Przede wszystkim należy wstrzymać podwyżki stóp procentowych, a nawet doprowadzić do ich obniżenia. Bo okazały się kontrproduktywne. W tym momencie sektor bankowy nie potrzebuje dziś pieniędzy obywateli i zwiększenia stóp – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Inflacja wyniosła 17,2 proc. To bardzo dużo. Czy należy bić już na alarm, czy może sytuacja nie jest jeszcze aż tak tragiczna?
Dr Andrzej Sadowski: Sytuacja alarmowa to była w lutym 2020 roku, gdy inflacja wzrosła rok do roku o 100 proc. Wtedy wynosiła 4,7 proc. Dziś taką inflację po ograniczeniach związanych z pandemią, różnych międzynarodowych zawirowaniach mają niektóre państwa Unii Europejskiej.
Poziom inflacji w Polsce jest już bardzo niebezpieczny. Przede wszystkim dla państwa, z uwagi na jego zobowiązania międzynarodowe i dług publiczny, który jest w dużej mierze w walutach obcych. Inflacja ma nie tylko katastrofalny wpływ na obywateli i ich poziom życia. Przede wszystkim ma tragiczny wpływ na finanse publiczne.
Przeczytaj też:
Jest gorzej, niż myślano. Inflacja rośnie
Są jednak opinie mówiące, że inflacja nie jest aż takim powodem do zmartwień – bo przecież wpływy do budżetu wciąż są spore?
Analizy, mówiące, że dzięki inflacji są większe wpływy do budżetu są tylko jedną stroną bilansu. Druga pokazałaby, że państwo polskie traci płacąc więcej na pokrycie międzynarodowych zobowiązań. Na wysokiej inflacji traci państwo. Tracą obywatele. Traci wreszcie gospodarka, poprzez zaburzenie stabilności cen. A ta rola Narodowego Banku Polskiego – utrzymanie stabilności cen – jest nawet ważniejsza niż dbanie o wartość złotego. Narodowy Bank Polski nie wypełnił roli stabilizatora cen. Bo ta destabilizacja była już widoczna w lutym 2020 roku.
Wspomniał Pan o krajach Unii, w których sytuacja jest znacznie lepsza. Są jednak – także blisko nas – państwa, w których ta inflacja jest nawet wyższa. I to pomimo waluty euro, która miała temu przeciwdziałać?
Euro nie chroni przed kryzysem – o czym państwa posiadające euro mogły przekonać się w czasie kryzysu 2007 i 2008 roku. Wtedy polski złoty był znacznie lepszą od euro walutą, która w części stabilizowała gwałtowne procesy, które miały miejsce. Euro nie poprawiło też sytuacji gospodarczej państw, które je przyjęły. Dowodzi tego nawet raport opracowany z okazji dziesięciolecia wspólnej waluty. On wskazuje, że euro było sukcesem, ale wyłącznie politycznym. Państwa, które przyjęły wspólną walutę zanotowały wyższy poziom bezrobocia, spadek wzrostu gospodarczego.
W Polsce były opinie części ekonomistów i polityków, że przyjęcie euro uporządkuje finanse publiczne. Nic takiego nie miało miejsca nie tylko w Hiszpanii, czy Portugalii. Ale i w Grecji, która w zasadzie jest bankrutem. Euro nie zapewni też niższej inflacji. To nie talizman, ani amulet, ale zmiana nazwy i farby na walucie. Zła polityka państwa prowadzi do wysokiej inflacji, a dobra może prowadzić do mniejszej, lub nawet do jej braku. Wbrew temu, co nam się wmawia, inflacja nie jest zjawiskiem globalnym. Ale są państwa takie jak Japonia, gdzie jest na poziomie niemal zerowym.
Co w takim razie należałoby zrobić, aby inflację obniżyć?
Przede wszystkim należy wstrzymać podwyżki stóp procentowych, a nawet doprowadzić do ich obniżenia. Bo okazały się kontrproduktywne bez komplememtarnej polityki rządu, czyli ściągania pieniędzy z rynku. Podzielam opinię prof. Konrada Raczkowskiego, który zaproponował obniżki stóp procentowych. W tym momencie sektor bankowy nie potrzebuje dziś pieniędzy obywateli i zwiększenia stóp. Przede wszystkim sposobem byłoby ustanie napływu dodatkowego pieniądza na rynek, obniżania w ten sposób wartości złotego i napędzania spirali inflacyjnej.
Rząd jednak jest w trudnej sytuacji – bo wycofanie się z polityki proinflacyjnej łatwe nie jest. Ale masę pieniądza będącego w nadmiarze na rynku można zneutralizować wzrostem produkcji. To też nie jest proste – w Polsce tak skomplikowano procesy inwestycyjne, że inwestycje zamierają. Gospodarka ma jednak potencjał i możliwości, by zwiększoną produkcją zrównoważyć nadmiar pieniędzy i w ten sposób wpłynąć na obniżenie inflacji.
Przeczytaj też:
Kiedy pojawi się nota do Niemiec ws. reparacji? Polityk PiS podał wstępny termin
Putin nielegalnie wciela okupowane tereny do Rosji. Komentuje też wycieki z Nord Stream
Inne tematy w dziale Gospodarka