Zmarł Franciszek Pieczka. Nestor polskiej sceny miał 94 lata. Był jednym z najbardziej lubianych polskich aktorów. Zagrał m.in. w filmach "Żywot Mateusza", "Jańcio Wodnik" i "Austeria", a przede wszystkim to niezapomniany Gustlik Jeleń z serialu "Czterej pancerni i pies".
Zmarł Franciszek Pieczka
O śmierci wybitnego aktora poinformowała rozgłośnia Radio Dla Ciebie.
"Dziś po południu odszedł od nas jeden z najwybitniejszych i najbardziej rozpoznawalnych aktorów polskich Franciszek Pieczka, Kawaler Orderu Orła Białego. Panie Franciszku będziemy pamiętać nie tylko Pański wielki kunszt aktorski, ale także wspaniałe serce, empatię i ogromną dobroć" - napisał na Facebooku Tadeusz Deszkiewicz, prezes RDC.
Franciszek Pieczka - życiorys
Franciszek Pieczka urodził się w 1928 roku i wychowywał w Godowie, wsi położonej w powiecie wodzisławskim na Górnym Śląsku. Aktor przed wybuchem II wojny światowej był organistą w miejscowym kościele, pracował na roli oraz wzorem ojca w kopalni.
Od najmłodszych lat interesował się kinem. Po II wojnie światowej studiował aktorstwo na PWST w Warszawie, którą ukończył w 1954 roku. Jak wspomina, przekonał ministra, żeby pozwolił mu zmienić kierunek studiów z inżynierskich na aktorskie, a egzamin wstępny zdawał w prywatnym mieszkaniu Aleksandra Zelwerowicza.
Debiutował w Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze. Potem przeniósł się do prowadzonego przez Krystynę Skuszankę Teatru Ludowego w Nowej Hucie, gdzie występował w latach 1955–1964. W latach 1974–2015 był aktorem Teatru Powszechnego w Warszawie.
Jednocześnie debiutował w filmie. W 1954 r. zagrał w "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy, w 1960 r. w "Matce Joannie od Aniołów" Jerzego Kawalerowicza, a w 1964 r. w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa.
Prawdziwym przełomem był dla Pieczki rok 1966, gdy rozpoczęły się zdjęcia do serialu "Czterej pancerni i pies" (1966-70). Jako Gustlik Jeleń, członek załogi czołgu "Rudy 102", wspólnie z m.in. Januszem Gajosem, Włodzimierzem Pressem i Romanem Wilhelmim, zaskarbił sobie sympatię widzów. Kiedy w 1995 r. Telewizja Polska zorganizowała plebiscyt na najbardziej lubiany polski serial, pierwsze miejsce przypadło właśnie "Czterem pancernym".
Ogólnie zagrał w ponad stu filmach, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Pamiętamy jego role w filmach Henryka Kluby - "Chudy i inni" (1966) oraz "Słońce wschodzi raz na dzień" (1967). Znakomite oceny zebrał za kreację w poetyckim "Żywocie Mateusza" Witolda Leszczyńskiego (1967), gdzie wykreował tragiczną postać nadwrażliwego mężczyzny o duszy dziecka.
W filmowym dorobku Pieczki są też kreacje m.in. w "Perle w koronie" Kazimierza Kutza (1971), "Weselu" Andrzeja Wajdy (1972), "Chłopach" Jana Rybkowskiego (1973). Pieczka zagrał również pamiętne role starego Kiemlicza w "Potopie" Jerzego Hoffmana (1974) i fabrykanta Mullera w "Ziemi obiecanej" Wajdy (1974).
Wystąpił też m.in. w "Bliźnie" Krzysztofa Kieślowskiego (1976) i - jako karczmarz Tag - w "Austerii" Jerzego Kawalerowicza (1982). W 1993 r. zagrał w "Jańciu Wodniku" Jana Jakuba Kolskiego, a w 2001 r. wcielił się w św. Piotra w ekranizacji "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza, której dokonał Kawalerowicz. Wcześniej w postać św. Piotra wcielił się w serialu komediowym "Bank nie z tej ziemi" (1993). W ostatnich latach publiczność oglądała Pieczkę w roli Stacha Japycza w serialu "Ranczo".
