Makabryczna zbrodnia w Tarnowie. Gdy policjanci weszli do domu, przeżyli szok
W Tarnowie (Małopolska) doszło do tragedii, która wstrząsnęła Polską. W domu przy ulicy św. Marcina policjanci znaleźli czteroosobową rodziny. Kobieta i dwie dziewczynki miały rany cięte szyi i już nie żyły. Mężczyzna był w agonii.
Sprawą zajmuje się tarnowska prokuratura.
Tragedia w domu przy św. Marcina w Tarnowie
W piątek do jednego z domów przy ul. świętego Marcina w Tarnowie próbowali dostać się członkowie rodziny. Zaniepokoił ich brak kontaktu z krewnymi. Najpierw pukali do drzwi, ale nikt nie otwierał. Nie dawali za wygraną – sprawdzili całe obejście i przez okno zobaczyli leżącą na podłodze kobietę. Wezwali służby.
Polecamy:
Ciała kobiet, dogorywający mężczyzna
Szybko pojawili się strażacy i policja. Wyważyli drzwi. Na parterze znaleźli zwłoki kobiety i dwóch dziewczynek w wieku 3 i 6 lat. Wszystkie ofiary miały podcięte gardła. Śledczy przeszukali budynek. Na piętrze był mężczyzna. Jeszcze żył. Próby pomocy nic nie dały – po chwili mężczyzna zmarł.
Kobieta chciała się rozwieść?
Sąsiedzi rodziny opowiedzieli dziennikarzom „Faktu”, że widzieli, jak zdenerwowany mężczyzna wsiadł do swojego samochodu i wjechał w pole kukurydzy. Po jakimś czasie porzucił auto, wrócił do domu. Najpewniej wtedy targnął się na swoje życie.
Prawdopodobna jest wersja, że doszło do samobójstwa rozszerzonego. Ostatecznie ustalą to policjanci z prokuratorem.
Przyczyną tragedii mogły być kłopoty w małżeństwie.
Z informacji podanych przez "Fakt" wynika, że kobieta złożyła pozew o rozwód. Mąż miał się odgrażać, że jeśli nie wycofa pozwu, to pozabija rodzinę.
KW
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo