Iga Świątek nie zatrzymuje się i wciąż wygrywa - turniej WTA w San Diego był już 8 w tym roku, zdominowanym przez Polkę. Tym razem pokonała Chorwatkę Donnę Vekic 6:3, 3:6, 6:0.
64 zwycięstwa, 8 porażek - bilans Igi Świątek w tegorocznych starciach musi robić wrażenie. Finał WTA w San Diego był pod dyktando polskiej rakiety. Jeśli ktoś spodziewał się emocji i zaciętej walki, to nic z tych rzeczy - Świątek od początku nie dawała szans Donnie Vekić.
Debiut Lewandowskiego w El Clasico. Nie będzie wspominał dobrze tego meczu
Nie było wątpliwości w finale WTA w San Diego
Jej pojedynek był już trzecim w karierze z 26-letnią Chorwatką, numer 77. na światowej liście. Oba wcześniejsze pojedynki w 2020 roku Świątek wygrała - w 3. rundzie Australian Open, a niedługo potem na otwarcie zawodów w Dausze.
Vikc, która w San Diego przeszła najpierw kwalifikacje, trzy godziny przed finałem dokończyła swój półfinałowy mecz z Amerykanką Danielle Collins, przerwany w sobotę z powodu deszczu. Zwyciężyła 6:4, 4:6, 7:6 (7-2). Później pogoda nie sprawiła niespodzianki. Finał WTA przebiegł bez przeszkód.
Wyrównana rywalizacja w pierwszym secie trwała tylko do stanu 2:2. Od tego momentu Polka wygrała trzy kolejne gemy. Wprawdzie później Chorwatka zmniejszyła stratę na 5:3 dla Świątek, ale w następnym gemie górą była tenisistka z Raszyna.
Wówczas, jak wyliczono w mediach społecznościowych WTA, szansa triumfu Polki w całym finale wynosiła aż 93 procent.
Drugi set wyglądał jednak dokładnie odwrotnie. Ponownie było 2:2, ale tym razem trzy następne gemy padły łupem Vekic. Dopiero wówczas nastąpił wygrany gem przez Polkę, po czym rywalka zwyciężyła przy własnym serwisie, kończąc seta (6:3).
Niecałe dwie godziny finału
Zapowiadała się więc bardzo ciekawa trzecia odsłona, tymczasem... w ogóle nie było w niej emocji. To był z jednej strony popis faworytki, pokaz jej ogromnych możliwości, a z drugiej - sporo błędów starszej o pięć lat rywalki z Osijeku. Świątek w ciągu niewiele ponad 20 minut wygrała wszystkie gemy i ostatecznie cały pojedynek, który łącznie trwał godzinę i 47 minut.
Świątek popisała się w finale trzema asami (Vekic - jednym) i nie popełniła żadnego podwójnego błędu serwisowego (rywalka - trzy).
W tym roku tenisistka z Raszyna po raz dziewiąty wystąpiła w finale. Triumfowała w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, Rzymie i wielkoszlemowych French Open w Paryżu oraz nowojorskim US Open. Przed tygodniem przegrała w Ostrawie drugi finał WTA, po premierowym w Lugano w 2019 roku. Łącznie to jej 11. tytuł w karierze na 13 występów w finale. Za triumf w San Diego liderka światowego rankingu zarobiła ok. 116 tysięcy dolarów.
Podziękowania dla taty
Publiczność oglądająca finał w San Diego mocno została rozbawiona wypowiedzią Świątek po triumfie, gdy dziękowała ojcu za trzymanie kciuków. - Bardzo dziękuję swojej rodzinie. Mój tata prawdopodobnie właśnie kładzie się spać, ale przez cały tydzień oglądał mecze. Chciałam po prostu powiedzieć mu... "cześć" - wyznała.
- Dziękuję San Diego! Za wspaniały klimat (może poza brakiem słońca), za atmosferę, za wsparcie. Uwielbiam to miejsce. Donna, gratuluję Ci całego tygodnia i przepraszam za moje zachowanie pod siatką podczas jednej akcji - komentowała zwycięstwo Świątek.
Wielka gwiazda ma dość. W Paryżu wrze, szykuje się sensacyjny transfer?
GW
Inne tematy w dziale Sport