Wybitny aktor filmowy i teatralny
Występował m.in. w spektaklach Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego i Zygmunta Huebnera. Za tytułową kreację w „Jańciu Wodniku” z 1993 otrzymał wiele nagród, m.in. na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz na Międzynarodowym Festiwal Filmów Słowiańskich i Prawosławnych w Moskwie. Występował w takich filmach jak „Dwa księżyce”, „Szabla od komendanta” czy „Historia kina w Popielawach”. W 2008 stworzył kreację Ala Lewisa w przedstawieniu „Słoneczni chłopcy” Neila Simona w reżyserii Macieja Wojtyszki, na deskach Teatru Powszechnego, za którą otrzymał nagrodę im. Cypriana Norwida.
Za poszczególne role, a także wkład w rozwój sztuki teatralnej i filmowej był wielokrotnie nagradzany i odznaczany. 11 listopada 2017 został odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem państwowym, Orderem Orła Białego.
Wcześniej w 2011 r. Franciszek Pieczka został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury narodowej. W 2015 r. został laureatem Polskiej Nagrody Filmowej Orła za Osiągnięcia Życia.
Stowarzyszenie Filmowców Polskich w ub. r. uhonorowało aktora Nagrodą Specjalną SFP za dzieło życia.
Jednostka życzliwości = jedna Pieczka
Wiadomość o śmierci Franciszka Pieczki poruszyła niemal wszystkich Polaków. Był to aktor niezwykle lubiany i szanowany.
"Dziś kolejna smutna wiadomość. Odszedł Franciszek Pieczka - wspaniały Człowiek, Syn śląskiej ziemi, Kawaler Orderu Orła Białego, wybitna Postać polskiej sceny teatralnej i filmowej. Pozostaje żywy i niezapomniany w swoich kreacjach aktorskich, zwłaszcza filmowych. R.I.P." - napisał prezydent Andrzej Duda w mediach społecznościowych.
Odszedł człowiek wielkiego talentu, ale nade wszystko wielkiej dobroci, mądrości i skromności; jest już po jasnej stronie życia, ale nam bez niego będzie ciemniej - przekazał premier Mateusz Morawiecki.
"Z wielkim smutkiem przyjąłem informację o odejściu Franciszka Pieczki, wybitnego i lubianego aktora, odtwórcy wielu niezapomnianych ról, autorytetu środowiska, kawalera Ord. Orła Białego, laureata Nagrody Min. KiDN w 2019r. Bliskim Zmarłego składam wyrazy głębokiego współczucia. RIP" - napisał na Twitterze wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński.
Wspominając Franciszka Pieczkę, reżyser Jan Jakub Kolski podkreślił dobroć i życzliwość Franciszka Pieczki. - Tak właśnie myślę dzisiaj o Franku, tak myślałem, kiedy zaczynaliśmy naszą wspólną drogę zawodową, czyli z górą trzydzieści lat temu i tak go będę pamiętał – zapewnił Kolski.
- Kiedyś żartobliwie namawiałem ludzi z mojego środowiska, żebyśmy powołali do życia jednostkę życzliwości, dobroci, empatii i bezinteresowności i żebyśmy nazwali ją "jedna Pieczka" oraz żebyśmy w tych "Pieczkach" mierzyli bliźnich w tej sferze, która promieniuje czymś ludzkim"- powiedział. - Jakby ktoś miał "jedną Pieczkę", to byłby to już bardzo przyzwoity rezultat - dodał.
- Przy Franku było się bezpiecznym, ponieważ on bez powodu się nie irytował, nie robił przykrości, ponieważ nie miał tego w naturze. Nie odmawiał, bo wiedział, że taka jest jego rola na planie filmowym, aby oddawać się do dyspozycji, a przy tym jeszcze poradził, był wyrozumiały. Jeśli robiłem jakieś głupstwa, a robiłem ich mnóstwo przy nim – doświadczonym, wielkim aktorze – nie komentował tego, tylko życzliwie pokazywał drogę – powiedział reżyser. - To właśnie było poczucie bezpieczeństwa, że jest się przy boku kogoś, kto nie dość, że jest wybitny, to do tego jest jeszcze dobrym człowiekiem – podkreślił Jan Jakub Kolski.
ja
Czytaj także:
Fikcyjne referenda na Ukrainie. Wszędzie groźby i przemoc. Głosują z lufami na karku
Prawdziwi winowajcy rozkładu Europy
Antoni Macierewicz z Orderem Orła Białego. Prezydent ucina dyskusje
"Wiadomości" będą miały nową prowadzącą. To weteranka TVP
Inne tematy w dziale Kultura