- Pracujemy dokładnie z tymi samymi ludźmi, którzy 10 lat temu ten stadion projektowali, budowali i oddawali do użytku. Są to osoby, które ten obiekt doskonale znają. Ich wskazanie było bardzo wyraźne - natychmiast zamknąć, nie wpuszczać tam ludzi. Ryzyko katastrofy budowlanej istnieje - powiedział w RMF FM Kamil Bortniczuk. Minister sportu ocenił też, że ok. 13 tys. widzów, które zakupiło bilety na mecz z Chile, musi "obejść się smakiem", bo nie wejdzie na stadion Legii Warszawa.
16 listopada odbędzie się towarzyski mecz piłkarskiej reprezentacji Polski z Chile, ale nie na PGE Narodowym, a na stadionie Legii Warszawa. To efekt awarii dachu na obiekcie, nazywanym "świątynią" Biało-Czerwonych ze względu na niezłe wyniki w starciach z rywalami. - Niestety takie sytuacje nieprzewidywalne wymagają podejmowania trudnych decyzji - komentował decyzję PZPN Kamil Bortniczuk.
Wiadomo, gdzie odbędzie się mecz z Chile. PGE Narodowemu grozi katastrofa
13 tys. kibiców nie obejrzy meczu mimo kupna biletów
Jest też dodatkowy problem - 44 tys. osób zakupiło bilety na ostatnie spotkanie reprezentantów przed mundialem w Katarze, tymczasem obiekt Legii Warszawa jest w stanie pomieścić ok. 31 tys. kibiców.
- Ponieważ na dzień wystąpienia tej awarii, czyli na wczoraj, kiedy informowaliśmy tym, że nie będzie to stadion narodowy, biletów sprzedanych na PGE Narodowy mieliśmy 44 tys., z tego co wiem na Legię wejdzie 31 tys. - Rzeczywiście 13 tys. osób, które miały bilet na ten mecz będzie musiało, niestety, mówiąc brzydko, "obejść się smakiem" - potwierdził minister sportu w RMF FM.
Bortniczuk mówił też o tym, że PGE Narodowemu grozi katastrofa, ale właściciele stadionu robią wszystko, by do tego nie doszło. Na początku prace będą finansowane przez skarb państwa. - Jakbym miał szukać pozytywów w całej tej sytuacji to cieszę się, że zadziałały procedury kontrolne, które stosujemy na stadionie. W tym roku przeglądy były dwa - przekazał.
Państwo wyłoży pieniądze na odbudowę dachu
- W krótkim terminie zrobi to skarb państwa, abyśmy nie czekali na ewentualne zakończenie postępowań sądowych w tej sprawie. Jeżeli okaże się, że winny jest projektant czy wykonawca tego konkretnego odlewu to będziemy dochodzić swoich praw - wyjaśnił Bortniczuk.
- Pierwsze sugestie z rozmów były takie, że najprawdopodobniej winien tego nie będzie nikt. Takie rzeczy przy tego typu projektach się zdarzają. Odlewy metalowe raz na jakiś czas charakteryzują się tym, że posiadają jakąś wadę i ona się ujawnia, z tym, że nigdy nie wiadomo kiedy - wyjawił polityk w wywiadzie.
- Fachowcy wskazują na to, że to nie jest element, na którym się tańczy, skacze, biega, nadużywa. To jest element, który wisi bardzo wysoko nad ziemią. Podlega takiej sile, jaka jest przewidziana w projekcie. Będziemy badać przy użyciu najlepszej fachowej wiedzy do czego tam mogło dojść - opisał Bortniczuk.
Te braki w polskiej kadrze na mundial w Katarze mogą zaskakiwać. "Cel jest jasny"
GW
Inne tematy w dziale Sport