Niepokojące informacje w niedzielę podaje brytyjski "The Mail on Sunday". Konserwatywna gazeta informuje, że prezydent Rosji Władimir Putin miał w rozmowie telefonicznej z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem powiedzieć, że Hiroszima i Nagasaki są dowodem, iż "nie trzeba atakować dużych miast, by wygrać".
Domniemane słowa Putina pojawiają się w obliczu rosnących obaw, że rosyjski przywódca może być gotowy do użycia taktycznej broni jądrowej na Ukrainie, gdzie rosyjskie siły ponoszą coraz większe porażki na froncie.
Zaniepokojenie Macrona po rozmowie z Putinem
"Macron był wyraźnie zaniepokojony. Brzmiało to jak bardzo poważna aluzja, że Putin może zdetonować taktyczną broń jądrową na wschodzie Ukrainy, pozostawiając Kijów nietkniętym. Taka była myśl przewodnia jego uwag" - mówi cytowane przez "The Mail on Sunday" źródło.
Francuskie źródło rządowe powiedziało gazecie również: "Obaj prezydenci niewątpliwie dyskutowali o ryzyku użycia broni jądrowej. Putin chce dać do zrozumienia, że wszystkie opcje są na stole, zgodnie z rosyjską doktryną dotyczącą broni jądrowej".
"The Mail on Sunday" nie precyzuje, podczas której z rozmów telefonicznych między Putinem a Macronem miało paść odniesienie do Hiroszimy i Nagasaki.
Atak atomowy na Hiroszimę i Nagasaki
Wskutek zrzucenia przez Amerykanów dwóch bomb atomowych na japońskie miasta Hiroszima i Nagasaki, co miało miejsce odpowiednio 6 i 9 sierpnia 1945 r., zginęło od 129 tys. do 226 tys. osób. Sześć dni po drugim ataku Japonia skapitulowała.
Przed zrzuceniem bomby, Hiroszima miała ok. 350 tys. mieszkańców, Nagasaki - ok. 260 tys., czyli oba były jak na japońskie standardy miastami średniej wielkości.
"Putinowi trzeba nadal mówić, że użycie broni jądrowej nie wchodzi w grę"
Do dalszych ostrzeżeń pod adresem rosyjskiego przywódcy wzywa natomiast nowy ambasador Ukrainy w Niemczech Ołeksij Makiejew. Podkreśla on znaczenie ostrzeżeń pod adresem przywódcy Kremla Władimira Putina przed użyciem broni jądrowej. "Putinowi trzeba nadal mówić, że użycie broni jądrowej nie jest opcją" - powiedział Makiejew dziennikom grupy medialnej Funke. "Reakcja całego świata byłaby bardzo wyraźna - i zmusiłaby Putina do odwrotu".
Mimo groźnych gestów, do Rosji trzeba podejść "z pozycji siły" - uważa Makiejew. "W przeciwnym razie Moskwa będzie szła coraz dalej. Po aneksji Krymu Niemcy również bały się sprowokować Rosję. Ukraina została pozostawiona sama sobie. Teraz widzimy tego efekty".
MP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka