Afera związana z finansowaniem kampanii PiS
W Polsce od lat obowiązują jednoznaczne zasady dotyczące tego, kto – i w jakiej kwocie – może finansować kampanię wyborczą. Środki mogą być wpłacane przez członków partii, kandydatów i ich sympatyków na specjalne konta.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała rok później artykuł, w którym ujawniła, kto tak naprawdę wsparł kampanię Prawa i Sprawiedliwości. Oprócz członków zarządów spółek skarbu państwa, m.in. Armena Artwicha z PKN Orlen czy prezesa PKO BP Zbigniewa Jagiełło uwagę gazety przykuły nazwiska Rafała Holanowskiego i Jana Bestrego.
Były radny PiS Rafał Holanowski był jednym z oskarżonych o wyprowadzenie z dolnośląskiego oddziału PCK, którego był prezesem, kwoty 3 mln zł. Z kolei o Janie Bestrym media opublikowały informację, że w przeszłości był karany za pobicie kobiety i wyrzucony z pracy w jednej ze szczecińskich podstawówek za molestowanie nieletnich uczennic.
Brudziński: jakiś pacan z TVN24
Wychodzi na to, że sprawa związana z finansowaniem kampanii PiS w 2019 roku znowu powraca na światło dzienne. Świadczyć o tym może wpis europosła Joachima Brudzińskiego. Wiceprezes partii rządzącej stwierdził, że od jakiegoś czasu "jakiś pacan z TVN24 biega po urzędach i miejscach pracy, atakując ludzi w miejscu pracy chcąc zmusić ich do deklaracji, że byli zmuszani przez polityków PIS do wpłat na komitet wyborczy" – napisał na Twitterze Brudziński.
Europoseł wspomniał również, że dziennikarz TVN24 biegał za nim po korytarzach w Strasburgu "wymachując kartkami z oficjalnej strony Państwowej Komisji Wyborczej", jednak nie potrafił odpowiedzieć mu na pytanie "czy lepiej przynosić politykom kasę w reklamówkach albo tzw. +kanapkach+, czy wpłacać transparentnie zgodnie z prawem?"
"Nie sadzę, aby w tej amerykańskiej stacji nie wiedzieli, że transparentne, podkreślam, transparentne pozyskiwanie środków finansowych na kampanie wyborcze (środki wpłacane przez osoby fizyczne nie są własnością polityka tyko Komitetu Wyborczego danej partii) to demokratyczny standard" – kontynuował Brudziński.
"Myślą, że jak nakręcą aferę i będą biegać po urzędach i gabinetach ludzi, którzy z własnej woli i z przekonania wspierają legalne (ale nielubiane w TVN czy Wyborczej) partie, to Ci ludzie zmienią swoje poglądy i pokochają Tuska i Grodzkiego?" – zakończył Joachim Brudziński.
MP
Czytaj dalej:
- Tusk: Nie zakładam, że PiS i Kaczyński współpracują z rosyjskimi służbami
- Niepokojące wybuchy na zachodzie Warszawy. O co chodziło?
- Rosyjskie drony koszmarem na Ukrainie. Generał mówi, co trzeba błyskawicznie zrobić
Komentarze
Pokaż komentarze (45)