Od dłuższego czasu krąży u nas przekonanie, że gdyby tylko Zbigniew Ziobro wyleciał z rządu, to natychmiast należne Polsce pieniądze na KPO popłyną do nas szerokim strumieniem. Nie wydaje mi się.
Niemieccy politycy nic nie wiedzą
Nie wiem czy mieliście kiedyś okazję rozmawiać o Polsce z zachodnimi (zwłaszcza niemieckimi) politykami, o których coś zależy. Albo z ludźmi mediów mającymi przełożenie na to, co się mówi i pisze. Ja miałem. I zapewniam was, że wiedzą oni o materii polskiej reformy sądownictwa mniej niż zero.
Zresztą trudno im się dziwić - mają swoje sprawy i swoje problemy - i byłoby przejawem ostrej megalomanii oczekiwać od nich by wiedzieli, co to jest „izba dyscyplinarna”, o co chodzi z „neoKRSem” albo „nadzwyczajną kastą”. Logiczne również, że zachodni politycy albo tamtejsze media nie bardzo wiedzą kim właściwie jest Zbigniew Ziobro. Słyszeć, oczywiście słyszeli. Ale zaręczam, że nie umieliby tak naprawdę wskazać czym się różni od Morawieckiego, Dudy albo Kaczyńskiego? Z resztą i vice versa. Myśle, że także i nasi czołowi polscy politycy albo komentatorzy raczej nie potrafią tak dokładnie zarysować walk frakcyjnych ani wewnątrz niemieckiej SPD, ani w obozie politycznym prezydenta Macrona ani w ramach hiszpańskiej koalicji rządowej.
Oczywiście na Zachodzie wiedzą, że w Polsce rządzi PiS. I że ten PiS jest zły, półautorytarny i skrytofaszystowski. Taki werdykt zapadł już w dniu, w którym partia Kaczyńskiego wygrała wybory parlamentarne 2015 (a pewnie nawet wcześniej). Od tamtej pory przekonanie o PiSie, który sprowadził Polskę z europejskiej drogi jest na Zachodzie podsycane przez media oraz establiszment. Spora w tym zasługa publicystycznego antyPiSu, który nie ustaje w obsługiwaniu tych przesądów i dostarcza Zachodowi coraz to nowych argumentów na potwierdzenie z góry założonej tezy.
Kaczyński jako "ludowy populista"
Oczywiście gdy tak głębiej pogrzebać to widać nawet pewną paradoksalną zależność. Im ktoś na Zachodzie lepiej jest w polskich tematach obeznany (np. poprzez znajomość języka) tym bardziej zaczyna być skłonny do niuansowania. Jak pewien wpływowy niemiecki publicysta, który (choć bardzo antyPiSowski) przyznał niedawno w nieoficjalne (dlatego nie mogę cytować go z nazwiska), że nagminne w tamtejszych mediach porównania Polski i Węgier są bez sensu. Bo o ile Orban - powiada ów Niemiec - faktycznie zbudował u siebie zalążki systemu autorytarnego, to Kaczyński jest innego typu populistą - w typie bardziej ludowym i nie anty tylko raczej hiperdemokratycznym. Takich znawców tematu jest jednak bardzo niewielu. Ton nadają ludzie, którzy o Polsce wiedzą tyle, że było z Polską bardzo dobrze, ale przyszedł zły PiS i wziął Polaków w jasyr. Trzeba więc zrobić wszystko, co w mocy Europy, by Kaczyński przegrał wybory 2023 roku. A zrobić to można na przykład aresztując Polsce pieniądze na KPO. Może to podstawi złych populistów moresu. A przynajmniej utrudni PiS-owi w uzyskaniu reelekcji. A potem się zobaczy.
„Głowa Ziobry w zamian za KPO”
Piszę o tym po to, by pokazać, że tak popularne u nas ostatnio dictum „głowa Ziobry w zamian za KPO” to zwyczajny humbug, ściema i nieprawda. Owszem - jest bezsprzecznie tak, że Komisja Europejska (oraz ich berlińska rada nadzorcza) - chcą krnąbrny rząd w Warszawie wychować. Ponieważ jednak sprawa tzw. praworządności jest tylko pretekstem to trudno oczekiwać, by jakikolwiek radykalny gest Warszawy (odwołanie Ziobry, cofnięcie całej reformy sądownictwa) został uznany za wystarczający.
No bo zobaczmy co się wtedy dzieje. Załóżmy, że Ziobro wylatuje, a Szymon Szynkowski vel. Sęk zawozi jego głowę do Brukseli (via Berlin oczywiście). W Polsce ceną za to jest oczywiście ostateczny rozkład Zjednoczonej Prawicy i konieczność utrzymywania słabego mniejszościowego rządu aż do wyborów 2023 roku. To oczywiście utrudnia Morawieckiemu i Kaczyńskiemu jakąkolwiek sensowną politykę gospodarczą w obliczu kryzysu energetyczno-inflacyjnego. W imię czego ma się to odbyć? Tego, by Bruksela i Berlin łaskawie przelały euro na KPO? A jeśli nie przeleją? Jeśli powiedzą, że to jednak za mało? Bo przecież wciąż jest problem z prawami mniejszości albo wolnością słowa? Czy Kaczyński ma ścinać kolejne głowy i posyłać je do akceptacji za granicę? Przecież to by było jakieś kompletne przekreślenie wszystkiego, co PiS starał się w polityce zagranicznej reprezentować przez parę ostatnich lat. To by była kompletna wasalizacja. Patrząc na sprawę z tej strony pozbywanie się Ziobry byłoby dla Zjednoczonej Prawicy politycznym samobójstwem.
Jeśli to ustawka, to niebezpieczna
Czemu więc tak wiele się mówi o takim scenariuszu? Że kolportuje go antyPiSowscka opozycja to oczywiste. Dla nich ewentualny przedwyborczy chaos w ramach Zjednoczonej Prawicy byłby oczywiście wspaniałym gwiazdkowym prezentem. Jest jednak jeszcze (trochę spiskowa, ale właśnie dlatego ciekawa) teza głosząca, że mamy tu do czynienia z tzw. wewnętrzną robotą. Albo - inaczej mówiąc - ustawką. Zgodnie z tą logiką mamy tu kolejny przedwyborczy manewr dyscyplinowania i mierzenia sił pomiędzy współkoalicjantami: dużym PiSem i małą Solidarną Polską.
Zgodnie z tą teorią to Jarosław Kaczyński i jego otoczenie mieliby pompować opowieść o Ziobrze, który stoi między Polską a pieniędzmi z Unii. Właśnie po to, by potem go łaskawie ocalić pokazując wszystkim, że Zjednoczone Prawica nikomu się kłaniać nie będzie. Możliwe. Choć jednocześnie także bardzo ryzykowne. Zwłaszcza gdyby do faktycznego rozpadu koalicji miałoby faktycznie dojść. Wypchnięcie z rządu Jarosława Gowina i przejęcie części jego politycznego środowiska byłoby tu stosowną analogią. Jednak nawet na tamtym przykładzie widać, że nie odbyło się to bez strat. A przecież Solidarna Polska to organizacja dużo większa i politycznie bardziej żywotna niż Gowinowcy.
Rafał Woś
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka