Gdyby Rosja użyła broni jądrowej, Amerykanie maja możliwość chociażby zatopienia całej floty rosyjskiej, czarnomorskiej, bałtyckiej i każdej innej. Mają możliwość wyeliminowania samego Putina. Rosja postąpiłaby bardzo nierozsądnie, gdyby się na to ważyła. Ale trzeba tu przyjąć zastrzeżenie, że nieracjonalne ruchy już popełniała – mówi Salonowi 24 prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, Uniwersytet Łódzki.
Kika tygodni temu mówił Pan w naszym serwisie, komentując wojnę w Ukrainie, że sytuacja się zmienia. Że gdybyśmy brali pod uwagę wojnę z bolszewikami w roku 1920, to inna ocena byłaby w maju 1920, inna w lipcu, inna w listopadzie. Jak dziś zmieniła się sytuacja na froncie ukraińsko-rosyjskim?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Sytuację oceniam dziś pozytywnie. Nie tylko sam przebieg działań wojennych. Ostatnia, druga już ofensywa ukraińska przyniosła wyzwolenie kolejnych miejscowości. Do tego informacje te łączyć można z napływem coraz bardziej śmiercionośnej broni zachodniej dla armii ukraińskiej. Jeśli zasięg broni artyleryjskiej jest zwiększany ze stu kilometrów od trzystu, o tyle samo odsunie też rosyjskie bazy zaopatrzeniowe od linii frontu. Wydłuży szlaki komunikacyjne armii rosyjskiej. Armia rosyjska ma i tak problemy logistyczne, a jeszcze zwiększy się droga dostaw dla żołnierzy.
Przeczytaj też:
Prof. Iwanow: Scenariusz jest czarny. Putin użyje taktycznej broni atomowej
W odpowiedzi władze Rosji ogłosiły mobilizację wojsk. Jakie jest jej znaczenie?
Ta mobilizacja jest częściowa z nazwy, faktycznie, jak wiemy, Rosjanie biorą kogo popadnie. Sytuacja zaczyna przypominać tę z 1914 roku, po wybuchu I wojny światowej. Wtedy armia czasu pokoju była podporą władzy, była nasycona ludźmi, którzy w wojsku robili karierę, a w czasie wojny I światowej została przetrzebiona i nasycona rezerwistami. Teraz jest podobnie – wielu żołnierzy zawodowych poległo, ich miejsce zajmują rezerwiści. A więc ludzie, których pomysł na życie był zupełnie inny niż służba w wojsku. I stare kadry stanowią coraz mniejszy procent ludzi pod bronią. To oczywiście proces, ale sytuacja staje się powoli potencjalnie rewolucyjna. W dodatku, jak wiemy, akcja mobilizacyjna jest prowadzona dużo bardziej intensywnie wśród mniejszości narodowych, co podsyca separatyzmy lokalne o różnym nasileniu. Bo inne są one na Kaukazie, a inne w republikach dalekiej Syberii. Ale ten czynnik trzeba brać pod uwagę. W dodatku jest to mobilizacja do armii przegrywającej. Czym innym jest powołanie do armii zwycięskiej, która ma szansę na szybkie osiągnięcie sukcesu. A czym innym pójście na wojnę, w której spodziewać się można klęski i bardzo trudnych chwil na froncie, w dodatku w imię niejasnego celu. To wszystko sprawia, że to Ukraińcy będą raczej odnosić sukcesy na froncie. Sami wybierać cele, które będą osiągać. Więc to z punktu widzenia Ukrainy, a nie Rosji, sytuacja wygląda optymistycznie. Zanim na polu bitwy pojawią się masy rezerwistów, linia frontu może się już znacznie przesunąć, na korzyść Ukraińców.
Jednak Władimir Putin przeprowadził pseudoreferenda, formalnie ogłaszając przyłączenie czterech regionów do Rosji. Jakie jest znaczenie tego aktu?
Ogłoszone akty polityczne, jak aneksja wymienionych regionów, uniemożliwiają Zachodowi, nawet państwom, które chciałyby łagodniejszego podejścia do Rosji, rezygnację z twardej linii. A to oznacza, że nawet potencjalni sojusznicy Kremla nie będą mieli możliwości stanąć po jego stronie. Więc na dziś sytuacja działa na korzyść Ukrainy. Choć zwycięstwo to będzie okupione jeszcze dużą ceną – zniszczeń materialnych i przede wszystkim istnień ludzkich.
