Obowiązujący statut Orlenu nie pozwala na takie działania, jak przejęcie kontroli przez podmioty zagraniczne po fuzji z PGNiG. Skarb Państwa ma decydujący głos na walnym zgromadzeniu i do takich wrogich przejęć a już szczególnie w obszarze wydobycia nie może dochodzić – mówi Salonowi 24 Marcin Mazurowski geolog, zastępca przewodniczącego Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego ONZ, w latach 2016 - 2018 zastępcą dyrektora Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych w Ministerstwie Środowiska.
Ostatnimi czasy głośno jest o wystąpieniach Krzysztofa Tytki, który ostro krytykuje fuzję Orlenu z PGNiG. Mówi, że zostały „22 dni do katastrofy”, przedstawia bardzo poważne zarzuty wobec tej operacji. Fuzja ma utrudnić wydobycie surowców, ma docelowo doprowadzić do przejęcia polskich państwowych firm przez zagraniczne koncerny. Jak odnosi się Pan do tych zarzutów?
Marcin Mazurowski: Przede wszystkim, problemem nie są wyłącznie wypowiedzi samego pana Tytki. Chodzi raczej o szereg wystąpień – pan Tytko jest jedynie przykładem – osób z otoczenia głównie Konfederacji. Niezwykle dziwne jest podnoszenie przez wspomnianego inżyniera rzekomo negatywnych skutków połączenia PGNiG oraz Orlenu. W niektórych wypowiedziach pojawiały się nawet sugestie, że PGNiG miał wszystkie koncesje na wydobycie w Polsce, a fuzja z Orlenem spowoduje trudności w prowadzeniu dalszego biznesu.
Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się o trudnościach administracyjnych przy przenoszeniu tych koncesji. Wreszcie, że koncesje miałyby być przejmowane przez jakieś zagraniczne firmy. Odnosząc się do tego zarzutu, trzeba powiedzieć jasno: obowiązujący statut Orlenu nie pozwala na takie działania, jak przejęcie kontroli przez podmioty zagraniczne. Skarb Państwa ma decydujący głos na walnym zgromadzeniu i do takich wrogich przejęć, a już szczególnie w obszarze wydobycia, nie może dochodzić.
Istnieje też możliwość, aby zabezpieczyć się przed wspomnianym procederem decyzjami administracyjnymi, związanymi z nadzorem nad wykonywania obowiązków przedsiębiorców, są narzędzia w prawie geologicznym i górniczym by to kontrolować. Tego bym się zatem nie bał. A rozkręcana przez różne środowiska histeria opiera się na emocjach, to nic innego, jak wywoływanie strachu przy użyciu argumentów, które są pozbawione sensu. Ale opierają się o pytania, na które zwykły zjadacz chleba nie zna odpowiedzi. Zagrożenia nie ma, natomiast wiedza o tym wynika z bardzo zawiłych zapisów prawa spółek handlowych, zawiłych regulacji prawnych dotyczących spółek Skarbu Państwa, czy prawa geologicznego i górniczego, które są naprawdę bardzo niszowe. Wiedza o nich jest ograniczona do dość wąskiego grona ekspertów. Niektórzy jej brak wykorzystują, niepotrzebnie strasząc społeczeństwo.
Przeczytaj też:
Naród skrajnie podzielony. Jedna z największych demokracji na świecie w niebezpieczeństwie
Skąd wziął się pan Tytko, jaki miałby mieć interes w straszeniu społeczeństwa?
Popatrzmy na całe środowisko, które stoi za panem Tytko. On nie pojawił się w ostatnich tygodniach. Kilka lat temu, gdy była w mediach bardzo głośna, także w mediach związanych z obozem dziś rządowym, sprawa ustawy 447. Rozegrała się nagonka, dotycząca rzekomego wywłaszczania Polaków z jakichś sreber rodowych. I wtedy i teraz były twierdzenia o tym, że Polacy są najbogatszym narodem na świecie, jeśli chodzi o złoża naturalne w przeliczeniu na głowę mieszkańca. I wtedy i teraz, jakieś siły żydowsko-amerykańskie miałyby w wydobyciu tego bogactwa przeszkadzać.
Według słów środowisk, o których rozmawiamy, Polska leży na złożach naturalnych tak dużych, że ich wydobycie zapewniłoby nam wszystkim wielkie bogactwo. Pojawiają się też zaskakujące twierdzenia osób z profesorskimi tytułami, pełniących w przeszłości ważne funkcje państwowe, że na samym tylko Podkarpaciu mamy gazu ziemnego tyle, ile jest w całej Kanadzie! Nie jest to prawda, biorąc pod uwagę nawet wielkość obu państw. Tymczasem ktoś rzuca hasło o kilku bilionach m3 gazu ziemnego, a ludzie nie mają jak nawet zweryfikować tych informacji, bo nie są obeznani z tematem, który jest niszowy.
Istnieją bogate złoża – na przykład złoża suwalskie, były swego czasu informacje o źródłach geotermalnych. To wszystko mrzonki?
Źródła geotermalne istnieją, ale nie jest tak, jak jakiś czas temu przekonywano Polaków, że są tak ogromne, iż każda gmina może stać się wręcz samowystarczalna. Na Suwalszczyźnie złoża tytanu faktycznie są, ale znajdują się bardzo głęboko pod ziemią. Ich wydobycie przy obecnych możliwościach technicznych byłoby bardzo kosztowne i nieopłacalne. W dodatku skutkowałoby degradacją środowiska.
Czy chcemy np. trwale tracić walory środowiskowe regionu, by przez pewien czas zapewnić sobie dostęp do surowców? Te wystąpienia zarówno o naszym bogactwie, zarówno w czasach 447, jak i dziś w momencie fuzji Orlenu i PGNiG, dziwnym trafem zbiegają się z ważnymi strategicznymi decyzjami dotyczącymi bezpieczeństwa Polski. Poprzednio, prezydent Donald Trump miał decydować o liczebności amerykańskich żołnierzy w Polsce. Z kolei dziś ma do nas trafić sprzęt wojskowy z USA.
W takim razie dziś są mniej groźne. Bo kilka lat temu 447 budziło pewne emocje. Obecna sprawa fuzji Orlenu z PGNiG zdaje się interesować jedynie pasjonatów tematu?
Teraz działanie tych środowisk jest o tyle groźniejsze, że jest powiązane (pytanie, czy to przypadek?) z pracami związanymi ze zmianami w prawie geologicznym i górniczym. Niedawno w Przeglądzie Geologicznym, piśmie dla geologów, wydawanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska ukazał się artykuł o planowanej liście złóż strategicznych. Ta lista złóż strategicznych, które mają znaleźć się w tej ustawie, jest dziwnie tożsama z listą, o której mówi pan Tytko i przedstawiciele Konfederacji. Mieszczą się na nich też wspomniane złoża tytanu, znane szerzej jako złoża suwalskie. Co jest ciekawe – to złoża, które faktycznie występują, ale są zbyt głęboko, by dziś je wydobyć. Są zaś w bardzo strategicznym miejscu w Polsce, w tzw. Przesmyku Suwalskim.
A więc może się zdarzyć tak, że budowa infrastruktury militarnej, która musi znaleźć się bardzo szybko w naszym kraju, będzie opóźniana. Bo wprowadzenie tej listy sprawi, że jakiekolwiek inwestycje konieczne dla bezpieczeństwa, będą opóźniane lub w ogóle nie wprowadzane. I ta debata odbywa się równolegle z tymi wystąpieniami Konfederacji. Resumując: mamy już nie tylko antyamerykańską propagandę, jak w przypadku 447, ale też propozycje zmian w prawie, które pod pozorem dbania o polskie interesy, mogą uniemożliwić, a na pewno utrudnić wzmacnianie infrastruktury obronnej w Polsce.
Przeczytaj też:
Samorządowcy w końcu nie wytrzymali. Jedna kwestia przelała czarę goryczy
Wybitna zawodniczka u Jastrzębowskiego: „Chcemy wykluczać rosyjskich sportowców”
Inne tematy w dziale Społeczeństwo