Na razie jednak jedyne, co wiemy na pewno to to, że marszałek i dwie osoby z sejmiku przeszły do opozycji. I że Prawo i Sprawiedliwość traci władzę na Śląsku. Najbliższe dni pokażą, czy uruchomi to efekt domina. Choć ja osobiście sądzę, że tak się nie stanie. Że sprawa pozostanie wyłącznie lokalna – mówi Salonowi 24 prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Głośno jest o przesileniu politycznym w województwie śląskim, gdzie marszałek i dwaj radni przeszli z obozu Prawa i Sprawiedliwości na stronę opozycji. PiS traci władzę w regionie. To sprawa znamienna o tyle, że cztery lata temu wybrany z listy Koalicji Obywatelskiej radny Wojciech Kałuża przeszedł do PiS, dzięki czemu partia rządząca przejęła władzę w regionie. Teraz ją traci. Sprawa lokalna, czy może będzie miała poważne konsekwencje ogólnopolskie?
Prof. Henryk Domański: Raczej jest to sprawa lokalna, nie sądzę, by miała reperkusje ogólnokrajowe, choć jest jeszcze za wcześnie, by o czymkolwiek wyrokować. Na razie jedyne, co wiemy na pewno to to, że marszałek i dwie osoby z sejmiku przeszły do opozycji. I że Prawo i Sprawiedliwość traci władzę na Śląsku. Najbliższe dni pokażą, czy uruchomi to efekt domina. Choć ja osobiście sądzę, że tak się nie stanie. Że sprawa pozostanie wyłącznie lokalna.
Przeczytaj też: PiS straciło większość na Śląsku, Sobolewski mówi o "klątwie faraona"
Dlaczego sądzi Pan, że nie będzie to mieć reperkusji?
Efekt domina polegałby na tym, że samorządowcy, którzy odeszli zyskaliby naśladowców w innych województwach. Jednak radni innych sejmików przyglądają się tej sytuacji. I raczej nie widzą, by ewentualna wolta się im opłaciła. Bo w zasadzie trudno wymienić korzyści z takiego postępowania. Więcej – raczej płaci się za to cenę. Bo w Polsce opinia publiczna ma raczej głęboko zakorzenione przeświadczenie, że należy być lojalnym wobec własnej formacji. Zmiana barw, odchodzenie z partii, z listy, z której dostało się do samorządu czy parlamentu, traktowane jest jako „zdrada”. Do tego zawsze są podteksty, dotyczące motywów takiego postępowania. Tu barwy klubowe zmieniły aż trzy osoby. To będzie rodziło oskarżenia o to, że radni zrobili to nie z przyczyn ideologicznych, ale mieli w tym jakąś korzyść. Jest niepisane prawo polityki, wymuszające lojalność. Więc sądzę, że negatywne konsekwencje tego wydarzenia poniosą sami radni, którzy przeszli do opozycji.
Jednak opozycyjne media nagłośniły sprawę, przedstawiają ją jako sprawę, która będzie mieć wpływ na utratę nie tyle kolejnych sejmików co w ogóle początek procesu utraty władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w Polsce. Że jednak sprawa, choć lokalna, rezonuje na politykę ogólnopolską?
Rezonuje o tyle, że ludzie widzą, że doszło do zmiany władzy w jednym z regionów. Że PiS rządził województwem, teraz rządzić przestanie. I o tym, że PiS traci władzę w regionie, a to początek utraty władzy w kraju, mówił chociażby Borys Budka. Ale też nie mógł powiedzieć nic innego. Oczywiście fakt, że w mediach jest głośno o problemach PiS partii tej nie szkodzi. Ale formalnie na politykę krajową przełożenia nie ma. A jest trochę za wcześnie, za dużo czasu zostało do wyborów parlamentarnych, żeby ta sprawa wpłynęła na poparcie w tych wyborach.
Jednak rozmawiamy o Śląsku, który jest specyficzny, bo to region o chyba najbardziej wyrównanym poparciu dla partii politycznych. Gdzie to poparcie przechodzi z rąk do rąk. I stamtąd kandydował też premier, Mateusz Morawiecki, więc partie rywalizację o władzę w tym regionie traktują bardzo poważnie?
To akurat prawda. Jest to region ważny, jego utrata w odbiorze społecznym ma znaczenie.
Przeczytaj też:
Składki ZUS w 2023 r. będą rekordowe. Ekspert apeluje do rządu, by zmienić zasady
Sprawa Janusza Walusia. "Są środowiska, które będą chciały go użyć"
Inne tematy w dziale Polityka