Co do kosztów. Są dwie grupy komentatorów krytycznych wobec Rosji. Jedni bardzo z sytuacji na froncie się cieszą. Drudzy też się cieszą, ale ostrzegają, że porażka Rosji może doprowadzić do sytuacji, w której przyparty do muru Władimir Putin użyłby broni atomowej. Dlatego, że uważa Zachód za mięczaków i jest przekonany, że broni jądrowej może użyć, bo jak to zrobi, to Zachód się cofnie. Jak Zachód powinien wobec tego zagrożenia postąpić?
W Rosji wszystko jest możliwe. Dywagacje siłą rzeczy muszą być oparte na założeniu, że Putin zachowa się racjonalnie. A nie mamy podstaw, by sądzić, że tak się zachowa. Bo gdyby zachował się racjonalnie, to nie uderzyłby na Ukrainę. Nie było przecież tajemnicą, że Ukraina dysponuje 200-tysięczną armią czasu pokoju, w której dodatkowo znajduje się wielu weteranów, którzy przewinęli się przez front od 2014 roku. A więc nie mieli tylko doświadczenia poligonowego, ale bojowe. I próba podbicia państwa o wielkości Francji, mającego armię obytą w boju, przez wojsko o liczebności 170 tysięcy żołnierzy, jest skazana na niepowodzenie. Przecież głosy, które się podnosiły, że żadnej wojny nie będzie, zakładały właśnie, że działanie Putina byłoby bardzo nieracjonalne. A jednak je podjął. Pamiętając o tym zastrzeżeniu, że rosyjskie dowództwo podejmuje decyzje całkowicie nieracjonalne, patrząc z czysto zdroworozsądkowego punktu widzenia, Rosja takich działań nie mogłaby podjąć. Nie jest przygotowana do użycia taktycznej broni jądrowej. Ona oczywiście jest, ale jaki jest jej stan nikt nie wie. A politycznie byłoby to dewastujące. Bo Stany Zjednoczone mają możliwość odpowiedzi. I nie ma za bardzo wyjścia. Bo nie można zaakceptować sytuacji, w której jakieś państwo zajmuje terytorium innego, a potem broni tego terytorium jako swojego, przy użyciu broni atomowej. Wszyscy zdają sobie sprawę, że gdyby taka polityka była skuteczna, to efektem byłoby jej powtarzanie. Dopóty, dopóki nie nastąpi odpowiedź. I lepiej odpowiedzieć wcześniej, niż gdy taki agresor posunie się jeszcze dalej. Amerykanie zresztą już zapowiedzieli adekwatną odpowiedź.
Jak taka odpowiedź mogłaby wyglądać?
W razie gdyby Rosja użyła broni jądrowej, Amerykanie maja możliwość konwencjonalnego uderzenia. Chociażby zatopienia całej floty rosyjskiej, czarnomorskiej, bałtyckiej i każdej innej. Mają możliwość – i to byłoby wystarczająco odstraszające – wyeliminowania samego Putina. Uznanie go za drugiego Ben Ladena. Osoby, która stanowi tak wielkie zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa, że musi być natychmiast usunięta. Putin nie liczy się z życiem własnych żołnierzy, ale ze swoim własnym raczej tak. Więc od strony racjonalnej użycie broni jądrowej jest niemożliwe. A Rosja postąpiłaby bardzo nierozsądnie, gdyby się na to ważyła. Ale trzeba tu przyjąć zastrzeżenie, że nieracjonalne ruchy Rosja już popełniała. I to w wykonaniu tych samych decydentów, którzy zasiadają na Kremlu teraz.
Przeczytaj też:
Raport specjalny ISW. Groźby nuklearne Putina. "Musiałby użyć wielu bomb jądrowych"
Po przesunięciu wyborów PiS zmieni ordynację? „To ucieszyłoby jedną osobę - Donalda Tuska”
Inne tematy w dziale Społeczeństwo