Jeden z dziennikarzy Biełsatu zadzwonił do ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie, podając się za 18-letniego Rosjanina, który został "wywieziony" do Polski przez matkę. Mężczyzna chciał się dowiedzieć, jak można zagłosować w "referendum", które odbywa się na okupowanych przez Rosję terenach Ukrainy. Twierdził, też, że chce przyłączyć się do "walki z nazistami". Ten telefon wyraźnie zaskoczył pracownice ambasady.
Prowokacja ukraińskiego dziennikarza
Dmytro Prokopenko, dziennikarz Biełsatu, pochodzący ze wschodniej Ukrainy zadzwonił do rosyjskiej ambasady w Warszawie podając się za byłego mieszkańca okupowanego Chersonia.
Na początku zapytał on, jak może wziąć udział w "referendum", skoro z Chersonia został wywieziony do Polski przez swoją matkę, a obecnie skończył już 18 lat. W odpowiedzi jednej z pracownic usłyszał, że ta "musi dopytać" siedzącego z nią w pokoju kolegi, który odparł, że głosować można jedynie na terytoriach obwodów zaporoskiego, chersońskiego, Ługańskiej Republiki Ludowej oraz Donieckiej Republiki Ludowej.
Mężczyzna spytał więc, czy w ambasadzie może wyrobić sobie paszport, aby wyjechać do Rosji.
— Pan jest obywatelem Ukrainy, tak? Czyli pan ma teraz paszport ukraiński? No to pan mógłby na spokojnie wyjechać chyba przez przejście graniczne Trzy Siostry… Może przez Białoruś — odpowiedziała kobieta.
Dziennikarz kontynuuje, opowiadając historię o tym, że matka wywiozła go do Polski, a jego ojciec pojechał do Ługańska, aby "walczyć z ukraińskimi nazistami".
— O mój Boże. Chwilkę, proszę czekać — mówi pracownica ambasady, po czym słychać dźwięk odkładanej słuchawki i rozmowę przełączono do innej osoby.
"Chciałbym pójść do wojska"
Prokopenko ponawia te same pytania o możliwość głosowania, zdobycia paszportu i wyjechania na front, jednak kolejna z pracownic także nie może mu pomóc.
— Wie pan, z takim pytaniem nie do mnie, ja nie jestem specjalistką w tych sprawach. Nie mogę pana skonsultować. Proszę chwilkę poczekać… — mówi. — Głosować można tylko tam. Paszport też nie, ale tam wydają. W ogóle u nas tu, na miejscu, obywatelstwa dla dorosłych się nie załatwia. Składać wniosek o obywatelstwo można tylko przebywając na terytorium Federacji Rosyjskiej — wyjaśnia.
Mężczyzna kontynuuje i pyta, jak może dostać się do Ługańska, gdzie walczy jego ojciec.
— Rozumiem, ale może nie warto, żeby pan tam teraz jechał? — mówi pracownica ambasady.
— Niedawno skończyłem 18 lat i chciałbym pójść do wojska — odpowiedział jej Prokopenko.
— Tak. O mój Boże… Może najpierw niech pan pojedzie do Rosji. Niech pan jakoś stąd się wydostanie, a już potem będzie pan myślał — podsumowała pracownica rosyjskiej ambasady.
W serwisie YouTube dostępna jest cała rozmowa dziennikarza Biełsatu.
Mobilizacja w Rosji. Chory na raka mianowany dowódcą
"Nowaja Gazieta Jewropa" podaje, że w obwodzie swierdłowskim na Uralu w Rosji na wojnę zmobilizowano 59-letniego chirurga, który nie widzi na jedno oko, ma problemy ze słuchem i ma raka skóry. Mężczyzna ma dowodzić plutonem.
O zmobilizowaniu Wiktora Djaczka w mieście Asbiest poinformowała córka doktora. Kobieta przekazała, że jej ojciec był 22 września na dyżurze, wieczorem wręczono mu wezwanie na komendę uzupełnień. Mężczyzna został zobowiązany do stawienia się na komendzie z rzeczami następnego ranka.
W piątek mężczyzna, wraz z innymi zmobilizowanymi, został wsadzony do autobusu i przetransportowany na ćwiczenia wojskowe. Djaczok został mianowany dowódcą plutonu, w skład którego wchodzi 19 osób. Córka mężczyzny poinformowała, że za dwa tygodnie mają być wysłani na okupowane ukraińskie terytoria, gdzie będą tworzyć jednostkę medyczną.
Na infolinii kobieta dowiedziała się, że jej ojciec nie powinien być zmobilizowany, "ale na tym się skończyło" — pisze "Nowaja Gazieta Jewropa".
— Zgodnie z przepisami dotyczącymi mobilizacji osoby uznane za niezdolne do służby wojskowej w związku ze stanem zdrowia nie mogą podlegać mobilizacji. Schorzenia 59-letniego Djaczka sprawiają, że jest on niezdolny do służby, ale wojskowa komisja zignorowała ten fakt — dodaje gazeta.
Rosja zmobilizuje mieszkańców Abchazji i Osetii Południowej?
Niezależny portal Meduza przekazał, powołując się na źródło zbliżone do administracji rosyjskiego prezydenta, że Kreml rozważa mobilizację na wojnę z Ukrainą mieszkańców Abchazji i Osetii Południowej, które są uznawane przez Rosję za niepodległe państwa.
Według źródła rosyjskie władze mogą przymusowo zmobilizować w dwóch nieuznawanych republikach łącznie kilka tysięcy osób.
Rząd w Tbilisi, podobnie jak zdecydowana większość krajów świata, uważa Abchazję i Osetię Południową za integralne części Gruzji. Oprócz Rosji samozwańcze republiki uznało zaledwie kilka państw, m.in. Syria, Nikaragua i Wenezuela.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka