Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przygotowała 700-stronicowy dokument zmian na potrzeby resortu infrastruktury. Nowe pomysły dotyczą oznakowania dozwolonej prędkości na drodze, warunków drogowych, wydłużenia czasu migania żółtego światła czy mniejszej liczby miejsc ze znakami ograniczenia prędkości.
Ponad 130 specjalistów, zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego, pracowało nad projektem nowelizacji. GDDKiA liczy, że zaproponowane zmiany wejdą w życie. Eksperci chcą przede wszystkim zlikwidować "znakozę", czyli zbyt dużą liczbę znaków drogowych. Wielu kierowców uskarża się, że ciężko się zorientować, jaki jest dany przepis na odcinku drogi z powodu mnogości znaków.
Zobacz: Joanna Kurska wezwana na dywanik do prezesa TVP. Chodzi o posadę męża w Banku Światowym
Mniej znaków na drogach
Ale na tym nie koniec. Doradzono, by zrezygnować ze znaku B-33 ograniczenia prędkości na drogach, kiedy warunki i stan nawierzchni nie pozwalają na szybszą jazdę. Taki znak powinien być też poprzedzony informacją o tym, dlaczego kierowca ma zwolnić - np. z powodu śliskiej nawierzchni, robót drogowych albo bliskości ze skrzyżowaniem.
Oznakowanie na autostradach i "ekspresówkach" ma być urozmaicone tabliczkami z możliwym objazdem. Miałyby one zostać postawione kilometr przed węzłami, co pozwoli uniknąć stania w ogromnych korkach. Wydłuży się czas migania żółtego światła tam, gdzie prędkość dozwolona jest większa niż 50 km/h. Nie będzie pojawiać się 3 sekundy, a przez 4 sek. - zaproponowali eksperci drogowi.
Na węzłach pojawią się światła dozujące ruch. To byłaby kompletna nowość dla polskich kierowców. "Systemy dozowania ruchu przewidziane są do lokalizacji na łącznicach węzłów, na których obserwowane jest duże zróżnicowanie gęstości ruchu w godzinach szczytu. Działanie systemu polega na regulacji dopływu pojazdów na jezdnię główną przy wykorzystaniu sygnalizatora świetlnego, przy czym częstotliwość dawkowania ruchu uzależniona jest od gęstości ruchu na jezdni głównej. Zalecany jest przejazd na zielonym świetle wyłącznie pojedynczych pojazdów" - objaśnili specjaliści na potrzeby GDDKiA.
Czytaj: Awantura o rosyjskiego agenta. Sikorski odpiera zarzuty: To wina Cenckiewicza
"Ekspresówki" zmienią się w autostrady
Inny pomysł zakłada podniesienie prędkości na drogach ekspresowych do autostradowych. W pierwszej grupie wolno poruszać się do 120 km/h, natomiast w drugiej - do 140 km/h. - Zrównanie prędkości może odbywać się w dół lub w górę. Opcją jest też ustanowienie nowego limitu po środku - potwierdził "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Szymon Piechowiak, rzecznik GDDKiA. W efekcie drogi ekspresowe stałyby się de facto autostradami.
- Sieć autostradowa zostanie ukończona, nie widzimy więc sensu, by to rozróżnienie podtrzymywać, wiedząc, że projektowo i technicznie dużych różnic nie ma - dodał rzecznik GDDKiA w rozmowie z RMF FM. - Nie definiujemy, czy równalibyśmy do niższego czy wyższego pułapu: 120 czy 140 km/h. Może trzeba spotkać się w środku i wprowadzić ograniczenie do 130 km/h. Może będzie dyskusja, że 150 km/h - dodał.
Eksperci są przekonani poza tym, że należy zlikwidować obszary zabudowane z oznakowania dróg, gdy wokół trasy nikt nie mieszka. Wielu kierowców zwraca od lat uwagę na takie odcinki. Autorzy zmian proponują również m.in. wdrożenie fotoradarów w miejscach, gdzie odbywają się np. remonty dróg.
Sprawdź: Film dokumentalny o Meghan i Harry'm. Fani już wytykają manipulacje Netfliksowi
GW
Inne tematy w dziale Polityka