Indywidualni przedsiębiorcy białoruscy w czwartek nie przyszli do pracy, wcześniej nie informując o proteście - relacjonuje Biełsat. To pierwszy duży strajk na tle gospodarczym od dwóch lat na Białorusi.
W ten sposób właściciele małych firm protestują ws. zamrożenia cen. Uważają też, że stają się ofiarami nalotów ze strony służb. Białoruski portal Nasz Kraj donosi o tym, że handlarze nie wrócą do pracy aż do zniesienia mechanizmu albo jasnego wytłumaczenia, dlaczego reżim Aleksandra Łukaszenki go wprowadził.
Aktywiści nie dają za wygraną. Tym razem przyklejał głowę do "Dziewczyny z perłą"
Masowe naloty na białoruskie targi
Poza tym, strajkujący uważają, że przy odgórnie narzuconych cenach będą musieli pracować po godzinach, by nadrobić wynikłe straty. Łukaszenka teoretycznie nie przejmował się głosami krytyki i zarządził kontrole w przedsiębiorstwach. Przykładem takowej był protest na targu w Baranowiczach.
Opozycyjny bloger Anton Matolka zapytał swoich czytelników o to, czy rzeczywiście małe przedsiębiorstwa stanęły. Z reakcji jego czytelników wynika, że nie pracują bazary w Lidzie i Mohylewie, ale też w Witebsku i Homlu. Ze zdjęć i nagrań opublikowanych na białoruskich kontach Telegramu widać też, że protesty rozwijają się w Mińsku, Grodnie, Pińsku i w innych miejscach.
Michnik w Hiszpanii o PiS: "Polską rządzą antyputinowscy putiniści"
Ostatni taki protest był w 2020 roku
Białoruski rząd 6 października zamroził wzrost cen. Łukaszenka powołał też grupę roboczą, która miała doprecyzować mechanizm ekonomiczny przedsięwzięcia. Wysiłki nie przyniosły skutków, bo mały biznes i tak protestuje. Ostatnie demonstracje gospodarcze miały miejsce na Białorusi dwa lata temu. Reżim wówczas poszedł na lekką ugodę z przedsiębiorcami, ale ich sytuacja ekonomiczna nie poprawiła się. Mimo to wrócili do pracy. Dziś obawiają się wizji bankructwa.
Jakie zarzuty usłyszy Jerzy Stuhr? Nowe informacje ws. wypadku z udziałem aktora
GW
Inne tematy w dziale Polityka