"O tym, jak Kaczor i Glapa inflację w Europie wywołali". Fot. PAP/Canva
"O tym, jak Kaczor i Glapa inflację w Europie wywołali". Fot. PAP/Canva

O tym, jak Kaczor i Glapa inflację w Europie wywołali

Rafał Woś Rafał Woś Rafał Woś Obserwuj temat Obserwuj notkę 208
Wrzesień 2022 roku. Inflacja w Polsce wyniosła 17,2 proc. To dużo. Ale może warto zobaczyć, co się dzieje wokoło nas? Zanim zacznie się powtarzać bzdury o „pustym pieniądzu” i innych tego typu bajeczkach.

Inflacja w strefie euro

A dzieje się sporo. Spójrzmy na kraje strefy euro. Do tego, że państwa bałtyckie biją rekordy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. I to się nie zmienia. We wrześniu Estonia miała wzrost cen na poziomie 24,2 proc. Litwa 22,5 proc. A Łotwa 22,4 proc. Na Słowacji też nie mają lekko z wrześniową inflacją na poziomie 13,6 proc. A Grecji wychodzi zaś - ze wstępnych analiz - jakieś 12,1 proc.

Polecamy:

Putin siłą zmienił im obywatelstwo. "Mieszkańcy tych ziem stają się Rosjanami na zawsze"

Decydujące godziny w kluczowej bitwie. Rosjanie uciekają w popłochu

Ale to dopiero początek. To nie jest tak, że stary dobry Zachód żyje na jakiejś innej planecie. Holandia zanotowała we wrześniu inflację w okolicach naszej - 17,1 proc. Belgowie tylko niewiele niżej 12 proc. A Austriacy 10,1 proc. W zasadzie jedynymi zdecydowanie jednocyfrowymi „ostańcami” są w gronie liczących się gospodarek Eurolandu już tylko Francja, Finlandia i Irlandia. Cała reszta jest gdzieś między 9 - 9,5 proc. Co oznacza, że w październiku „pęknie” im zapewne dyszka.

Inflacja poza strefą euro

Poza strefą euro nie jest jakoś inaczej. Czesi, Rumuni, Szwedzi czy Duńczycy (wszyscy poza strefą euro) mierzą się z podobnymi wyzwaniami. Inflacja pojawiła się w międzyczasie nawet w krajach azjatyckich - takich jak Japonia. A trzeba wiedzieć, że są to gospodarki, w których o inflację politycy i decydenci ekonomiczni modlili się przez dwie poprzednie dekady jak o deszcz na pustyni.

Rozumiem polemiczny zapał demokratycznej publicystyki. Sam często po niego sięgam. I rozumiem, że wielu uczestników politycznej gry próbuje na rosnącej inflacji zbijać swoje polityczne kapitały. Twierdząc, że jest to przejaw ignorancji i indolencji rządzących. Wina Kaczyńskiego z Glapińskim, którzy nadrukowali pustego pieniądza. Jednak we wszystkim warto zachować kontakt z faktami i rzeczywistością - przynajmniej elementarny. I zadać sobie pytanie: czy nadrukowali go także w Estonii, Holandii, Grecji, Czechach albo w Szwecji?

Uczciwa odpowiedź brzmi „nie”. Oczywiście, że rządzący w każdym kraju ponoszą polityczną odpowiedzialność za tzw. całokształt. PiS-u to też nie ominie. Oczywiście w zależności od tego, jak będą sobie radzili w nadchodzących miesiącach.

Ceny energii ciągną inflację

Jedno nie powinno ulegać jednak wątpliwości. Przynajmniej dla każdego, kto choć trochę opiera swe sądy na rzeczywistości. A nie tylko na tym, co mu/jej się wydaje. A rzeczywistość widać na przykład patrząc na publikowane przez Eurostat dane o wrześniowej inflacji. Pokazują one co tak naprawdę napędzało wzrost cen w minionych miesiącach. I co tam widać?

Otóż widać tam tyle, że ceny usług urosły we wrześniu (rok do roku) o 4 proc. A artykuły przemysłowe o prawie 6 proc. Czy to one windują inflację na historyczne wyżyny? Nie trzeba mieć doktoratu z ekonomii, by stwierdzić, że nie. To nie one. Co zatem napędza inflację? To też jest na wspomnianym wykresie. Wystarczy spojrzeć. Najważniejszą przyczyną rekordowej inflacji w Europie są ceny energii. One w strefie euro urosły we wrześniu (rok do roku) o ponad 40 proc. A urosną jeszcze bardziej.

Uzależnienie od Moskwy kosztuje

A dlaczego urosną? Pisałem o tym w ostatnich tygodniach bardzo wiele. I pewnie jeszcze napiszę nie raz. Wiele wyjaśnia nam inny pouczający wykres. Tym razem obrazujący produkcję własną gazu w Europie. Ta produkcja zmalała w ostatniej dekadzie o połowę. Jednocześnie import surowca z Rosji zwiększył się o jedną trzecią. W efekcie Europa popadła w stan energetycznego uzależnienia od paliwa ze wschodu. I w momencie, gdy Moskwa zakręciła kurek cena surowca poszybowała w górę. Też nie trzeba wielkiej filozofii, by to zrozumieć. Tak to działa. Gdy jesteśmy uzależnieni od jakiegoś dobra, a głównym dostarczyciel tego dobra o tym wie, to może z nami tak pogrywać. Jego cena będzie rosnąć tak długo, jak nie znajdziemy alternatywy. A alternatywy wobec dostaw kluczowego surowca energetycznego nie buduje się od tak, pstrykając palcami.

Jeśli więc nasza debata o inflacji, gospodarce czy energetyce ma mieć jakikolwiek sens musi uwzględniać ten kontekst. Inaczej to będzie tylko czcze gadanie.

Rafał Woś

Czytaj dalej:

Michał Dworczyk przerwał milczenie. Jego służba w KPRM jeszcze się nie skończyła

Wpadka Tuska. Wiceminister wszystko zauważył w nagraniu z samochodu

Dymisja w rządzie Morawieckiego. Współpracownik premiera właśnie ją ogłosił

Leszek Miller "ojcem Baltic Pipe"? Zaskakujące słowa byłego premiera

Tusk: Sytuacja jest dramatyczna, ale istnieje nadzieja na pokonanie PiS

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj208 Obserwuj notkę
Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Pokaż komentarze (208)

Inne tematy w dziale Polityka