Piotr Kraśko w rozmowie z "Dzień dobry TVN" ujawnił, że w czasie, gdy nie miał prawo jazdy, zatrudniał kierowcę. Dziennikarz zdradził też, że kilka miesięcy temu przeszedł stan przedzawałowy i leczy się na depresję.
We wrześniu Piotr Kraśko został skazany przez Sąd Rejonowy w Ostrołęce na 100 tys. zł grzywny, w związku z prowadzeniem samochodu w 2016 roku, pomimo braku prawa jazdy.
Pod koniec ubiegłego roku "Super Express" poinformował o utracie prawa jazdy przez dziennikarza już w 2014 roku za przekroczenie limitu punktów karnych. Z kolei wiosną ubiegłego roku Kraśko został zatrzymany przez policję, gdy ten bez uprawnień prowadził samochód. Został wówczas skazany na karę grzywny w wysokości 7,5 tys. zł, a także otrzymał roczny zakaz prowadzenia pojazdów. Jak przypomina portal Wirtualnemedia.pl, prokuratura odwołała się od tego wyroku, jednak sąd go utrzymał.
Kraśko zatrudniał kierowcę
Podczas sobotniego wydania "Dzień dobry TVN" Kraśko oznajmił, że przez lata zatrudniał kierowcę.
— Oczywiście pomagała mi żona, jeździłem taksówkami, Uberem. W końcu zatrudniłem kierowcę i jeździłem z tym kierowcą przez rok, potem z roku zrobiły się dwa, trzy, cztery pięć. Na co oczywiście mam wszystkie dokumenty, że go zatrudniałem — oznajmił.
— Ale tak, zdarzyło się też, że usiadłem za kierownicą. To nigdy nie powinno się stać. To było głupie, idiotyczne, nieodpowiedzialne — wyznał Kraśko. — Absolutnie za to przepraszam — dodał.
Dziennikarz nie był w stanie wytłumaczyć, dlaczego po utracie prawa jazdy nie postanowił ponownie pójść na kurs, aby je odzyskać.
— Wiele razy się nad tym zastanawiałem. Kiedyś myślałem, że nie popełnię żadnego błędu, a popełniłem ich bardzo wiele. Ale mam też wrażenie, że za wszystkie płacę, czasem dość wysoką cenę — stwierdził.
— Jeżeli ktoś był w podobnej sytuacji jak ja - stracił uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi, to patrząc na mój los i cenę jaką się za to płaci: metaforyczną i całkiem dosłowną, bo nie wiem, czy w takiej sprawie zapadł kiedykolwiek wyższy wyrok - to naprawdę broń Boże proszę tego nie robić — podkreślił Kraśko. — Myślę, że ten wyrok, który zapadł w sądzie w Ostrołęce, nie dowodzi jakiejkolwiek pobłażliwości ze strony sądu. Ja to absolutnie przyjmuję ze zrozumieniem — dodał.
Co z podatkami?
W "Dzień dobry TVN" dziennikarz odniósł się też do sytuacji z czerwca bieżącego roku, kiedy to TVP Info ujawniło, że w latach 2012-2017 nie składał terminowo zeznań podatkowych PIT36L i 37 oraz deklaracji VAT-7. Finalnie Kraśko, po upomnieniu urzędu skarbowego, oddał fiskusowi 850 tys. zł.
Dziennikarz wyjaśnił, że pracując w TVP miał dwie umowy z nadawcą.
— Zatrudniony i na etat, miałem umowę o pracę, i część kontraktu to była umowa pomiędzy spółką a mną prowadzącym działalność gospodarczą. Wszystkie podatki z tytułu pracy na etat były zapłacone — podkreślił (zgodnie z przepisami za odprowadzenie zaliczek na podatek dochodowy pracownika etatowego odpowiada pracodawca).
Kraśko opisał też, że w 2017 roku bydgoski urząd skarbowy zwrócił się do niego o wyjaśnienia w temacie wystawionych faktur. Poprosił on wówczas o stosowne dokumenty zaufaną osobę, która prowadziła jego rozliczenia podatkowe.
— Oczywiście powinienem wcześniej włożyć więcej staranności w pilnowanie tego: sprawdzać to co miesiąc, regularnie. Dużo wcześniej zapaliłaby mi się czerwona lampka — zaznaczył. — Kiedy on przychodzi i mówi: „wiesz, ale tej deklaracji może nie być, tamtej chyba też nie i tego podatku nie zapłaciłeś”, rozumiem, że z nim nie wyprostuję tej sprawy, nie będę wiedział, co działo się w sprawach dotyczących działalności gospodarczej przez tych pięć lat — opisał Kraśko.
Dziennikarz zwrócił się wówczas do renomowanego biura podatkowego, gdzie doradzono my, aby przekazał wszystkie dokumenty związane z działalnością, a biuro przygotuje go do złożenia wobec Urzędu Skarbowego czynnego żalu, który obejmował zapłatę wszystkich zaległych podatków.
— Mam te wszystkie dokumenty: wszystkie faktury sprzedażowe, kosztowe z tego okresu — zapewnił.
Poważne problemy zdrowotne Piotra Kraśki
Niedługo po ujawnieniu problemów Kraśki ze skarbówką, dziennikarz zniknął z "Faktów" i "Faktów po Faktach". Wyznał też, że miał on niepokojące sygnały dotyczące jego zdrowia.
— Zaczęło się w grudniu-styczniu, kiedy właściwie przestałem spać, spałem może godzinę dziennie. Tak funkcjonowałem przez pół roku — wyjaśnił. Dodał, że nie zastosował się do sugestii jego kolegów z pracy, którzy doradzali mu, aby poszedł do lekarza, ponieważ obawiał się, że media nagłośnią ten fakt.
— Wstydziłem się ja i bałem się, że zrobię problem stacji. To był gigantyczny błąd — przyznał.
— Doszło do tego, że w pewnym momencie, jeszcze po sprawach podatkowych, miałem poczucie takiego osaczenia i przekonania, że będzie tylko źle, że będą cię ścigać, szukać i chcieli cię tak dosłownie zmiażdżyć — mówił Kraśko. — To były działania rozpisane na godziny, osoby, programy, chwile, tematy. To nie jest jedna historia — dodał.
Kraśko przyznał, że zdecydował się na wizytę u specjalisty, gdy borykał się z poważnymi problemami z krążeniem.
— Przyszła noc, że nie byłem w stanie oddychać, czułem, że mam jakiś głaz na sobie — mówił. Zdradził, że w szpitalu zdiagnozowano u niego stan przedzawałowy oraz depresję. Wówczas zdecydował się on na wizytę u psychiatry i zażywanie leków.
Piotr Kraśko nie powiedział, kiedy planuje wrócić do pracy w TVN.
— Mogę powiedzieć, że kocham „Fakty”, to jest wspaniały program i kocham TVN, „Dzień dobry TVN” też — zapewnił.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura