Były szef ukraińskiego koncernu gazowego Naftohaz Andrij Kobolew stwierdził w wywiadzie z niemieckim dziennikiem "Sueddeutsche Zeitung", że uszkodzenie rurociągów Nord Stream 1 i 2 to akt sabotażu, za który odpowiadają rosyjskie służby specjalne. Powiedział również, że jeszcze w trakcie budowy zostały w nich umieszczone ładunki wybuchowe.
"Wyraźne oznaki działań Moskwy"
Zachód nie ma wątpliwości, że wycieki gazu w rurociągach Nord Stream, do których doszło pod koniec września, są wynikiem sabotażu.
— Służby specjalne widzą wyraźne oznaki działań Moskwy. Kreml z kolei obwinia USA — pisze we wtorek portal RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND).
— Te rurociągi na Morzu Bałtyckim są bardzo dobrze monitorowane. W rury wbudowano wiele czujników, które umożliwiają monitorowanie przepływu gazu — mówił Kobolew. Jak wyjaśniał, ładunki wybuchowe zostały umieszczone w rurociągach przez rosyjskie okręty wojskowe, co „jest potwierdzone”.
— Wiadomo również, że te okręty otrzymały zadanie od rosyjskiej marynarki wojennej, by prowadzić operacje dywersyjne na pełnym morzu — dodał.
Materiały wybuchowe zamontowane podczas budowy rurociągów
Andrij Kobolew twierdzi, że Rosjanie zamontowali materiały wybuchowe już w trakcie budowy rurociągów.
— W ostatniej fazie budowy Nord Stream 2 wszystkie zagraniczne firmy i należące do nich statki zostały już objęte sankcjami. Tak więc budowa rurociągu została ukończona wyłącznie przez rosyjskie statki. Te statki techniczne były eskortowane przez rosyjskie okręty wojenne. A rurociąg został ukończony dokładnie w miejscu, w którym teraz nastąpiła eksplozja — podkreślił Kobolew.
Jego zdaniem, Kreml miał powody, by uszkodzić rurociągi.
— Dla Rosji same dostawy gazu to nie biznes. Dostawy te były bronią, której Rosja zawsze była gotowa użyć do szantażowania Europy. Szczególnie Niemcy nigdy nie chcieli tego przyznać — mówił Kobolew w rozmowie z "Sueddeutsche Zeitung".
Międzynarodowe śledztwo
RedaktionzNetwerk informuje, że niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser (SPD) zapowiedziała utworzenie międzynarodowej grupy śledczej, która ma zbadać sprawę wybuchów i objąć oprócz Niemiec także Szwecję i Danię.
— Chcemy stworzyć wspólny zespół śledczy działający na mocy prawa UE, do którego wszystkie trzy państwa skierują swoich śledczych — powiedziała Faeser. W zespole mieliby pracować eksperci z marynarki wojennej, policji i służb wywiadowczych.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka