Nikołaj Pieskow, syn sekretarza prasowego prezydenta Rosji Dmitrija Pieskowa, najwyraźniej nie chce „iść w kamasze”. Mógłby to zrobić co najwyżej na wyraźny rozkaz prezydenta Rosji Władimira Putina. Dziennikarz Dmitrij Nizowcew „wkręcił” młodego przedstawiciela rosyjskiej „wierchuszki”.
Młody Pieskow nie chce do WKU
Dziennikarz Dmitrij Nizowcew zadzwonił do Nikołaja Pieskowa, syna Dmitrija Pieskowa - sekretarza prasowego prezydenta Rosji. Temat rozmowy był bardzo ważny: walka w „obronie ojczyzny” na ukraińskim froncie.
Polecamy:
Championem może być każdy z Was!
Putin znów przemówił. "Więcej błędów nie należy się po nas spodziewać"
Ale syn Pieskowa nie chce odwiedzić wojskowej komendy uzupełnień. „Przecież jestem Pieskow” - tłumaczył dziennikarzowi, który przedstawił mu się jako wojskowy z WKU. Syn rzecznika Kremla służył wcześniej w wojskach rakietowych Federacji Rosyjskiej – spełnia zatem warunki tzw. częściowej mobilizacji, ogłoszonej właśnie przez Władimira Putina.
Syn rzecznika prasowego Putina nie chce walczyć za Rosję
Oto zapis rozmowy dziennikarza z Nikołajem Pieskowem:
– Nikołaj, dzień dobry!
– Kto dzwoni?
– Z tej strony wojskowa komenda uzupełnień. Czy pan może teraz rozmawiać?
– Mogę.
– Dzień dobry. Poproszę nie rzucać telefonem tak, jak pan to zrobił wcześniej. Znaczy tak, Nikołaju, mam pytanie…
– A po co pan do mnie dzwoni i jeszcze mówi: „proszę czekać”?
– Dlatego panie Pieskow, że mogę w taki sposób do pana mówić. Dlaczego do pana dzwonię? Dziś wysłaliśmy do pana wezwanie. Pan dostał je wydrukowane, w papierowej wersji. I pan jeszcze się nie odezwał. Tam został wskazany numer, pod który powinien pan był zadzwonić i jutro stawić się o 10.00 w wojskowej komendzie uzupełnień. Po pierwsze, dlaczego pan nie zadzwonił? Po drugie, czy pan przyjdzie jutro do wojskowej komendy uzupełnień? Czekamy na pana o 10.00.
"Jestem Pieskow, powinniście zrozumieć..."
Nikołaj nie miał ochoty na wizytę w WKU. Tłumaczył: „jestem Pieskow, to powinniście rozumieć, że to nie jest do końca prawidłowe, żebym tam się znajdował”.
I dodał:
Krótko mówiąc, będę tę sprawę rozwiązywał na wyższym poziomie. Muszę wyjaśnić, co i jak należy zrobić prawidłowo (…) Jeśli trzeba będzie bronić ojczyzny, to ja nie mam z tym problemu, ale muszę po prostu rozumieć celowość mojego pojawienia się tam. To nie jest takie proste. Ja tylko tłumaczę panu konkretne niuanse polityczne.
Udający wojskowego dziennikarz nie odpuszczał. W końcu zapytał, czy można zaznaczyć w formularzu, że syn Pieskowa zgodził się na ochotnika na front.
"Jeśli Putin każe"...
Odpowiedź była jednoznaczna: „Nie, nie trzeba zaznaczać takiego pola. Jestem gotów iść [na front – red.], ale nie na waszą prośbę, ale zrobię to, jeśli mi każą”. Zapewnił: „Jeśli Władimir Władimirowicz [Putin - red.] powie mi, że muszę tam iść, to pójdę”.
Dmitrij Pieskow potwierdził, że taka rozmowa z jego synem się odbyła. Rzecznik Kremla zaprzeczył jednak, że jego syn odmówił zgłoszenia się do wojskowej komendy. Zapomniał dodać, że rozmowa odbyła się na żywo na radiowej antenie.
KW
Czytaj dalej:
Kaczyński: Zamach smoleński na 100 procent. Prezes PiS oskarżył też TVN, poważne zarzuty
Spytali prezydenta o wybory samorządowe. Ma inne zdanie od rządu
Tak policja reaguje na zgłoszenia kobiet molestowanych w taksówkach. RPO reaguje
Nad Donaldem Trumpem zbierają się ciemne chmury. Prokuratura oskarżyła go o oszustwo
Awantura wokół Gowina. Opozycja może przystąpić do wyborów w nieoczekiwanym kształcie
Inne tematy w dziale Polityka