Dwie ofiary, które zginęły 15 listopada we wsi Przewodów, zostaną pochowane według państwowego ceremoniału. Pogrzeb dwóch mężczyzn nieoficjalnie ma odbyć się w sobotę.
- Wspieramy rodziny w organizacji pogrzebu ofiar - stwierdził wojewoda lubelski Lech Sprawka na pytanie PAP o datę pogrzebu dwóch mężczyzn - pracowników suszarni zbóż, którzy zginęli we wtorek w wyniku eksplozji w Przewodowie. Od wczoraj trwa tam ogłoszona na trzy dni żałoba.
Państwowy pogrzeb w Przewodowie
We wtorek po godz. 15 - jak przekazali przedstawiciele polskich władz - na terenie leżącej niedaleko od granicy z Ukrainą wsi Przewodów (powiat hrubieszowski, woj. lubelskie) spadł pocisk. W wyniku eksplozji zginęło dwóch obywateli Polski. Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zmasowany atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne.
- Nie była to rakieta, która była wymierzona, wycelowana w Polskę. W istocie zatem nie był to atak na Polskę - powiedział w środę prezydent Andrzej Duda. Polska, a wraz z nią USA, na wstępnym etapie twierdzą, że pocisk, który eksplodował w naszym kraju, to element ukraińskiego wyposażenia obrony przeciwrakietowej i omyłkowo przekroczył granicę. Wołodymyr Zełenski ani nikt w Kijowie nie przyznaje się do winy.
Kumoch: Wysłuchamy argumentów Ukrainy
Ukraina ma w odpowiednim czasie uzyskać dostęp do szczątków pocisku i miejsca zdarzenia - wynika z wypowiedzi prezydenckiego współpracownika Jakuba Kumocha.
- Zależy mi, żeby Ukraińcy jako pierwsi w kontakcie z naszymi śledczymi zobaczyli, jakimi materiałami dysponujemy, bo być może będą w stanie je w jakiś sposób podważyć - powiedział szef Biura Polityki Międzynarodowej KPRP w TVN24.
- W śledztwie zawsze występują wątpliwości, zawsze jest jakiś cień, możliwość, że druga strona ma rację. (...) Ukraina nie została oskarżona. Wina nie leży po stronie ukraińskiej, że w sowieckim sprzęcie nie zadziałał jakiś mechanizm autodestrukcyjny, że musieli użyć tego sprzętu, żeby bronić własnego terytorium, a być może nawet i naszego, bo nie wiemy, dokąd leciały te rakiety, czy rosyjska rakieta też nie była źle zaprogramowana - wyjaśniał Kumoch.
- Są materiały filmowe, to są nasze zdjęcia z granicy, na których pewne rzeczy widać, np. strzały nad Ukrainą, walki i pewną sekwencję zdarzeń - dodał urzędnik, wskazując, że wszelkie dowody są weryfikowane przez ekspertów.
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo