. Bo jeśli mamy do czynienia np. z cukrzycą typu II, na którą dzieci i młodzież nigdy nie chorowały, a dziś te przypadki są częste, to widzimy, jak dramatyczny jest wpływ otyłości na zdrowie młodego pokolenia.
"Ciałopozytywni faszyści odczepcie się od grubasów"
Jaki jest powód tak dramatycznego wzrostu otyłości wśród dzieci i młodzieży?
Powodem jest najczęściej otyłość rodziców. Trzeba zauważyć, że ponad połowa pań, jakieś 52 proc. ma problem z otyłością. Wśród mężczyzn to jest 64 proc., a wg innych danych 66 proc. To bardzo dużo. Jeżeli rodzice dzieci, osoby trzydziestokilkuletnie, czterdziestokilkuletnie, same mają problem z otyłością, przenoszą te nawyki na swoje dzieci. Ten ruch niemożności nie jest wykonywany. Otyłość napędza otyłość. Oczywiście, że jest otyłość wynikająca z przyczyn genetycznych, otyłość wtórna wywołana lekami. Ale też najczęściej wynika ona z nawyków żywieniowych, a raczej braku właściwych nawyków. Złej kuchni, podjadania między posiłkami. Braku ruchu. I to widać w gabinetach medycznych. Dziś to wspomniane choroby, których dawniej u dzieci nie było. W przyszłości, w dorosłym życiu, będą to problemy dużo, dużo poważniejsze.
Tu pojawiają się jednak skrajności. Z jednej strony promowany jest kult zdrowej sylwetki, szczupłego ciała, sportowego i zdrowego stylu życia. Z drugiej są ruchy tzw. ciałopozytywnych, którzy oburzają się za wszelkie słowa krytyki otyłości. Media cytowały panią, która oburzała się na lekarza za to, że kazał jej schudnąć. A powinien dać leki, bo mówienie o otyłości ją dyskryminuje?
Nie dajmy się zwariować, nie ulegajmy tej poprawności. Oczywiście nikt nie mówi o tym, żeby na tych ludzi krzyczeć, obrażać ich. Ale faktem jest, że otyłość, E66 to klasyfikacja międzynarodowa choroby. Lekarz jest od leczenia. Nie możemy stosować klientelizmu. Równie dobrze można by uznać, że ktoś z anginą poczuje się urażony słowami o tym, że powinien się leczyć. Rozmowa pacjenta z lekarzem pozostaje tajemnicą. Ale wara od diagnozy lekarskiej! Moim obowiązkiem jest nie sprawianie, że ta osoba otyła poczuje się dowartościowana, ale sprawienie, by pacjentka, lub pacjent byli zdrowi! To jest cel i obowiązek lekarza. I tu trzeba się tej poprawności przeciwstawić. Z jednym zastrzeżeniem. To nie ma nic wspólnego z kwestiami estetycznymi. Ktoś może uznawać, że korpulentne panie, czy korpulentni panowie są ładniejsi. Ktoś przy kości może się sobie z takim wyglądem bardziej podobać. Mnie interesuje nie kwestia wyglądu, ale zdrowia. Po prostu nadmiarowe kilogramy prowadzą do bardzo poważnych chorób, a nawet do śmierci. I też kolejna kwestia – należy mówić moim zdaniem o chorobie otyłościowej, nie otyłości. Bo to jest poważne schorzenie. I od pewnego momentu trudno jest zrzucić kilogramy. Jak się przekroczy pewien rubikon, jest się nie dlatego grubym, że się je, ale je się dlatego, że się jest grubym. To trzeba wiedzieć. Podchodzić delikatnie. Ale jeżeli mam pacjenta, który ma otyłość trzeciego stopnia, waży ponad 200 kilogramów, jest jedną nogą w grobie, nie mogę mu powiedzieć „rób tak dalej, wszystko jest w porządku”. Ten człowiek jest ciężko chory, jego życie jest zagrożone. Należy podjąć szybkie działania.
Tylko ja się tu spotkałem z opinią, że nakazanie schudnięcia przez lekarza jest dyskryminacją. Bo osoba szczupła dostanie lek na nadciśnienie, a od osoby tęgiej wymaga się zrzucenia kilogramów?
To jakaś fntasmagoria, że wystarczy podać cudowną tabletkę i człowiek będzie zdrowy. Właśnie przez takie podejście brakuje leków przeciwcukrzycowych. Bo środki przeciwcukrzycowe przepisywane są ludziom, których należy leczyć z otyłości. To leczenie musi być kompleksowe. Musi uwzględniać nie tylko zmianę nawyków żywieniowych. Ale powinna być tutaj konsultacja dietetyka. Być może wsparcie psychologa. Czasami jest konieczność leczenia chirurgicznego – poprzez operację bariatryczną. Ja uważam, że niestety w Polsce bardzo często ludzie otyli są pozbawieni leczenia. A głosy lekarzy, którzy próbują z tym problemem walczyć, jeśli spotkają się z naciskiem, by otyłych w ogóle nie krytykować, będą coraz cichsze. A problem będzie narastać. Jeszcze raz podkreślę – nie chodzi o kwestie wyglądu – kochać każdy może, podobać sobie też. Wygląd jest kwestią gustu. Mówię to bez ironii. Krytykując problem otyłości interesuje mnie wyłącznie kwestia choroby, która jest bardzo poważna, niesie za sobą bardzo groźne konsekwencje.
Jakiś czas temu była ostra krytyka Anny Lewandowskiej, żony Roberta Lewandowskiego. Za to, że nakręciła filmik z poduszką, rzekomo śmiejący się z osób otyłych. Sam materiał nie był najszczęśliwszy. Ale może celebryci, wybitni sportowcy promując zdrowy styl życia mogą sprawić, że nawyki ludzi młodych się zmienią, że odciągną ich od smartfona w kierunku sportu i zdrowego stylu życia?
Jeżeli zostaną dobrze zrozumiani, są najlepszymi promotorami zdrowego trybu życia. Na pewno obrażanie kogokolwiek nie może mieć miejsca. Nie można się z osób otyłych śmiać. Ale każdy sportowiec i celebryta może być pewnym wzorem. Natomiast należy w pewnym sensie „pociągnąć” ten piedestał ku ziemi. To znaczy nie traktować celebrytów jako niedoścignionego wzoru, ale jako ludzi takich jak my, a poprzez ich przykład samemu działać dla poprawy naszej kondycji fizycznej. Na pewno sportowcy mogą być ważnymi pomocnikami w tym, byśmy się jako społeczeństwo lepiej odżywiali, więcej ruszali, prowadzili zdrowszy tryb życia.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Przeczytaj też:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo